Będą przecinać kable? Miedwiediew mówi o odwecie
Można by rzec, który to już raz? Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew znowu grozi Zachodowi. Tym razem chce rewanżu za Nord Stream i zapowiada niszczenie "podmorskich kabli komunikacyjnych". - Grunt im się pali pod nogami, więc używają straszaków - mówią Wirtualnej Polsce eksperci. Infrastruktura krytyczna w Polsce i Europie musi być jednak pod specjalnym nadzorem.
16.06.2023 | aktual.: 16.06.2023 21:20
Dmitrij Miedwiediew zagroził Zachodowi przecięciem kabli, które biegną na dnie oceanu.
"Opierając się na dowodach współudziału krajów zachodnich w wysadzeniu gazociągu Nord Stream, nie mamy już żadnych, nawet moralnych ograniczeń, aby powstrzymać się od niszczenia podmorskich kabli komunikacyjnych naszych wrogów" - napisał w mediach społecznościowych wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, były prezydent Rosji.
Przypomnijmy, według źródeł dziennikarzy "The Washington Post", amerykańskie służby i władze miały wiedzieć o "ukraińskich planach ataku na gazociągi" trzy miesiące przed eksplozjami na Morzu Bałtyckim. Do akcji sabotażystów doszło we wrześniu 2022 r. Doniesienia mediów w sprawie gazociągów Nord Stream Miedwiediew uznał za "współudział Zachodu" w eksplozjach.
Zdaniem byłego wiceszefa SKW Macieja Matysiaka, Miedwiediew wypełnia swoją rolę retoryką "zagończyka". Na słowach się skończy, bo chodzi o strach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Grunt im się pali pod nogami"
- To nie jest język dyplomaty, ale ma określone cele. Bazuje na zastraszaniu. Typowa metoda terrorystów, czyli "nieważne co zrobię, ważne abyście się mnie bali, bo zabiję was wszystkich". Rosja stosuje taką retorykę zwykle używając gróźb nuklearnych. Teraz wymierzoną w światłowody. Świadczy to o tym, że Rosjanie są w ciężkiej panice. Grunt im się pali pod nogami, więc używają "straszaków" - mówi płk Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ekspert fundacji Stratpoints.
W podobnym tonie wypowiada się gen. Roman Polko, były szef jednostki specjalnej Grom.
- Miedwiediew już jest nudny. Dziwne, że człowiek, który był na tak wysokich stanowiskach jest tak głupi i prymitywny. Przypomina "kacapów", którzy na froncie kradną lodówki. Przemawia na poziomie Kadyrowa. Rosja chce uprawiać politykę nieobliczalnego mocarstwa i sugeruje, że należy jej się bać. Tyle, że Zachód przestał już wsłuchiwać się w narracje Kremla. Rosja kłamie i będzie kłamać - mówi WP gen. Roman Polko.
Z kolei w ocenie Marcina Falińskiego, byłego oficera Agencji Wywiadu, Miedwiediew ma najpewniej wyznaczoną rolę, by próbować straszyć Zachód.
- Z racji braków sukcesów na froncie i problemów na Kremlu najłatwiej jest odciągnąć uwagę, grożąc Zachodowi. To w ich stylu. Jak nie taktyczna broń jądrowa, to straszenie Kaliningradem i Iskanderami. To ma oddziaływać na zachodnie środki masowego przekazu. Takie wrzutki, w obliczu rozpoczętej kontrofensywy ukraińskiej, będą się pojawiać coraz częściej – komentuje Marcin Faliński.
Zobacz także
"Ruchy Rosjan byłyby wykryte"
Jak podaje CNN, na całym świecie działa około 380 podwodnych kabli o długości ponad 1,2 miliona kilometrów. Podwodne kable są niewidzialną siłą napędzającą współczesny Internet, a wiele z nich zostało sfinansowanych przez takich gigantów technologii jak Facebook, Google, Microsoft i Amazon.
- Historia z kablami położonych na dnie oceanów sięga XIX wieku, czyli pierwszych podmorskich kabli telegraficznych między Europą a Ameryką Północną. Dzisiaj mamy światłowody, kable energetyczne, gazowe i ropociągi itd. W samym Bałtyku też mamy ich sporo. Ale Rosja nie rzuci się do akcji sabotażowych. Wystarczy przypomnieć sobie, jaka była reakcja Kremla na uszkodzenie gazociągów Nord Stream. Praktycznie żadna - ocenia płk Maciej Matysiak.
I jak przypomina, w okresie zimnej wojny, Rosjanie prowadzili już rozpoznanie - właśnie przebiegu kabli łączących Stany Zjednoczone z Europą.
- W przypadku konfliktu chcieli wywołać kryzys ekonomiczny i odciąć informacje na temat notowań giełdowych. W odpowiedzi Amerykanie rozmieszczali czujniki, które miały wykrywać ruchy rosyjskich łodzi podwodnych. Obecnie na Bałtyku w podobny sposób działają Szwedzi. Jeśli faktycznie chcieliby to zrobić, to nie wyobrażam sobie, że mieliby czym. Są czujniki sonarowe, magnetyczne czy komunikacyjne. Ruchy Rosjan byłyby odpowiednio wcześniej wykryte - uważa ekspert fundacji Stratpoints.
Zdaniem Marcina Falińskiego, żeby Rosjanie mogli akcję sabotażową przeprowadzić, musieliby mieć duże operacyjne możliwości na Atlantyku i na Morzu Północnym.
- A tam jest kumulacja stacji nasłuchowych i nabrzeżnych, do tego operują tam okręty podwodne NATO-wskie i amerykańskie. Ciężko byłoby to zrealizować – mówi nam były oficer wywiadu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przekaz Miedwiediewa ma trafić zarówno do Rosjan, jak i dotrzeć na Zachód.
- Słowa Miedwiediewa mają trafić przede wszystkim na "rynek wewnętrzny", do obywateli Federacji Rosyjskiej. Żeby dać im poczucie siły i puszyć się dalej jako mocarstwo. Nie pójdą za tym żadne czyny - ocenia gen. Roman Polko.
Ukraińskie władze stanowczo dementują
- Rosjanie wspinają się po drabinie eskalacyjnej. Wysadzenie tamy w Nowej Kachowce było tego najbardziej jaskrawym przykładem. Rosjanie patrzą, na ile sobie mogą pozwolić. Wypowiedź Miedwiediewa to też presja operacji wpływu na państwa Zachodu. Kreml liczy na wygraną Donalda Trumpa i Republikanów w wyborach w USA. A na Zachodzie chce wywołać antyukraińskie nastroje - komentuje płk Maciej Matysiak.
W ubiegłym tygodniu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stanowczo zdementował, że to Kijów stoi za zamachami na Nord Stream i podkreślił, że "nigdy by czegoś takiego nie zrobił".
Zażądał także potwierdzenia tez głoszonych przez media, mówiąc, że "jeśli to ukraińskie wojsko, pokażcie dowody". Z kolei doradca prezydenta Zełenskiego - Mychajło Podolak - nazwał najnowsze ustalenia mediów "zabawną teorią spiskową".
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski