Umowa ws. Lotosu nieważna? Zaskakująca zbieżność
Prawnik Maciej Mataczyński najpierw pracował przy nowelizacji ustawy, na podstawie której doszło do sprzedaży aktywów Lotosu, a potem reprezentował Orlen przy samej sprzedaży ich Saudyjczykom - donosi "Gazeta Wyborcza". Mecenas nie widzi konfliktu interesów i przekonuje, że przy zmianie prawa pracował pro bono. Ta miała być jednak kluczowa dla całej transakcji.
Jak informuje dziennik, do wspomnianej zmiany ustawy o kontroli niektórych inwestycji doszło w 2020 roku. W pracach nad nimi miał wówczas uczestniczyć Maciej Mataczyński.
Ostatecznie, jak przyznaje sam prawnik i informuje "Gazeta Wyborcza", nowelizacja umożliwiła sprzedaż ważnych aktywów bez zgody komitetu konsultacyjnego (a jedynie przy akceptacji UOKiK). To kluczowy organ, który składa się z przedstawicieli aż 22 instytucji - w tym ministrów, premiera i szefów służb specjalnych. Jednocześnie to swoisty bufor przed pośpieszną sprzedażą ważnych podmiotów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS wygra dzięki środkom z KPO? "Można podtrzymać marzenia"
Zmiany, które otworzyły furtkę na sprzedaż?
"Gazeta Wyborcza" wskazuje, że w przypadku transakcji dotyczącej Lotosu zmiana prawa umożliwiła Orlenowi podpisanie umowy z Saudi Aramco bez zasięgania opinii służb. To ważne, bo jak przypomina dziennik, powołując się przy tym na Radio Zet, szef Orlenu ciągle nie posiada certyfikatu dostępu do informacji państwowej wydawanego przez ABW (nie chce poddać się procedurze). Dodatkowo umowa z Saudyjczykami ma zawierać niekorzystne dla dla polskiej strony klauzule, jak choćby "kara umowna" na kwotę około pół miliarda dolarów. Z kolei Saudi Aramco to firma, która ma ciągle blisko współpracować z Rosją.
Sprawa wspomnianego ominięcia wydania zgody przez komitet konsultacyjny na sprzedaż aktywów Lotosu była tematem połączonego posiedzenia kilku komisji w Senacie. Senatorowie chcieli wiedzieć, czy można ją wobec tego uważać za skuteczną.
Politycy Koalicji Obywatelskiej pytali też Macieja Mataczyńskiego o jego rolę w procesie sprzedaży, zarobki kancelarii którą reprezentował przy realizacji umowy (padło pytanie o kwotą 20 mln złotych), oraz o możliwą wpłatę na komitet wyborczy PiS z 2019 roku. Na część z nich prawnik nie chciał udzielić odpowiedzi.
Źródło: "Gazeta Wyborcza
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