12‑latka: byłam w środku, kiedy rozpylono gaz
12-letnia Iwonka była w środku KDT, kiedy do środka wrzucono gaz. Już w nocy była w hali wraz z mamą. – Przykro mi, że pani prezydent chce zniszczyć KDT. To jest jedyna praca mojej mamy. Martwię się o przyszłość – mówi Iwonka w rozmowie z Wirtualną Polską.
21.07.2009 | aktual.: 22.07.2009 11:45
Iwonka opowiada, że z hali wyszła ze łzami w oczach. W środku, wspomina, wyglądało strasznie. Babcia dziewczynki starała się wejść po nią do środka, ale ochrona nie chciała jej wpuścić. – Pościskali mi ręce tak, że do teraz mnie bolą. Widziałam mężczyznę, któremu poleciała krew. Życzę władzom miasta, żeby te wszystkie łzy im bokiem wyszły – mówi babcia dziewczynki.
12-latka mówi, że jej mama została w środku, nie chce się poddać. – Boję się o nią i o przyszłość swojej rodziny. Hala KDT to była cała praca mojej mamy, więcej nie miała – mówi zrozpaczona dziewczynka.
W hali KDT było więcej dzieci. Rodzice 1,5-rocznego chłopczyka przyjechali do KDT o 6:00 rano. Ojciec dziecka mówi, że nie spodziewał się takiej walki z władzami i „gwałcenia praw obywatelskich”. – Myślałem, że żyjemy w Polsce, w państwie prawa. Myślałem, że mamy demokrację, a nie takie coś, że potraktują ludzi gazem. Za co? Za to, że chcą pracować? – pyta ojciec.
Rozpylono gaz
„Do boju KDT, nie damy, damy się. Marsz, marsz, marsz, do boju marsz. Zwycięstwo czeka nas”, „Gestapo”, „Bandyci” – takie m.in. hasła i piosenki wykrzykiwali handlarze broniący KDT. Wśród nich był Wojciech Papis, Wiceprezes Kongregacji Przemysłowo-Handlowej. Jego zdaniem władze miasta łamią prawo, likwidując halę. Powołuje się na artykuł 585 Kodeksu Spółek Handlowych, który mówi, że kto bierze udział w tworzeniu spółki handlowej (miasto Warszawa brało udział w tworzeniu spółki handlowej KDT) lub jest członkiem jej zarządu (przedstawiciele miasta są w radzie zarządu spółki) i działa na jej szkodę (eksmisja kupców z KDT jest działaniem na szkodę spółki), podlega grzywnie i karze pozbawienia wolności. Papis ma nadzieje, że o finale sporu zadecyduje sąd. – Myślę, że nawet nie sąd cywilny, a karny. Będę apelował do komornika, żeby odstąpił od działań – mówi.
Damian Grabiński, rzecznik KDT, nie kryje rozgoryczenia – miasto zapowiadało pokojowe wejście komornika, a ochrona nagle wprowadziła gaz. Pytany o powody, dla których w środku hali znajdowały się dzieci, jak choćby 1,5-roczny chłopczyk, odpowiada, że po prostu rodzice nie mieli co z nim zrobić. Nie przypuszczali, że rozegrają się tam dantejskie sceny.
W nocy w hali było ok. 1000 osób. Część przyjechała nad ranem. – Część ludzi jest nieprzytomna, leżą na korytarzach, opiekują się nimi pracownicy medyczni, których wpuściliśmy do środka. Jedna storna pokazała co potrafi i udowodniła również to, że nie będzie pokojowego rozwiązania – mówi Grabiński.
- Jesteśmy przede wszystkim oburzeni użyciem gazu. Dopiero na skutek interwencji radnego Maciejewskiego do hali został wpuszczony lekarz. Kilka osób jest poparzonych – mówi Lidia Krajewska, udziałowiec spółki KDT. Jej zdaniem wciąż jest szansa na pokojowe rozwiązanie sporu. Handlowcy chcą bowiem zostać w hali jedynie do momentu wybudowania nowego obiektu, gdzie mogliby się przenieść. Zdaniem Krajewskiej władze miasta nie podjęły w tym roku żadnych oficjalnych rozmów z handlowcami. – Właściwie porozumiewamy się przez prasę, to jest dziwna sytuacja – mówi.
Krajewska wspomina spotkanie, w którym m.in. uczestniczyła Hanna Gronkiewicz-Waltz. Prezydent na pytania udziałowców odpowiadała, że „umów należy dotrzymywać”. – I niestety nie dotrzymała – mówi Krajewska. Bezczelnie oszukani?
Poza protestującymi, przed halą można spotkać osoby solidaryzujące się z handlowcami. Radosław Siedlecki, z wykształcenia sprzedawca, przyjechał do centrum zamanifestować swój sprzeciw wobec postępowania prezydent miasta Warszawy. – Moje serce jest razem z Kupieckim Domem Towarowym. Kupcy zostali bezczelnie oszukani przez władze miasta. Spodziewam się, że pani prezydent przyjedzie negocjować z protestującymi – mówi Siedlecki.
74-letnia Warszawianka przyszła wspierać protestujących, bo nie lubi patrzeć jak władze miasta „bezczelnie zabierają ludziom chleb”. Nie kryjąc rozgoryczenia, mówi wprost: „Tego komornika powinni wsadzić na Pałac Kultury, razem z panią prezydentową”.
1 stycznia tego roku umowa dzierżawy Kupieckich Domów Towarowych wygasła, jednak kupcy nie chcieli zwolnić hali. Jak tłumaczą, czują się oszukani, ponieważ 10 lat temu ówczesne władze miasta obiecywały im nowy dom towarowy na Placu Defilad
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska