Złodzieje wrócili do Auschwitz, tym razem w kajdankach
W Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau odbyła się wizja lokalna z trzema podejrzanymi o kradzież historycznego napisu "Arbeit macht frei". Dwóch podejrzanych nie chciało składać wyjaśnień. Policyjny konwój dotarł do placówki po godzinie 9.30. Małopolscy funkcjonariusze zaprezentowali prasie odzyskany napis.
22.12.2009 | aktual.: 22.12.2009 14:13
- Podjęliśmy decyzję, że dwóch podejrzanych nie będzie uczestniczyć w dzisiejszych czynnościach na terenie obozu, gdyż nic nie powiedzieli, aby tu byli i zaprzeczyli temu - powiedział po zakończeniu wizji Piotr Kosmaty z prowadzącej śledztwo w tej sprawie krakowskiej prokuratury.
Dodał, że wizja znacząco poszerzyła wiedzę prokuratury. Jak powiedział, w "dużej części" potwierdziła wyjaśnienia podejrzanych, a także dotychczas zgromadzony materiał dowodowy. - Udało nam się zgromadzić cenny materiał dowodowy, który będzie następnie wykorzystywany w toczącym się śledztwie - powiedział Kosmaty.
Były obóz Auschwitz I był zamknięty do godziny 13:00. Bartosz Bartyzel z biura prasowego muzeum powiedział, że grupy zwiedzających kierowane były do części muzeum w byłym KL Auschwitz II - Birkenau.
Muzealnicy na razie nie są w stanie powiedzieć, kiedy wróci do nich historyczny napis.
Brakujące "i"
Małopolska policja zorganizowała dla dziennikarzy prezentację odzyskanego napisu.
Rzecznik tamtejszej policji Dariusz Nowak poinformował, że w pociętym napisie brakuje jednak litery "i", która została na terenie byłego obozu i jest zabezpieczona przez funkcjonariuszy. Zdaniem Nowaka ta informacja była ukryta, aby móc w razie czego zidentyfikować inne osoby uwikłane w to przestępstwo.
Lidia Puchacz z krakowskiej policji powiedziała, że tablice będą teraz analizowane w laboratoriach pod kątem zabezpieczenia wszelkich śladów. Podkreśliła, że tablice będą badane "milimetr po milimetrze". Funkcjonariuszka dodała, że w mieszkaniu jednego ze sprawców odnaleziono narzędzie przy pomocy, którego pocięto napisy.
Badania śladów kryminalistycznych potrwają do dwóch dni. Tablica jest dowodem rzeczowym w sprawie, dlatego decyzję o tym, kiedy napis wróci do muzeum, podejmie prokurator - zapowiada małopolska policja.
Szwedzki kolekcjoner
Dariusz Nowak zapowiedział, że policja nie będzie komentować doniesień o tak zwanym szwedzkim kolekcjonerze, do którego miałaby trafić tablica. W jego ocenie takie działanie ma na celu dobro śledztwa. Informację o tym, że w kradzież zamieszany jest obywatel Szwecji podała telewizja TVN 24.
Rzecznik małopolskiej policji powiedział, że polscy funkcjonariusze poinformowali swoich partnerów z Unii Europejskiej na temat wyników śledztwa. W związku z tym jeśli okaże się, że ze sprawą jest powiązana osoba spoza kraju, będzie można ją szybko zatrzymać dzięki wystawieniu międzynarodowego listu gończego.
Nowak potwierdził, że policja wypłaci nagrodę dla osób, które przyczyniły się do złapania przestępców i odnalezienie napisu. Policja dodała, że funkcjonariusze otrzymali wiele telefonów, które przyczyniły się do postępów w śledztwie.
Policja zna złodziei
Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy została skradziona w piątek nad ranem. Oburzenie z powodu kradzieży wyrazili m.in. byli więźniowie, prezydent, premier i środowiska żydowskie. Napis został odnaleziony późnym wieczorem w niedzielę w lesie we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli ją na trzy kawałki.
Policjanci zatrzymali pięciu mężczyzn podejrzewanych o kradzież. Dwóch zatrzymano w Gdyni, trzech kolejnych w miejscu ich zamieszkania pod Toruniem. Mają od 20 do 39 lat. Usłyszeli już zarzuty kradzieży dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz jego uszkodzenia, za co grozi do 10 lat więzienia. Zatrzymani to osoby wcześniej karane i dobrze znane organom ścigania. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie.