Znaleziono legitymację Stasi Putina. "Był w NRD kimś w rodzaju namiestnika"
Niemiecki dziennik "Bild" opublikował zdjęcie legitymacji wydanej przez Stasi Władimirowi Putinowi w 1985 roku. Zdaniem dziennikarza Michała Kacewicza, nie oznacza to jednak, że pracował jako agent niemieckiej służby. - To raczej oni pracowali dla niego - mówi w rozmowie z WP.
Putin stacjonował w Dreźnie w latach 1985-90 jako oficer KGB. Ale jak wynika z publikacji niemieckiego tabloidu, miał też posługiwać się legitymacją Stasi na własne nazwisko. Legitymację odnaleziono w archiwum akt komunistycznej służby.
Wiadomość wzbudziła niemałe poruszenie. Niektórzy komentatorzy spekulowali nawet, że może to oznaczać, że Putin był agentem Stasi.
Ale zdaniem Michała Kacewicza, dziennikarza "Biełsatu" i eksperta od spraw rosyjskich, jest to nietrafiona konkluzja. Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że legitymację otrzymał ze względu na status, jakim cieszył się w Dreźnie.
- Władimir Putin był niemal oficjalnym namiestnikiem I Zarządu KGB w Dreźnie i nadzorował tam pracę radzieckiej agentury. Ale do jego zadań należało też kontrolowanie działań niemieckiego aparatu, w tym wywiadu Stasi - zaznacza Kacewicz. Jak dodaje, kiedy w 2007 roku był w Dreźnie idąc śladami Putina, kagiebista był znaną postacią i w siedzibie Stasi pojawiał się niemal codziennie.
- Trzeba pamiętać, że Drezno to była prowincja. Oni się tam wszyscy znali. Putin jako oficjalny reprezentant KGB był kimś pokroju ambasadora czy namiestnika. Traktowali go jako kogoś ważnego, ale też niebezpiecznego, bo wiadomo, że mógł donosić do Moskwy. Dlatego cała lokalna wierchuszka Stasi trzymała się z nim i siedziała na tym piwie - mówi dziennikarz. - Byłem w jego mieszkaniu i knajpie "Thor", do której uczęszczał. Jak mówili mi rozmówcy, siedział tam praktycznie codziennie i spotykał się tam także z oficerami Stasi. W ciągu dnia potrafił ponoć wypić nawet siedem piw. Siedziba Stasi jest zresztą ok. 200 metrów dalej - dodaje.
Jak przyznaje, nie jest jasne, czy wydawanie legitymacji było normalną praktyką w NRD. Wiadomo jednak, że byłaby Putinowi przydatna.
- Niewykluczone, że była to przysługa. Mając taką legitymację, mógł nie tylko swobodnie wchodzić do siedziby Stasi, ale też poruszać się po NRD, nie wzbudzając tak dużej uwagi - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl