Dr Ryszard Piotrowski o głosowaniu rodzinnym: dzieci są traktowane przedmiotowo
Przyznanie rodzicom większej liczby głosów w wyborach w zależności od tego, ile mają dzieci jest wygodne dla polityków. Daje im nową możliwość uwodzenia wyborców - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Warszawskiego. Ekspert podkreśla, że dzieci są w tym rozwiązaniu traktowane przedmiotowo, jak składniki majątku. Osoby do 18. roku życia nie będą inaczej traktowane, jak nieruchomości. To jest trudne do przyjęcia - zaznacza.
Jarosław Gowin chce zmiany w ordynacji wyborczej, która miałaby polegać na przyznaniu rodzicom większej liczby głosów w wyborach w zależności od tego, ile mają dzieci. Chcielibyśmy, aby Polska była jednym z pierwszych krajów, który wprowadzi głosowanie rodzinne. To jest sposób na to, aby politycy przestali lekceważyć głos przyszłego pokolenia - mówił lider partii Polska Razem na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Ten pomysł budzi wątpliwości z punktu widzenia jego zgodności z konstytucją, przynajmniej w odniesieniu do wyborów do sejmu. - Konstytucja stanowi, że zasadą wyborów do sejmu jest to, że są równe. Zasada równości jest rozumiana w ten sposób, że jeden człowiek to jeden głos. Nie może być sytuacji, w której jednemu wyborcy przypadłaby większa liczba głosów, niż innym wyborcom - tłumaczy dr Piotrowski, konstytucjonalista z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Warszawskiego.
Kiedyś w Wielkiej Brytanii głosowano w miejscu zamieszkania, w miejscu posiadania majątku i w siedzibie ukończonego uniwersytetu. W Hiszpanii natomiast jeden wyborca mógł głosować w imieniu innych np. głowa rodziny oddawała głos w imieniu pełnoletnich członków rodziny. Tutaj mielibyśmy rozwiązanie polegające na tym, że wyborca głosuje w imieniu niepełnoletnich dzieci.
Dr Piotrowski stawia pytania: Czy każdy z wyborców, który ma dzieci niepełnoletnie będzie uprawniony do głosowania w ich imieniu? Czy ojciec, jeśli ma dwoje dzieci, będzie miał dwa głosy i matka będzie miała dwa głosy? Tutaj pojawia się problem ojcostwa faktycznego i ojcostwa formalnego oraz macierzyństwa faktycznego i macierzyństwa formalnego. Niejasne jest także, czy chodzi tylko o osoby pozostające w związku małżeńskim, czy także w związkach faktycznych? Czy glosy męża będą np. przechodziły na macochę. To znaczy, jeżeli mamy drugą żonę, która nie jest matką biologiczną, ale mąż ma dwoje dzieci, to czy ona także będzie miała dwa głosy, czy też te dwa głosy będą przysługiwały matce biologicznej?
To dyskryminacja osób, które nie mają dzieci
Zdaniem konstytucjonalisty, rozwiązanie jest o tyle wątpliwe, że niebezpiecznie odstępuje od zasad utrwalonych w państwach demokratycznych, mówiących o tym, że wszyscy ludzie w korzystaniu z przysługujących im praw politycznych powinni być jednakowo traktowani.
Wprowadzenie rozwiązania, które proponuje Jarosław Gowin, otwierałoby drogę do dalszych różnicowań, np. z punktu widzenia wykształcenia, majątku, zasług. A to wydaje się trudne do pogodzenia z zasadami państwa demokratycznego, zwłaszcza z zasadami równości.
Według Piotrowskiego pomysł głosowania rodzinnego to dyskryminacja osób, które nie mają dzieci i z różnych powodów nie mogą ich mieć. A także osób samotnych, z założenia rezygnujących z życia rodzinnego i posiadania dzieci. - To zróżnicowanie jest dyskryminacją ponieważ, nie znajduje uzasadnienia w zasadzie sprawiedliwości społecznej. Nie ma w moim przekonaniu takiego powodu, żeby uważać, że ci, którzy nie mają dzieci są gorszymi obywatelami. I tutaj dochodzimy do zasadniczej wady tego rozwiązania: ono dzieli ludzi. Może także prowadzić, ze względu na trudności formalne, związane ze szczegółową organizacją procesu wdrożenia takiego rozwiązania do konfliktów, a nawet dramatów - ostrzega ekspert.
W jego ocenie celem tego rozwiązania nie jest troska o życie rodzinne, o to, by obywatele mieli dzieci. Głosowanie rodzinne jest wygodne dla polityków. Daje im nową możliwość uwodzenia wyborców. Były premier Leszek Miller użył określenia, że "o to chodzi w polityce, żeby uwodzić wyborców". No i właśnie będą mieli ku temu okazję. To będzie dla nich powodem, żeby się prześcigać w obietnicach bez pokrycia, składanych wyborcom. Jeżeli będą w opozycji nie będą w stanie ich spełnić, bo rząd im przeszkodzi. A jeżeli będą w rządzie, nie będą w stanie ich zrealizować, bo opozycja im to utrudni. W związku z tym takie rozwiązanie tylko pozornie służy wzmacnianiu interesów rodziny w państwie.
Piotrowski podkreślił, że dzieci są w tym rozwiązaniu traktowane przedmiotowo, jak składniki majątku. - Kiedyś uważano, że kto ma więcej ziemi, ten ma więcej praw politycznych. Tutaj, uznajemy, że liczba głosów zależy od liczby dzieci. Czy te dzieci mają cokolwiek do powiedzenia? Osoby do 18. roku życia nie będą inaczej traktowane, jak nieruchomości. To jest trudne do przyjęcia - zaznacza.
- Czy projektodawcy biorą pod uwagę wyłącznie dzieci narodzone czy także dzieci poczęte? A jeżeli poczęte, to jak to dokumentować ? Czy korzystanie z praw wyborczych, zależnych od liczby dzieci, ma być obowiązkiem obywateli czy prawem obywateli? Czy ten, kto ma dzieci, będzie to musiał zgłosić władzy, żeby skorzystać z swoich praw wyborczych czy też władza sama będzie tego dochodzić, ile on tych dzieci ma i z którego małżeństwa? - pyta konstytucjonalista. Jego zdaniem to nadmierna, nieproporcjonalna i nie znajdująca uzasadnienia ingerencja w prywatność, którą gwarantuje nam w szczególności art. 47 konstytucji, mówiący, że każdy ma prawo do ochrony prawnej życia rodzinnego. Obywatel może sobie nie życzyć, żeby mu zaglądano w jego życia rodzinne. Może sobie również nie życzyć, żeby władza ustalała, że on dzieci nie ma i przez to jest gorszym obywatelem i ma mniejsze prawa polityczne.
Ekspert uważa, że dla doraźnych korzyści politycznych nie należy narażać reguł konstytucyjnych, w szczególności zasady równości i zasady poszanowania prawa do prywatności, a także tego, jak konstytucja traktuje dzieci - nie przedmiotowo, tylko podmiotowo. Konstytucja mówi, że wychowanie powinno uwzględniać przede wszystkim dojrzałość dziecka, wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania. Zdaniem Piotrowskiego niewątpliwe należy chronić życie rodzinne, ale przez konkretne posunięcia, które sprawią, że rodziny wielodzietne będą miały większe szanse, nie stania się obiektem uwodzenia ze strony polityków, ale dotrwania do końca miesiąca.