Zuzanna Kurtyka: tropy wiodą do Rosjan
Zawartość zdjęć, czas ich wykonania świadczą jednoznacznie, że zrobiła je osoba z rosyjskich służb, które były na miejscu katastrofy, ewentualnie był to ktoś z otoczenia Władimira Putina - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie Instytutu Pamięci Narodowej, Januszu Kurtyce.
23.10.2012 | aktual.: 23.10.2012 10:13
"Rossijskaja Gazieta" wśród odpowiedzialnych za publikację zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej wskazuje rodziny. Zdaniem Zuzanny Kurtyki, jakiekolwiek odniesienia do rodzin ofiar w tym kontekście są "po prostu śmieszne i są przejawem głupoty".
- Tekst ma za zadanie mącenie ludziom w głowach, ale opiera się na tak oczywistym kłamstwie, że nie wiem, po co został wytworzony - mówi wdowa po Januszu Kurtyce. Jak podkreśla, rodziny wyjechały do Federacji Rosyjskiej w niedzielę, 11 kwietnia 2010 roku wieczorem, a w jej ocenie wszystko wskazuje na to, że zdjęcia powstały tuż po katastrofie 10 i 11 kwietnia.
Zuzanna Kurtyka w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" relacjonuje, że od chwili pojawienia się rodzin ofiar w Moskwie, zostały one otoczone kordonem służb. - Służby rosyjskie zabierały aparaty, kamery osobom próbującym robić zdjęcia (...). Nie sądzę, by ktoś z Polaków miał w tym okresie tak swobodny dostęp do miejsca katastrofy - ocenia.
- Zawartość zdjęć, czas ich wykonania świadczą jednoznacznie, że zrobiła je osoba z rosyjskich służb, które były na miejscu katastrofy, ewentualnie był to ktoś z otoczenia Władimira Putina - mówi wdowa po prezesie Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreśla, tego typu publikacje są bardzo bolesne dla rodzin ofiar. - Nie wiem jak inni, ale ja zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że nikt z nami się nie liczy. Czasami odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z celowym pastwieniem się nad nami. Tak to odczuwam. Niestety takie zachowanie nie dotyczy tylko rosyjskich instytucji - mówi w rozmowie z gazetą Zuzanna Kurtyka.