"Zrobiliśmy to dla synów". Elitarna grupa odnalazła ciało żeglarza
- To była niezwykle trudna emocjonalnie akcja. Żeglarze znaleźli ciało żeglarza i oddali je żeglarzom. Wykonaliśmy to zadanie dla synów. Włożyliśmy w nie całe serce - przyznaje Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP. Na jeziorze Pogoria III w Dąbrowie Górniczej odnaleziono ciało zaginionego mężczyzny.
24.10.2021 13:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W sobotę 9 października do jeziora Pogoria III wpadł 54-letni żeglarz. Był pasjonatem. Trimaran, na którym pływał, zbudował sam. Swoją pasją zaraził synów.
- Byłem gdzieś w lesie, jechałem samochodem i słuchałem historii, którą opowiadał mi syn tego żeglarza. Nie mogłem postąpić inaczej, zebrałem grupę najlepszych specjalistów i postanowiłem pomóc - opowiada WP Maciej Rokus.
Grupa Specjalna Płetwonurków RP przyjechała pro publico bono na prośbę synów i komisarza Piotra Peterka z Dąbrowy Górniczej. To elitarny zespół. Zajmują się najtrudniejszymi sprawami i pracują z najlepszym sprzętem. To właśnie oni odnaleźli w 2019 roku ciało Piotra Woźniaka-Staraka.
Zobacz też: COP26 to szczyt klimatyczny ostatniej szansy? "Ten apel musi być słyszany jeszcze bardziej"
Praca na wodzie odbyła się po specjalnych przygotowaniach i wielu godzinach intensywnej pracy sztabu logistycznego.
- Sama akcja trwała niecałe cztery godziny. Dużo dłużej trwała analiza całego zdarzenia, łącznie z wizją lokalną z udziałem wiarygodnego świadka. (...) Wzorowo układała się nasza współpraca z Komendą Miejską Policji w Dąbrowie Górniczej. Bardzo zaangażowani w sprawę byli Piotr Peterka i Rafał Gwiazda - tłumaczy szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Akcja poszukiwawcza. "Było zupełnie ciemno"
Jak przyznaje Rokus, do Dąbrowy Górniczej trafili akurat na zakończenie sezonu żeglarzy.
- Byłem rozbity rozmową z synem tego mężczyzny, ale wiedziałem, że musimy działać z największą starannością. (...) Trzeba było psychicznie znaleźć się na tym trimaranie, żeby odtworzyć bieg wydarzeń. (...) Sama akcja to ponad 3 godziny intensywnego myślenia, to wszystko odbywało się w kompletnej ciszy. Wyłączyliśmy też światła, była totalna ciemność - opowiada.
Ciało 54-latka zespół oddał zgodnie z procedurą śledczym.
- My stąd odjeżdżamy i jedziemy w swoją stronę. Ale rodzina żeglarza musi z tym żyć. Ten żal do udźwignięcia jest dla nich. Dla nas to nie była rutynowa praca tylko zadanie dla rodziny. Wykonaliśmy je najlepiej, jak umieliśmy - podsumowuje Rokus.
Specjalne podziękowania szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP skierował do Macieja Ciesielskiego, który obsługiwał urządzenia hydrograficzne oraz Wacława Orcholskiego, kapitana jednostki hydrograficznej i zespołu nurków.