Zwycięstwo Donalda Trumpa. Marcin Bartnicki: Czarny scenariusz i szansa dla Polski
To będzie katastrofa. Po zwycięstwie Donalda Trumpa Polska może znów znaleźć się w centrum historycznych wydarzeń, prawdopodobnie w roli ofiar - taki scenariusz dla Polski przed wyborami w USA zapowiadali niemal wszyscy polscy komentatorzy polityczni. Chociaż prorosyjski prezydent jako nasz najważniejszy sojusznik rzeczywiście brzmi groteskowo, zapowiedzi o naszej śmierci w kuli ognia i zdaniu się na łaskę Boga i Putina są przesadzone. Dla Polski to może być szansa - pisze Marcin Bartnicki (WP Opinie).
08.11.2016 | aktual.: 09.11.2016 09:28
"Bullshit, skonfliktujemy się z Niemcami, Francuzami... Bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy" - mówił w 2014 r. ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski na spotkaniu z Jackiem Rostowskim. "Wiesz, że polsko-amerykański sojusz to jest nic niewarty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa" - twierdził Sikorski.
Opinie byłego ministra z nieformalnego spotkania, które znamy z taśm opublikowanych przez "Wprost", straciły nieco na aktualności po deklaracji państw NATO o rozmieszczeniu w Polsce amerykańskiego batalionu. Jednak po wygranej Trumpa, trudno znaleźć lepsze słowa na określenie sytuacji Polski.
"Gratulacje, teraz będziecie bronić się sami" - stwierdził Trump w kampanii wyborczej, kierując swoje słowa do państw NATO, które "nie płacą rachunków". Miał na myśli niemal wszystkich europejskich członków sojuszu. Tylko pięć państw, w tym Polska, wydaje na armię co najmniej 2 proc. PKB. Według Trumpa, pozostali, to pasażerowie na gapę, którzy zrezygnowali z finansowania własnej armii, bo ochronę zapewniają im Stany Zjednoczone, dlatego amerykańskie wydatki niemal dwukrotnie przekraczają wymagany próg 2 proc. PKB.
Jeśli Trump dotrzyma obietnicy, dla Polski może to oznaczać realizację jednego z dwóch scenariuszy.
Czarny scenariusz
Wycofanie amerykańskich wojsk z Europy spowoduje powstanie luki w systemie bezpieczeństwa całego kontynentu. Braku amerykańskich żołnierzy nie da się szybko uzupełnić. Co więcej, część państw Europy Zachodniej może to zagrożenie zupełnie zignorować, szczególnie zmagające się z wysokim zadłużeniem i falą imigrantów państwa południa Europy.
Dla Polski wycofanie US Army ma również duże znaczenie polityczne. Obecność amerykańskiego batalionu w naszym kraju miała być wyraźnym sygnałem dla Rosji, że Stany Zjednoczone są gotowe bronić każdego sojusznika. To będzie znakomity prezent dla Putina, a Trump niejednokrotnie deklarował zamiar poprawienia relacji z Rosją. W globalnej rozgrywce Moskwa może być dla niego ważniejsza od Warszawy. W takiej sytuacji Putin może mieć szansę na bezkarne wywołanie kolejnego konfliktu, jeśli tylko będzie to w jego interesie.
Bezpieczeństwo Polski zostanie wyraźnie osłabione również dlatego, że Polski rząd postawił na sojusz z USA, jednocześnie wysyłając europejskim państwom NATO wyraźny sygnał, że Polska będzie twardo walczyła o swoje interesy bez względu na straty, jakie spowoduje to w relacjach z Francją czy Niemcami. Widać to najlepiej po decyzji o rezygnacji z zakupu francuskich Caracali. Antoni Macierewicz nie próbował nawet ukrywać, że zamierza zakupić dla polskiej armii amerykańskie Black Hawki.
Jeśli ten scenariusz się spełni, Polska zostanie faktycznie pozbawiona zarówno silnych sojuszy z europejskimi członkami NATO, jak i z kluczowym partnerem, na którego postawiliśmy. W ten sposób słowa Radosława Sikorskiego staną się prorocze.
Strategiczny sojusznik
Trump zmienił nieco deklarowaną wcześniej doktrynę polityki zagranicznej, gdy zaczął zabiegać o głosy amerykańskiej Polonii. W jego słowach nagle pojawiło się uwielbienie dla naszego narodu. Nie łudźmy się jednak, po wyborach puste deklaracje znikną i zostaną chłodne interesy. Jednak również w takiej sytuacji, Polska może mieć dla Trumpa liczne atuty.
Strategiczne położenie Polski i fakt, że mamy prawo weta w UE może działać na naszą korzyść. W dodatku nasz rząd preferuje amerykańskie firmy, czego najlepszym dowodem jest rezygnacja z zakupu francuskich śmigłowców na rzecz amerykańskich. Dodatkowo twardy styl zarządzania Kaczyńskiego może przypaść Trumpowi do gustu, a sztywne trzymanie się zasad demokracji chyba go specjalnie nie interesuje. To co do tej pory przeszkadzało nam w ułożeniu dobrych relacji z sojusznikami z Zachodu, po zwycięstwie Trumpa może stać się naszym atutem.
Trudno stwierdzić, jak Trump zinterpretuje deklarowany przez nasz rząd wzrost wydatków na wojsko. Z jednej strony pochwalił za to Polskę, z drugiej, biorąc pod uwagę, że naszym oponentem jest Rosja, sojusz z Polską w perspektywie potencjalnego konfliktu zawsze będzie obciążeniem dla USA. Trzeba również wziąć pod uwagę, że obietnice wyborcze szybko rozpłyną się w konfrontacji z realną polityką. Tak było w przypadku obietnicy likwidacji więzienia Guantanamo. Barack Obama kończy właśnie drugą kadencję, a w warunkach nieprzystających do standardów światowego strażnika demokracji nadal przebywają setki więźniów.
Jeśli spełni się drugi, bardziej optymistyczny scenariusz, Polska stanie się strategicznym partnerem USA i odpowiednikiem Izraela w Europie Środkowej, oczywiście w odpowiednio mniejszej skali i o mniejszym znaczeniu strategicznym. Nie oznacza to, że nasze PKB skoczy nagle do poziomu bliskowschodniej potęgi gospodarczej. Nie bierzcie jeszcze kredytów na poczet przyszłych zysków.
Polska znów stanie się dla Zachodu faktycznym lub wyobrażonym przedmurzem. Nawet jeśli dla części polskiego społeczeństwa będzie to powód do dumy, w epoce broni atomowej brzmi to jakby romantycznie od opowieści o bohaterach broniących Kresów.
Na szczęście jest jeszcze trzeci, najbardziej prawdopodobny scenariusz. Jeśli Trump kłamał w kampanii wyborczej, Polska go nie obchodzi i dla nas nic się nie zmieni.
Marcin Bartnicki, WP Opinie
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.