Sprzeciw posłanek. Konsekwencje mogą być bolesne. "Bliżej im do ziobrystów niż do PiS"
Parlamentarzyści klubu PiS, którzy zagłosowali przeciw ratyfikacji decyzji o zasobach własnych UE, nie mają większych szans na start z list PiS w kolejnych wyborach parlamentarnych - twierdzą dziś nieoficjalnie politycy klubu PiS. - Doraźne konsekwencje nie mają być dotkliwe - słyszymy. Ale już długoterminowe: owszem.
Wbrew dyscyplinie klubowej zarządzonej przez marszałka Ryszarda Terleckiego zagłosowały m.in. Małgorzata Janowska i Anna Maria Siarkowska.
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, niewykluczone, że w przypadku samodzielnego startu Solidarnej Polski w wyborach w 2023 roku, partia Zbigniewa Ziobry złoży ofertę posłankom. - Drzwi do nas są otwarte - słyszymy od ziobrystów.
Oni także zagłosowali przeciwko ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE wbrew władzom PiS.
Decyzja o karach dla posłów w przyszłym tygodniu
- O karach zdecyduje prezydium i kierownictwo klubu parlamentarnego, tak jest za każdym razem - mówi Wirtualnej Polsce zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel.
- Uważam, że jeżeli w ramach klubu jest dyskusja, a następnie podejmujemy decyzję i ta decyzja jest związana z dyscypliną klubową, to każdy, kto tę dyscyplinę łamie, powinien liczyć się z konsekwencjami - podkreśla w rozmowie z nami polityk PiS.
A szef Komitetu Wykonawczego PiS, Krzysztof Sobolewski, w RMF FM dodaje: "Na pewno będą konsekwencje i to mogę zapewnić. Krótkoterminowe i długoterminowe".
Posłanki Małgorzata Janowska i Anna Maria Siarkowska w rozmowie z Wirtualną Polską: - Nikt z nami jeszcze o żadnych konsekwencjach nie rozmawiał.
Coraz ciaśniej w klubie PiS
Jak pisaliśmy we wtorek w Wirtualnej Polsce, prezydium klubu parlamentarnego PiS będzie decydować o karach dla tych posłów, którzy - wbrew zarządzonej dyscyplinie - zagłosowali przeciwko ratyfikacji o zwiększeniu zasobów własnych UE, potrzebnej do uruchomienia Europejskiego Funduszu Odbudowy.
Oprócz Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro, z klubu PiS przeciwko ratyfikacji głosowały posłanki Małgorzata Janowska i Anna Maria Siarkowska, a także wieloletni parlamentarzysta PiS Sławomir Zawiślak.
- Te trzy osoby nas trochę zaskoczyły, nieprzyjemnie - przyznał szef klubu PiS Ryszard Terlecki.
Jak tłumaczyła swoją decyzję posłanka Siarkowska? - Koncepcja UE jako Europy ojczyzn była elementem programu wyborczego PiS. A głosowanie nad Funduszem Odbudowy to realizacja koncepcji zgoła odmiennej, koncepcji UE jako sfederalizowanego superpaństwa - powiedziała nam parlamentarzystka klubu PiS.
- Jeśli pani Siarkowska tak radykalnie nie zgadza się z naszym programem i działaniem klubu, to nikt jej zmuszać do pozostania w klubie nie będzie - mówi nam ważny polityk PiS.
Inny: - Start z list PiS w wyborach? Nie ma na to szans.
Prezes grozi palcem
Jak słyszymy, Anna Maria Siarkowska od dłuższego czasu jest pod lupą władz klubu partii rządzącej. Politykom PiS nie podoba się aktywność posłanki: m.in. publiczne podważanie przez nią działań rządu w walce z pandemią czy opinie na temat paszportów covidowych.
- Bliżej jest jej do Konfederacji i ziobrystów niż do PiS. To radykałka, choć dość wyrachowana - twierdzi czołowy parlamentarzysta PiS.
To nie pierwszy raz, gdy poglądy Anny Marii Siarkowskiej wywołują niezadowolenie w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości.
W 2018 roku, podczas sejmowej debaty nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, Siarkowska wygłosiła przemówienie krytycznie odnoszące się do złagodzonej reformy sądownictwa przygotowanej przez PiS. - Pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby, że wycofywanie się ze słusznych reform w obszarze wymiaru sprawiedliwości, pod naciskiem instytucji unijnych wykorzystanych do walki politycznej, wyznacza granice naszej suwerenności w bardzo nieciekawym miejscu - oświadczyła z sejmowej mównicy Siarkowska, mówiąc językiem polityków Solidarnej Polski.
