PolskaZnieważyła szpital, teraz stanie przed sądem

Znieważyła szpital, teraz stanie przed sądem

Wnuczka zmarłej 98-latki stanie przed sądem. Powód? Znieważyła szpital w Bychawie, w którym jej babcia spędziła ostatnie dni.

07.01.2010 | aktual.: 08.01.2010 11:34

Ten proces to precedens. Zwykle po śmierci pacjentów procesy wytaczają rodziny pokrzywdzonych, zarzucając lekarzom i pielęgniarkom niewłaściwą opiekę. Tym razem sprawa wygląda zupełnie inaczej. Dorota P. będzie odpowiadać za słowa, jakie wypowiedziała pod adresem szpitala w Bychawie. Jego dyrektor domaga się przeprosin na pierwszych stronach gazet i zapłaty dwudziestu tysięcy złotych na Hospicjum im. Małego Księcia.

- Kiedy przeczytałam ten pozew, byłam zażenowana. To ja straciłam babcię i teraz mam stanąć przed sądem - mówi Dorota P.

Władze szpitala uważają, że mają powody, aby pozwać wnuczkę pacjentki. - Nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z takim zachowaniem ze strony rodziny pacjenta - mówi Piotr Wojtaś, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Bychawie.

Dorota P. zarzuciła personelowi szpitala, że doprowadził do śmierci jej babci. Miała oskarżać pracowników o łapownictwo. Na korytarzu krzyczała w stronę pacjentów "ludzie uciekajcie stąd, bo was zabiją, to mordercy". Zapowiadała, że kiedy zostanie sędzią (jest absolwentką prawa), zrobi porządek ze szpitalem.

- Co z tego, że powiedziałam o nich "wykańczalnia". Byłam zdenerwowana. Właśnie zmarła moja ukochana babcia, która powinna żyć znacznie dłużej. Dlaczego nikt nie zajął się tym dlaczego ona umarła, tylko teraz ja będę odpowiadała przed sądem - denerwuje się pani Dorota.

Dyrektor Wojtaś mówi, że zachowanie kobiety zdecydowanie przekraczało wszelkie granice i zachowania pozwanej nie można wytłumaczyć nawet szokiem po stracie bliskiej osoby. - Ona atakowała wszystkich pracowników. Jedna z pielęgniarek po tym, co usłyszała, musiała skorzystać z pomocy psychologa - dodaje dyrektor Wojtaś.

98-letnia kobieta została przyjęta do szpitala w Bychawie 25 sierpnia ubiegłego roku. Zmarła 13 września. Kiedy dyrektor Wojtaś dowiedział się, że wnuczka kieruje pod adresem jego placówki zarzut uśmiercenia pacjentki ,odmówił wydania ciała. Chciał skierować je na sekcję zwłok. Rodzina 98-latki nie wyraziła na to zgody.

Rodzina zmarłej nie zapomniała o tragedii. Powiadomiła o sprawie Telewizję Lublin, która w programie "Zdarzenia" nadała materiał o sprawie. Przed telewizyjną kamerą Dorota P. jeszcze raz powtórzyła zarzuty, jakie stawiała personelowi szpitala.

Na tym sprawa się nie skończyła. - Zdarzyła nam się krzywda i mam prawo do obrony godności i honoru - mówi dyrektor Wojtaś.

Za pokrzywdzoną uważa się także Dorota P. Kobieta nadal nie może pogodzić się ze stratą babci. Uważa, że roszczenia szpitala są niczym innym, jak próbą jej dotkliwego ukarania.

- 20 tysięcy złotych to dla mnie nieosiągalna kwota. Nie wiem, skąd wezmę pieniądze na opłacenie ogłoszeń - mówi Dorota P. Kobieta nie pracuje. Musi zajmować się małym dzieckiem.

Proces wchodzi na wokandę w przyszłym tygodniu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)