ŚwiatZnany opozycjonista dostał zakaz wyjazdu z Białorusi

Znany opozycjonista dostał zakaz wyjazdu z Białorusi

Sąd nałożył dodatkowe ograniczenia na b. kandydata opozycji na prezydenta Białorusi Uładzimira Niaklajeua, którego wcześniej skazano na karę w zawieszeniu. Zabronił mu m.in. wyjazdu za granicę, opuszczania Mińska bez zezwolenia i udziału w demonstracjach.

Na wniosek milicji sąd objął byłego kandydata zakazem wyjazdu za granicę i uczestniczenia w demonstracjach i innych masowych zgromadzeniach oraz ich organizowania. Niaklajeu nie może też wyjeżdżać poza Mińsk bez pisemnej zgody, a w godzinach 20-6 rano musi przebywać w swoim mieszkaniu i raz w tygodniu meldować się na komisariacie.

Niaklajeu zapowiedział, że nie będzie przestrzegał tych zakazów i ocenił je jako bezprawne.

Sąd w Mińsku podjął decyzję pod nieobecność byłego kandydata, bo ten nie wszedł do budynku na rozprawę. Jak powiedział dziennikarzom, w ten sposób chce wyrazić protest przeciw więzieniu opozycjonistów, w tym innych byłych kandydatów, skazanych na wyroki kolonii karnej. Przypomniał też, że adwokatka Tamara Sidarenka, która broniła go na procesie za udział w protestach powyborczych, została pozbawiona niedawno licencji adwokackiej.

Postanowienie sądu nie podlega apelacji. Wcześniej Niaklajeu, skazany w maju na dwa lata ograniczenia wolności w zawieszeniu na dwa lata, został ostrzeżony o naruszeniu warunków próby z powodu opuszczenia granic Białorusi i wyjazdu do Wilna.

Niaklajeu, poeta i szef kampanii "Mów Prawdę!" kandydował w wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku. W wieczór wyborczy został pobity przez nieznanych sprawców, według opozycji - oddziały specjalne milicji. Trafił do szpitala i nie brał udziału w demonstracji opozycji w centrum Mińska po zakończeniu głosowania. W noc po wyborach został uprowadzony ze szpitala i przeniesiony do aresztu śledczego KGB, potem nałożono na niego areszt domowy. Tak jak większość kandydatów opozycji, stanął przed sądem w związku z demonstracją i w maju otrzymał karę dwóch lat w zawieszeniu na dwa lata.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)