Żona Ryszarda Kalisza startuje w wyborach. "Mój kraj idzie w stronę faszyzmu"
Ryszard Kalisz na dobre zrezygnował z polityki. Puste miejsce postanowiła zająć jego żona - Dominika. - Jest mi wstyd za ten Sejm - mówi Wirtualnej Polsce Dominika Kalisz. I dodaje, że kandyduje, ponieważ wcześniej została wybrana do zarządu osiedla, na którym mieszka.
08.10.2018 | aktual.: 08.10.2018 08:46
Do tej pory na plakatach wyborczych oglądaliśmy Ryszarda Kalisza. Teraz zamiast niego jest pani. Dlaczego postanowili się państwo zamienić miejscami?
Nie zamieniliśmy się miejscami. Mąż mój był politykiem pełniącym wysokie funkcje państwowe, a ja działam lokalnie i obywatelsko. Zdecydowałam się kandydować, ponieważ wcześniej zostałam wybrana na członka zarządu mojego osiedla na Bielanach. Chcę dbać o dzielnicę i dobro wspólne. Mam bardzo wysokie kompetencje prawnicze. Wszystko osiągnęłam dzięki sobie. Pracuję jako adwokat i działam społecznie.
Pani mąż musiał zrezygnować, by zrobić miejsce dla pani?
Absolutnie nie. Samodzielnie podjął decyzję o tym, żeby nie kandydować w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Chociaż konsultował się ze mną, co oczywiste.
Dlaczego?
To jest pytanie do niego. Ja w sferze publicznej chcę działać dla dobra wspólnego. Sama świata nie zmienię, ale postanowiłam działać, zaczynając od własnego podwórka. Dostaję mnóstwo skarg. Do Rady Dzielnicy Warszawa-Bielany z listy PiS startuje 21-letni kolega Patryka Jakiego. Jakie ma on kompetencje? Wszystkie słupy oblepił plakatami wyborczymi. Ludzie są oburzeni.
Czym chciałaby się pani zajmować w samorządzie?
Kandyduję na radną dzielnicy Bielany w Warszawie.
Chodzi mi o tematykę, zakres spraw, nad którymi chciałaby pani pracować.
Prawne aspekty działania samorządu. Ochrona zieleni i oświata. To bliskie mi sprawy. Wiem, jak trudno zapisać dziecko do publicznego przedszkola. Mam dwóch synów. Starszy chodził do publicznej szkoły, młodszy do publicznego przedszkola. Początkowo korzystałam z pomocy opiekunki.
Były problemy z miejscem w przedszkolu?
Rok po porodzie zaczęłam pracować. Zatrudniłam opiekunkę. Teraz syn ma 3 lata i chodzi do przedszkola.
Czy start w wyborach samorządowych to pierwszy krok do kariery politycznej?
Gdybym chciała się zajmować polityką, to bym startowała w wyborach parlamentarnych. Jednak obecnie jest mi wstyd za ten Sejm, cały parlament. Co do zasady, nie ma opozycji. Ale nie wykluczam zaangażowania politycznego. Na razie chcę działać społecznie i dlatego zdecydowałam się startować na radną.
Startuje pani z komitetem utworzonym przez byłego polityka SLD Grzegorza Pietruczuka. Która partia jest pani najbliższa?
Startuję z Obywatelskiego Komitetu "Razem dla Bielan". Dzisiaj żadna partia mi nie odpowiada. Jestem bezpartyjna, ale najbliższa jest mi wolnościowa lewica. Chciałabym, aby każdy człowiek czuł się dobrze w naszym wspólnym domu. Dla mnie najważniejsze jest poszanowanie prawa i wolności oraz szacunek dla każdego człowieka. Na prawej stronie sceny politycznej tego nie widzę. Wiadomo, że nie ma idealnego systemu, utopie nie istnieją. Demokracja z poszanowaniem praw mniejszości i gwarancje ochrony praw i wolności obywatelskich są najważniejsze.
Przed wyborami zgłaszały się do pani partie polityczne z propozycją startu?
Nie, ale i tak nie przyjęłabym takiej propozycji.
Uważa pani, że aborcja powinna być dostępna na życzenie?
Na pewno jestem przeciwniczką propozycji PiS, by całkowicie zakazać aborcji. Kobieta powinna decydować sama o własnym ciele. Tym bardziej, że mężczyźni potrafią być okrutni w stosunku do kobiet.
Kilkanaście dni temu w Parku Bródnowskim kobieta została zgwałcona w środku dnia. Jak zapobiegać takim sytuacjom?
Trzeba poprawić bezpieczeństwo kobiet w Warszawie. Lepiej musi pracować policja i straż miejska. Należy nagłaśniać takie sprawy w mediach. Jest dużo patologii, z którą trzeba walczyć oddolnie.
Chciałaby pani pomagać rodzinom, kobietom. Co pani proponuje w tej kwestii?
Pomoc rodzinie została zaniedbana, ale z drugiej strony nie może być tak, że rodzina utrzymuje się tylko ze świadczeń społecznych. Trzeba pomagać potrzebującym. Polska powinna być krajem otwartym. Mamy już przecież ponad dwa miliony Ukraińców. Jeśli będą dostępne wysokie świadczenia, uchodźcy będą do nas przyjeżdżać, by z nich korzystać. Jestem za tym, by wspierać rodziny, matki, ale głównym postulatem jest łatwy dostęp do żłobków i przedszkoli. Każde dziecko powinno mieć zagwarantowane miejsce w takiej placówce. Nie powinno to jednak obejmować osób, które mieszkają w Warszawie, ale nie są tu zameldowane i nie płacą tu podatków.
Pobiera pani z mężem 500+?
Pobieram na drugiego syna. Jednak bolą mnie sytuacje, że ludzie rezygnują z pracy, bo mają czworo dzieci i pobierają to świadczenie. To dotyczy głównie ludzi na prowincji, ale w Warszawie też się zdarza. Wolą być bezrobotni, niż zarabiać. Jeśli zagwarantujemy im miejsca w żłobkach i przedszkolach to 500+ zacznie przynosić efekty, bo rodzice będą mogli się rozwijać, a dzieci będą się uspołeczniać. Martwię się o przyszłość moich dzieci.
Dlaczego?
Chciałabym, żeby miały szansę dorastać w normalnej rzeczywistości, ale boję się, że mój kraj idzie w stronę faszyzmu.
Boi się pani polityki rządu PiS?
Martwię się tym, co się dzieje w Polsce. Zobaczymy, co będzie dalej. Póki co, chodzimy z mężem i dziećmi na protesty w obronie sądów i Konstytucji.
Mąż udziela pani rad dotyczących startu w wyborach?
Tak, ale decyzję o starcie podjęłam samodzielnie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl