Beata Kempa: premier Beata Szydło czuje się dobrze, nawet dziś może podejmować decyzje
Pani premier czuje się dobrze i niebawem może wrócić do swoich obowiązków, a nawet dziś, w każdej chwili podejmować decyzje, które leżą we władaniu premiera - mówiła w RMF Beata Kempa. Szefowa Kancelarii Premiera podkreśliła jednak, że "wszystko jest w rękach lekarzy". - Sama premier oświadczyła, że czuje się bardzo dobrze, ale tę decyzję pozostawia lekarzom - dodała. Nie zgodziła się też z zarzutami o niewystarczającym informowaniu o stanie zdrowia Szydło. - Były informacje dotyczące stanu zdrowia i były one dla wszystkich wystarczające, a ci którzy chcieli pogłębionych informacji, no to... wybaczcie państwo - mówiła Kempa.
Minister w KPRM nie zgodziła się z zarzutami, że Polacy są niewystarczająco i szczątkowo informowani, szczególnie przez lekarzy, co do stanu zdrowia Beaty Szydło. - Tych komunikatów było kilka od momentu zdarzenia - wskazywała Kempa. - W dniu samego zdarzenia lekarz szpitala w Oświęcimiu wydał komunikat, potem rzecznik rządu wydał komunikat dla PAP, przed szpitalem był briefing, potem także minister Mariusz Błaszczak miał konferencję prasową i premier komunikowała się za pośrednictwem Twittera - wymieniała Kempa. - Ja rozumiem, że święte prawo mediów jest pytać, ale jeśli chcecie spekulować, domagacie się szczegółowych informacji, dotyczących bardzo szczegółowego stanu zdrowia, to my nie mamy przepisów w polskim prawie (zobowiązujących do informowania w takich sprawach - przyp. red.) (...) Były informacje dotyczące stanu zdrowia i te informacje były dla wszystkich wystarczające, a ci którzy chcieli pogłębionych informacji, no to... wybaczcie państwo - wskazywała szefowa Kancelarii Premiera.
Dopytywana, czy w obliczu wszystkich wypadków, które miały ostatnio miejsce, jest zaufanie do Biura Ochrony Rządu, Kempa wskazywała, iż "ten przypadek, jak każdy inny, będzie bardzo poważnie zbadany przez prokuraturę". - Oczywiście ważne, żeby sprawa była zbadana w spokoju i bez całej tej wrzawy politycznej, która ostatnio się odbywa na bardzo niskim poziomie merytorycznym. "Polityczna" to nawet za duże słowo, bo ja to obserwowałam wczoraj i to było na poziomie imienin u cioci. To było okropne, tak nie powinno się dziać i szkoda że (odbywało się to przyp. red.) z udziałem czołowych polityków opozycji - wskazała.
Oceniła, że powinni oni "uspokajać sytuację i bić się we własne piersi, bo zostawili służby w takim a nie innym stanie". - W ciągu roku trudno naprawić całą sytuację. My w ciągu roku kupiliśmy i tak bardzo dużo sprzętu, wiele procedur już udało się w sensie formalno-prawnym poprawić, ale to wymaga głębokiej reformy, którą my w tej chwili piszemy. Mieliśmy szczyt NATO czy ŚDM, akurat tutaj policja, wojsko czy BOR sprawdziły się świetnie, ale te służby wymagają głębokiej reformy - podkreśliła.
Dopytywana, dlaczego przez ponad rok rządzenia szef MSWiA Mariusz Błaszczak nie zreformował Biura Ochrony Rządu, Kempa obarczyła winą poprzedni rząd PO. - To nie jest tak, że w ciągu roku wyszkoli się osobę, która może pracować z najważniejszymi osobami w państwie, to jest kwestia co najmniej 8-10 lat. To są zapóźnienia wieloletnie. To co udało się robić w ciągu roku (rządzenia PiS - przyp. red.), to udało się to kupić sprzęt, bo tu były bardzo duże opóźnienia, i przede wszystkim odrabiać straty - mówiła, wskazując jednocześnie, iż dużym problemem BOR sa braki kadrowe. Jak tłumaczyła, w ciągu minionego roku trzeba było też zabezpieczyć najpilniejsze wydarzenia, którymi były szczyt NATO w Warszawie i Światowe Dni Młodzieży. - To było w pierwszej kolejności do zabezpieczenia: sprzęt i ludzie - podkreślała. Wskazała, że w zeszłym roku PiS przeprowadził największy nabór do Biura Ochrony Rządu. - Przez poprzednie lata te wakaty były były nieobsadzane, to były zaniedbania wieloletnie - podkreśliła.
Pytana, czy szef MSWiA nie powinien podać się do dymisji, Beata Kempa wskazała, że "Mariusz Błaszczak coś robi ws. reform". - Pod jego nadzorem zakupiono sprzęt, przeprowadzono większy nabór, doprowadzono do korekty przepisów - wymieniała. - Nie powinien podać się do dymisji, tylko dalej wykonywać plan, który sobie założył - oceniła.