Kiedy schodziła z mównicy, patrzył na nią prezes Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński na oczach wszystkich pogroził Siarkowskiej palcem. Zdjęcia tej sceny obiegły wszystkie media w Polsce.
Posłanka sama ma świadomość, że nie cieszy się przesadną sympatią władz klubu PiS, czemu dała wyraz niedawno w mediach społecznościowych: "Doszły mnie słuchy, że to, co robię i mówię ostatnio, bardzo nie podoba się kierownictwu partii. Uprzedzono mnie, że mogę się spodziewać niewybrednych ataków na mnie" - napisała Siarkowska na Twitterze.
Póki co otwartych ataków ze strony władz klubu PiS nie ma, ale jest groźba ukarania parlamentarzystki za jej niesubordynację w głosowaniu nad ratyfikacją decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE. Długoterminową karą - o której mówił poseł PiS Krzysztof Sobolewski - będzie najprawdopodobniej decyzja o zamknięciu dla Siarkowskiej możliwości startu z list PiS w kolejnych wyborach.
Polityka energetyczna osią sporu w klubie
Podobny los może czekać inną parlamentarzystkę klubu PiS, Małgorzatę Janowską. Posłanka z okręgu bełchatowskiego - która otwarcie podważa słuszność polityki energetycznej rządu premiera Mateusza Morawieckiego - także zagłosowała przeciwko ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE wbrew dyscyplinie klubowej.
- Głosowałam przede wszystkim w zgodzie z programem PiS z 2015 roku. Wtedy podkreślano, że górnictwo i węgiel to "polskie złoto". Walczę o program PiS, z którym szliśmy do wyborów, walczę o suwerenność energetyczną i energetykę konwencjonalną. Zagłosowałam w zgodzie ze swoimi przekonaniami i oczekiwaniami swoich wyborców z Bełchatowa - mówi Wirtualnej Polsce posłanka Janowska.
- Czy bierze pani pod uwagę, że zostanie pani ukarana przez władze klubu i nie znajdzie się pani przez to na lisach wyborczych PiS? - dopytujemy.
- Do wyborów zostało 2,5 roku. A w sprawie głosowania nikt ze mną z władz klubu PiS jeszcze nie rozmawiał - zapewnia w rozmowie z WP Małgorzata Janowska.
Posłanka Janowska - co także jest odnotowywane w klubie PiS - ma bardzo dobre polityczne relacje z Januszem Kowalskim, posłem Solidarnej Polski, wyrzuconym z rządu przez premiera Mateusza Morawieckiego kilka miesięcy temu.
Kowalski założył niedawno zespół parlamentarny ds. suwerenności energetycznej, w kontrze do polityki premiera. Do zespołu nie zapisał się nikt z partyjną legitymacją PiS - co nie dziwi - natomiast jego aktywnymi uczestniczkami są posłanki Janowska i Siarkowska.
- Walczymy z ministrem Januszem Kowalskim o suwerenność energetyczną państwa polskiego. Bardzo się szanujemy. Szanuję ministra Kowalskiego za to, że wzniósł się ponad partykularne interesy, że odszedł z rządu w imię walki o swoje przekonania i że idzie konsekwentnie swoją drogą - mówi nam Małgorzata Janowska.
Z PiS do Solidarnej Polski? Drzwi są otwarte
Posłanki Janowska i Siarkowska dołączyły do klubu PiS w 2017 roku. Obie były wcześniej związane z kołem poselskim Republikanie. I obie wywalczyły mandat z list PiS w wyborach parlamentarnych w 2019 roku.
Teraz ich przyszłość w klubie PiS jest mocniej niż niepewna. Wiele wskazuje na to, że posłanki nie znajdą się na listach PiS w kolejnych wyborach. Ale zarówno Janowska, jak i Siarkowska, mają otwarte drzwi do Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry - o czym w nieoficjalnych rozmowach mówią sami ziobryści.
Czy transferu można spodziewać się w niedługim czasie? Nie - umowa koalicyjna między PiS, Solidarną Polską a Porozumieniem Jarosława Gowina wyklucza możliwość zmiany barw partyjnych między tymi ugrupowaniami w trakcie kadencji.
Przed wyborami parlamentarnymi będziemy mieć jednak zupełnie inną sytuację. A i sama umowa koalicyjna może być w niedługim czasie renegocjowana. I tak żaden z koalicjantów dziś jej nie przestrzega.