"Zimna wojna" nad Morzem Egejskim. Nad Europą wisi widmo konfliktu
Konflikt między Turcją a Grecją przerodził się w "zimną wojnę na Morzu Egejskim" - pisze niemiecki dziennik "Die Welt". USA odgrywają w nim decydującą rolę.
Stosunki między Grecją a Turcją uległy w ostatnim czasie gwałtownemu pogorszeniu. Komentatorzy zwracają nawet uwagę, że wróciły one poziomu sprzed dwóch lat, kiedy to doszło do eskalacji na Morzu Egejskim, a Recep Tayyip Erdogan, rozważał atak na grecki okręt wojenny.
W ostatnim tygodniu maja turecki przywódca ogłosił nawet, że grecki premier Kyriakos Mitsotakis już dla niego "nie istnieje". Erdogan ogłosił także, zamrożenie stosunków dyplomatycznych z Atenami. W mijającym tygodniu odżył także spór o demilitaryzację leżących na wschodzie Morza Egejskiego greckich wysp.
Dynamika ostatnich wydarzeń znacznie przyspieszyła po wizycie szefa greckiego rządu w Waszyngtonie, gdzie zaapelował do amerykańskich kongresmenów o "nieprzekazywanie Turcji uzbrojenia" w tym samolotów F-16. Stosunki między krajami miały się poprawić, kiedy to w marcu Erdoğan ogłosił światowej opinii publicznej nową erę w stosunkach grecko-tureckich - przypomina "Die Zeit".
"Turecki komplement" Erdogana
Jak dotąd jednak zaostrzający się kurs Ankary nie budzi pokoju rządu w Atenach. Dla wielu Greków ostra retoryka tureckiego przywódcy stała się wręcz "tureckim komplementem", zgodnie z dewizą: "im ostrzej Erdogan gani, tym bardziej my robimy dobrze" - pisze niemiecki dziennik.
Decydującą słowo w kryzysie może mieć Waszyngton, który w ostatnim czasie zdecydowanie lepsze relacje ma z Grekami. "USA skupiłyby się na Grecji, aby zmniejszyć zależność terytorialną od Turcji jako bazy wypadowej. "W przeszłości Ankara nie była wiarygodnym partnerem, ani w Syrii, ani w regionie Morza Czarnego" - wyjaśnia Ifantis Kostas, dawniej profesor stosunków międzynarodowych w Turcji, obecnie na Uniwersytecie Panteion w Atenach.
Zobacz też: Czy Putin stanie przed Trybunałem Karnym? "To już się dzieje"