Gen. Waldemar Skrzypczak: dosyć pieszczot z Władimirem Putinem, pora na zdecydowane kroki
Szokujące, że światowa opinia, politycy bawią się z Putinem. To, co się wydarzyło, patrząc na konflikt przez pryzmat ofiar, niewinnych cywili, którzy zginęli na pokładzie Boeinga 777, pokazuje, że restrykcje, grożenie palcem Putinowi nie pomogło. Dosyć tych pieszczot – mówi WP.PL gen. Waldemar Skrzypczak.
18.07.2014 | aktual.: 18.07.2014 16:27
- Nic się nie zmieniło od czasu aneksji Krymu przez Rosję. Jeśli nie zostaną natychmiast podjęte zdecydowane kroki, które pozbawią prezydenta Rosji możliwości oddziaływania na Ukrainę, prowadzenia z nią wojny, dojdzie do katastrofy – podkreśla gen. Skrzypczak.
Moskwa odrzuca jakąkolwiek odpowiedzialność za katastrofę malezyjskiego Boeinga. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow uznał, że wszelkie oskarżenia pod adresem Rosji „brzmią niewiarygodnie i głupio”. W ocenie gen. Skrzypczaka, to „prowokacja, która ma na celu obciążenie tych, którzy nie mieli nic wspólnego z zestrzeleniem samolotu.”
- Dla mnie sprawa jest oczywista, separatyści mają rosyjski parasol ochronny, a decyzje zapadły wyżej, być może na szczeblu politycznym. Ci panowie dokładnie wiedzieli do czego strzelają. Nie przekonuje mnie argumentacja, że doszło do pomyłki. Istnieją bowiem systemy, które są w stanie odróżnić samoloty wojskowe od cywilnych - twierdzi generał.
Dodaje, że mogło dojść wprowadzenia załogi malezyjskich linii w błąd. - Jeśli komuś zależało na zestrzeleniu, mógł świadomie wprowadzić maszynę w niebezpieczną strefę, zakłócając prace urządzeń samolotu – mówi gen. Skrzypczak.
W czwartek samolot Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych rozbił się na wschodzie Ukrainy. Wszyscy pasażerowie i cała załoga zginęli - łącznie 298 osób. Według amerykańskich władz samolot został zestrzelony. W rejonie, gdzie spadł malezyjski Boeing, trwają walki między prorosyjskimi separatystami a ukraińskimi siłami rządowymi.