Żołnierze toną w błocie na froncie. "Przed tym się nie schowasz, biją gęsto"

Wojna w Ukrainie jest w punkcie, w którym obie strony okopały się i powróciła taktyka znana z Wielkiej Wojny. Żołnierze toną w błocie, artyleria zamienia kraj w księżycową pustynię, a natarcia grzęzną w ogniu karabinów maszynowych. Do tego smród ludzkich ekskrementów i ciał, ciągłe wybuchy, przed którymi ciężko się skryć. Tak wygląda wojna w okopach.

Okopy na froncie ukraińskim
Okopy na froncie ukraińskim
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2022 Anadolu Agency

17.12.2022 19:52

Temperatura oscylująca tuż poniżej zera spowodowała, że oddziały zmechanizowane Rosji i Ukrainy utknęły w błocie. Front zamarł i rozpoczęło się budowanie kolejnych linii okopów i umocnień. Robią to przede wszystkim Rosjanie, którzy ustawili linie okopów na głębokość do 70 km. Okopy są budowane nawet w trzech obwodach na terytorium Federacji Rosyjskiej – biełgorodzkim, kurskim i rostowskim. Trwa budowa umocnień polowych, rowów i zapór przeciwczołgowych.

Rosyjski sprzęt inżynieryjny wykopuje transzeje i stawia tzw. zęby smoka - betonowe ostrosłupy, które, w normalnych warunkach są wylewane na wspólnym fundamencie. Rosjanie ostrosłupy po prostu ustawiają w kilku rzędach na gołej ziemi. W dodatku są puste w środku, a nie jednolite. W zasadzie nie stanowią żadnej przeszkody. Ukraińska artyleria dość szybko poradzi sobie z przebiciem przejść między nimi.

Umocnienia budowane są także na zaporożczyźnie - na kierunku mariupolskim i melitopolskim. Zwłaszcza ten ostatni jest troskliwie rozbudowywany, ze względu na ochronę podejść do Krymu. Tam spodziewana jest kolejna ukraińska kontrofensywa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Władze wojskowe Rosji obawiają się, że kolejne uderzenie może wedrzeć się równie głęboko, co wrześniowe pod Izjumem. Gdyby powtórzono sukces, Ukraińcy mogliby, w pogoni za uciekającymi Rosjanami, przekroczyć granicę państwową. Na razie jednak jest to niemożliwe. Wszelkie próby walki manewrowej hamuje pogoda.

Pod Pawliwką w obwodzie donieckim Rosjanie próbowali zdobyć stare linie okopów i umocnień, które Ukraińcy utrzymują w tamtym rejonie od lat. Posiadają rozbudowane umocnienia i znakomicie wstrzelane karabiny maszynowe. W tym historyczne karabiny maszynowe Maxim, które sprawdziły się w okopach obu wojen światowych, wojen lat 1918-22, a także wojny o Chaco i chińsko-japońskiej.

Od 2014 roku Maximy bronią linii okopów przed rosyjskimi atakami. Na stałych pozycjach nie ma obecnie lepszej broni. Jest ona chłodzona wodą, która cały czas krąży, studząc lufę. Dzięki temu żołnierze mogą prowadzić ogień ciągły, bez przerw na schłodzenie. Dodatkowo nie boją się mrozu, błota i brutalnego traktowania. Właśnie na taką pozycję próbowali uderzyć Rosjanie.

Ich piechota nacierała w błotnistej brei, sięgającej do kolan. Bojowe wozy piechoty utknęły na otwartym polu. Dość szybko Ukraińcy zatrzymali pierwszą falę. Kolejna, która ruszyła na pomoc, musiała zawrócić, aby nie ugrzęznąć w błocie. I nie był to jednorazowy wypadek.

Wszyscy czekają na mróz, który ma sięgać nawet 20 stopni poniżej zera. Ma on ułatwić operacje uderzeniowe i pozwolić na kontynuowanie ukraińskiej kontrofensywy. Tymczasem żołnierze utknęli pod ziemią.

Życie w okopach

- Nas rotują dość często – mówi Siergiej, oficer ukraińskiej armii. - Mamy duże, wyszkolone rezerwy, które pozwalają na odpoczynek. Walka w okopach jest ciężka.

Żołnierze chronią się przed ogniem artylerii w okopach pełnych wody. Front przypomina obrazki spod Verdun w 1916 roku. Ziemia jest przeryta pociskami, życie toczy się pod ziemią, a strefę walk można rozpoznać z daleka po tysiącach kikutów rozerwanych drzew. Przy czym ukraińskie wyposażenie osobiste jest znacznie lepsze od rosyjskiego.

Rosyjskie mundury znajdują się na poziomie zaawansowania, jaki miał amerykański mundur zimowy na początku lat 90. XX wieku. Podobnego typu mundury wojska państw skandynawskich i Kanady używały już w latach 80. XX wieku. Po przemoknięciu staje się ciężki i niewygodny.

Rosyjscy żołnierze wykazują duże zmęczenie walką, wynikające ze słabej aprowizacji, niskiej jakości ekwipunku i braku odpowiednio wyszkolonych rezerw. W wielu przypadkach do niewoli trafiają oszołomieni, kołowani i półświadomi Rosjanie. Najczęściej z ostatniego poboru.

- Oni mają dość – opowiada Siergiej. - Wyglądają jak łachmaniarze. Masą ich gonią, bo ludzi mają dużo i się z nimi nie liczą.

- Najgorsza jest artyleria. Przed tym się nie schowasz, a Ruskie biją gęsto – dodaje.

Na froncie od połowy października ciężar walk wzięła na siebie artyleria. Obie strony szacują, że około 60 proc. aktualnie ponoszonych strat bojowych związanych jest z działaniem artylerii frontowej.

Podczas walk w listopadzie Ukraińcy wystrzeliwali od 6 do 7 tys. pocisków artyleryjskich dziennie. Rosjanie około 40 tys. W okresie intensywnych walk nawet 60 tys. dziennie. Dla porównania wojska NATO podczas najcięższych walk w Afganistanie wystrzeliwały maksymalnie 300 pocisków dziennie!

Jeśli dodamy do tego artylerię moździerzową, ręczne granatniki i wszechobecne drony, a także ogień maszynowy, prowadzony z umocnionych stanowisk, błoto, smród ludzkich ekskrementów i ciał, będziemy mieć choć urywek tego, jak wygląda wojna w okopach frontu w Donbasie.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Wybrane dla Ciebie