Założyliśmy mu blokadę, mówię wprost, do ogłoszenia oficjalnych wyników cisza medialna - mówi doradca do spraw kreowania wizerunku Andrzeja Leppera Piotr Tymochowicz.
Jednak Leppera zablokować się nie da. Mniej więcej w tym samym czasie, na konferencji prasowej w Częstochowie zapowiada protesty na wiosnę... Chłopski watażka o niewyparzonej gębie, rozdzielający ciosy na oślep - ten wizerunek Andrzeja Leppera odchodzi w cień. Tak jak zniknął jego grzebyk w tylnej kieszeni spodni, którym przed laty regularnie przyczesywał włosy gestem małomiasteczkowego Don Juana. Dziś Andrzej Lepper, poseł elekt, ma starannie dobrane koszule, garnitury i krawaty. Wypowiedzi nie rażą wulgarnością. Ponad dwa lata temu zdecydował: muszę być bardziej wyważony. W niedzielę, w Koszalińskiem zdobył blisko 45 tysięcy głosów. Najwięcej w okręgu.
To, co go wyprowadza z równowagi najmocniej to krytyka jego wizerunku - tego nie lubi. Nie lubi też uwag na temat rodziny. I co może w jego przypadku brzmieć paradoksalnie, denerwuje się, gdy ktoś zarzuca mu populizm. Jest pojętnym uczniem. Szybko przyswaja gesty i mimikę. Ma dobrą pamięć. Dużo czyta. Ostatnio książki ekonomiczne. Ma pamięć do liczb. Wie, że za chwile będzie mu potrzebna ta wiedza.
Ważne było też zmienianie wizerunku całej "Samoobrony", budowy pozytywnych skojarzeń. To dlatego rozpoczął kampanię jako rycerz na koniu. Wprawdzie o mało z tego konia nie spadł, ale chodziło o skojarzenie "Samoobrony" z rycerskością, to bardzo pozytywny symbol w Polsce - mówi Tymochowicz. Potem na dzień przed wyborami "Rzeczpospolita" zamieściła tekst pod tytułem "Rycerze Leppera". O to chodziło! - śmieje się Tymochowicz. (aso)
Więcej: Życie - Blokada do czwartku