Zoo szuka opiekunów tygrysów. Wiadomo, ile można zarobić
Ogród zoologiczny we Wrocławiu poszukuje opiekunów do zwierząt drapieżnych. "Choć praca jest wymagająca, daje wiele satysfakcji i poczucie spełnienia" - czytamy na stronie zoo. Ogród może mieć jednak problem ze znalezieniem pracownika na to stanowiska, ponieważ kilka lat temu na jego terenie doszło do tragedii. Zagryziona została właśnie osoba, która zajmowała się tygrysami.
"Młodszy opiekun zwierząt drapieżnych poszukiwany! Na wstępie ostrzegamy, bez upiększeń: trzeba będzie się pobrudzić, nadźwigać i napocić" - można przeczytać na profilu Zoo Wrocław na Facebooku.
Do obowiązków nowych pracowników należeć będą: urozmaicanie wybiegów, wymiana ściółki, sprzątanie pawilonów, odbieranie dostaw z magazynu, przygotowywanie pokarmu oraz uważne obserwowanie zwierząt.
"Choć praca jest wymagająca, daje wiele satysfakcji i poczucie spełnienia. Dzięki Twojej trosce i zaangażowaniu, zwierzęta będą mogły cieszyć się lepszym życiem" - napisano na profilu zoo.
Opiekun drapieżników poszukiwany
Każdy, kto chciałby zostać opiekunem zwierząt na wybiegach musi mieć wykształcenie co najmniej średnie, cechować się dobrym stanem zdrowia, a także odpornością na stres.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie "Gazeta Wrocławska", opiekun może zarobić około 4,6 zł netto. Rekrutacja zakończy się 10 lipca.
Tragedia w ZOO we Wrocławiu. Tygrys zagryzł opiekuna
W 2015 roku we wrocławskim ogrodzie zoologicznym doszło do tragedii. Tygrys zagryzł swojego opiekuna.
Do tragedii we wrocławskim zoo doszło podczas rutynowych czynności. - Podczas sprzątania wybiegu nie powinna się zdarzyć sytuacja, gdy są nim jednocześnie człowiek i zwierzę, w tym przypadku tygrys. W czasie prac porządkowych na wybiegu tygrysy przebywają w specjalnym pawilonie - mówiła wówczas WP mł. insp. pracy Agata Kostyk-Lewandowska z Okręgowej Inspekcji Pracy we Wrocławiu.
Opiekun został zaatakowany na wybiegu przez samca tygrysa sumatrzańskiego. Na miejsce wezwano pogotowie, jednak rany okazały się na tyle poważne, że mężczyzna zmarł na miejscu.
Przeczytaj również:
Źródło: "Gazeta Wrocławska"