Zostanie odwołany, bo był w socjalistycznej młodzieżówce?
Jarosław Kołodziejczyk, członek
zdominowanego przez Platformę Obywatelską zarządu województwa
śląskiego kierowanego przez marszałka Janusza Moszyńskiego, był w
latach 80. pracownikiem Zarządu Wojewódzkiego Związku
Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Ta informacja może być
podstawą do odwołania go ze stanowiska - pisze "Dziennik
Zachodni".
Kołodziejczyk jest jedynym członkiem zarządu województwa, który nie jest radnym. Wszedł do władz wojewódzkich bocznymi drzwiami, bo miał poparcie poprzednich władz PO w Katowicach. W kuluarach mówi się, że został beneficjentem nieoficjalnego układu Katowice-Gliwice, który zdominowały władzę w Sejmiku regionu. Wszedł do zarządu i korzysta z 10-tysięcznej pensji, bo był najbliższym współpracownikiem posłanki Elżbiety Pierzchały, szarej eminencji śląskiego PO.
Pierwsze podejrzenia wobec przeszłości Kołodziejczyka zrodziły się z chwilą, gdy zwlekał on z opublikowaniem na stronie internetowej Urzędu Marszałkowskiego swojego życiorysu. Początkowo tłumaczono to kłopotami technicznymi, w końcu wyszło na jaw, że tak naprawdę chodziło o jego przeszłość. Lider lewicy w naszym regionie - poseł Zbyszek Zaborowski nie przypomina sobie, aby miał okazję współpracować z Kołodziejczykiem.
Niewykluczone, że ujawnienie przeszłości Kołodziejczyka stanie się powodem jego odwołania. Podjasnogórskie struktury PO już od dawna narzekają, że po raz pierwszy od 1998 roku dawne województwo częstochowskie nie ma żadnego członka w zarządzie regionu. W miejsce Jarosława Kołodziejczyka mógłby nim zostać Grzegorz Sztolcman, dyrektor miejscowego szpitala, w praktyce lider PO ziemi częstochowskiej - podaje "Dziennik Zachodni". (PAP)