Znów iskrzy w stosunkach Moskwa-Tbilisi
Rosyjskie śmigłowce przywiozły w piątek kilkudziesięciu rosyjskich żołnierzy z ciężkim uzbrojeniem do strefy oddzielającej separatystyczną Abchazję od reszty Gruzji, co wywołało oburzenie Tbilisi.
78 rosyjskich żołnierzy wylądowało w Wąwozie Kodorskim, by, jak utrzymuje Moskwa, pomóc ochraniać bezpieczeństwo rosyjskich i ONZ-owskich obserwatorów w tym regionie, o czym mówił podpisany wcześniej w kwietniu protokół.
Tbilisi podkreśla, że w porozumieniu nie było mowy o rosyjskich żołnierzach i postawiło Moskwie ultimatum. Albo śmigłowce opuszczą Wąwóz, albo otworzymy do nich ogień - oświadczył gruziński minister obrony, generał Dawid Tewzadze.
Prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze udał się śmigłowcem w rejon Wąwozu. Nie wykluczył, że może domagać się całkowitego wycofania rosyjskich sił pokojowych.
Rosja utrzymuje w separatystycznej Abchazji swoich żołnierzy jako siły pokojowe Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). W tym regionie przebywa też licząca około stu ludzi grupa obserwatorów ONZ. Ubiegłej jesieni znalazły się tam też gruzińskie oddziały.
Na podstawie podpisanego protokołu gruzińskie siły miały się wycofać z Wąwozu, gdzie miano utworzyć wspólne patrole złożone z obserwatorów ONZ i żołnierzy sił pokojowych WNP.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że nowy incydent ma miejsce na krótko przed planowanym przybyciem do Gruzji około 200 amerykańskich instruktorów wojskowych, którzy mają szkolić Gruzinów do walki z terroryzmem, co nie wzbudza entuzjazmu Moskwy. (aka)