Żółwie tempo Polski według Niemców
Dziennik berliński "Die Tageszeitung" z 1 czerwca pisze, że w Polsce narasta strach przed następstwami przystąpienia do UE. Odkąd gorące tematy pojawiły się na negocjacyjnym stole w Brukseli, Polska spadła w tzw. pierwszej grupie akcesyjnej na ostatnie miejsce. Polskie żądania są całkiem nierealistyczne.
Zagraniczni przedsiębiorcy i inwestorzy musieliby czekać 18 lat na swobodny dostęp do polskiego rynku nieruchomości. Dopiero później, wg konserwatywnego, mniejszościowego rządu AWS w Warszawie, kraj byłby gotów do sprostania konkurencji starych członków UE. Z drugiej strony polski rząd oczekuje natychmiastowego dostępu do unijnego rynku pracy dla swych obywateli.
Również polskie media tę negocjacyjną strategię rządu rozpoznają od dawna jako wyborczą kiełbasę, jako wyborczy upominek, który jednak w jesiennych wyborach do parlamentu przyniesie rządzącej AWS niewiele głosów. Ta sztywna strategia negocjacyjna bardziej Polsce szkodzi, niż pomaga.
[...] Obecnie Polska nie może już zwalać winy za odwlekanie procesu akcesji na Francję, Hiszpanię czy Portugalię, ponieważ państwa te w kwestii swobody pracy przyłączyły się do opinii większości UE... A wraz z tym rolę straszaka narodu ponownie przejęły Niemcy. Ponieważ już przed kilkoma tygodniami w Malmö niemiecki minister finansów, Hans Eichel, ostrzegał, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości co do finansowych zdolności kandydatów [sprostania unijnym zobowiązaniom] data akcesji winna zostać raz jeszcze przesunięta. Polacy zareagowali na troski Hansa Eichela okrzykiem oburzenia: Ci Niemcy! Ciągle ci Niemcy.
Rzeczywiście, ostatnio hiobowe wieści z Brukseli docierały [do Polaków] przeważnie z ust niemieckich. Czy to w kwestii nabywania ziemi, swobody pracy czy norm ekologicznych albo zarazy BSE - to zawsze Niemcy ostrzegają, grożą, żądają albo tylko po prostu przekazują złą wiadomość. W ten sposób niedobry termin o niemieckim dyktacie stał się w Polsce znów modny. Gwarantem realizacji tego niemieckiego dyktatu w UE jest dla wielu Polaków Guenther Verheugen, brukselski komisarz odpowiedzialny za rozszerzenie UE. Ten przedstawiciel Niemiec w UE wydaje się być odpowiedzialnym za wiele porażek, które ponieśli polscy negocjatorzy w ostatnich miesiącach. [...] (T.M./pr)