Zobacz fragmenty raportu MAK dotyczące polskiej załogi
Fragment rozdziału "Analiza" z raportu MAK przetłumaczonego na język polski i udostępnionego przez polską komisję badania przyczyn katastrofy smoleńskiej:
"Analizując możliwą motywację załogi, a przede wszystkim jej dowódcy, która wpłynęła na podjęcie decyzji o 'próbnym' podejściu (zamiast o odejściu na zapasowe lotnisko), która to decyzja była w istocie początkiem rozwoju sytuacji szczególnej, Komisja zauważa kilka aspektów, wpływających prawdopodobnie na podjęcie takiej decyzji.
Jak zostało powiedziane w rozdziale 1.17.1, w sierpniu 2008 roku, decyzją dowódcy statku powietrznego wykonującego wówczas lot, pomimo rozkazów Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej i zastępcy Dowódcy Sił Powietrznych RP wykonania lotu do Tbilisi (Gruzja), samolot wykonał zgodnie z planem lotu lądowanie na lotnisku w Gandży (Azerbejdżan), z powodu braku możliwości, w ocenie dowódcy, zapewnienia bezpieczeństwa lotu na nowe lotnisko docelowe. Przypadek ten miał głośny wydźwięk, gdyż wysoko postawione osoby musiały dostać się transportem samochodowym do Tbilisi. Dowódca statku powietrznego, który podjął taka decyzję, w konsekwencji nie był włączany w skład załóg, wykonujących loty z Prezydentem na pokładzie. Zgodnie z dostępną informacją, dowódca statku powietrznego i drugi pilot, którzy wykonywali krytyczny lot 10 kwietnia 2010 roku, w tamtym locie pełnili odpowiednio funkcje drugiego pilota i nawigatora. Jest najbardziej prawdopodobne, że po otrzymaniu informacji o warunkach meteorologicznych poniżej minimum,
dowódca statku powietrznego przypomniał sobie tamtą historię, co potwierdza wypowiedziane przez niego zdanie z godz. 10:16:48: 'Nie wiem, ale jeśli tutaj nie usiądziemy, to on będzie się mnie czepiał'.
W krytycznym locie, otrzymawszy od kontrolerów służby kierowania ruchem lotniczym w Mińsku i Smoleńsku, a także od załogi Jaka-40 informację o nielotnej pogodzie, załoga Tu-154M kilkakrotnie i przez dłuższy czas wymienia między sobą jak i z osobami trzecimi, znajdującymi się w kabinie pilotów (przypis: Identyfikacja głosów zarejestrowanych przez pokładowy magnetofon daje podstawy sadzić, że temat ten był omawiany przez załogę z Dyrektorem Protokołu) uwagi o pogarszających się warunkach pogodowych i możliwych dalszych działaniach. Dyskusja ta wyrażała się w poniższej rozmowie: znajdującymi się w kabinie pilotów uwagi o pogarszających się warunkach pogodowych i możliwych krokach dalszych działań. Oceny te wyrażały się w poniższym dialogu:
10:25:55,1 - Drugi pilot: Na ich oko jakieś 400 widać, 50 metrów podstawy.
10:25:57,6 - Dowódca statku: Ile?
10:25:59,9 - Drugi pilot: 400 metrów widać, 50 metrów podstawy (niezrozumiałe).
10:26:04,5 - nieokreślony rozmówca: (niezrozumiałe).
10:26:05,2 - Drugi pilot: Nie, im się udało.
10:26:07,9 - Drugi pilot: Mówi też, że mgła (niezrozumiałe).
10:26:11,1 - nieokreślony rozmówca: (niezrozumiałe).
10:26:17,1 - Dowódca statku: Panie dyrektorze, wyszła mgła... W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Tak, że proszę zapytać (szefa), co będziemy robili.
10:26:35,6 - nieokreślony rozmówca: Będziemy próbowali? (dyrektor Kazana)
10:26:38,1 - Dowódca statku: Paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby do skutku.
10:26:43,6 - nieokreślony rozmówca: No to mamy problem (dyrektor Kazana)
10:26:44,8 - Dowódca statku: Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe.
10:26:47,7 - nieokreślony rozmówca: Jakie zapasowe? (dyrektor Kazana)
10:26:48,8 - Dowódca statku: Mińsk albo Witebsk.
10:26:51,0 - nieokreślony rozmówca: Mińsk, albo Witebsk... (dyrektor Kazana)
A zatem, naruszenie zasady 'sterylnej kabiny' i obecność na pokładzie dużej liczby VIP-ów najprawdopodobniej wywarły wpływ na podjęcie przez załogę decyzji o wykonaniu 'próbnego' podejścia. (Ten akapit w raporcie jest wytłuszczony)
Jeszcze jednym czynnikiem, mającym oczywisty wpływ na podjętą decyzję był cel samej podróży - udział w uroczystościach w miejscu pamięci w Katyniu. Start samolotu odbył się z opóźnieniem, a startujący wcześniej samolot z grupą dziennikarzy już wylądował, dlatego dowódca statku powietrznego zdawał sobie sprawę ze znaczenia dokonania lądowania właśnie na lotnisku docelowym.
Uwzględniając, że dowódca statku przez dłuższy czas (ponad 5 miesięcy) nie wykonywał podejść do lądowania w trudnych warunkach atmosferycznych (odpowiadających dopuszczeniu 60x800) i po dopuszczeniu do lotów na Tu-154 wykonał zaledwie 6 podejść do lądowania wg NDB (wszystkie w zwykłych warunkach atmosferycznych), nieokreśloność sytuacji związanej z pogorszeniem pogody, wymagała od niego zmobilizowania rezerwy psychologicznej. Najprawdopodobniej, od tej chwili dowódca statku i cała załoga znajdowali się w sytuacji podwyższonego napięcia psychoemocjonalnego".