Zginął, ratując syna. "Najgorszy koszmar"
49-latek z Georgii utonął w wodach Zatoki Meksykańskiej po tym, jak rzucił się na pomoc swojemu synowi. Obu porwał silny prąd. Chłopca udało się uratować.
William "Tracy" Strozier wraz z żoną i trójką dzieci spędzali wakacyjny urlop u wybrzeży Alabamy, podaje portal AL.com. Tego feralnego dnia (22 czerwca) cała rodzina wybrała się na plażę w Gulf Shores. Około godziny 18:20 doszło do tragedii.
Jak wynika z relacji świadków zdarzenia, mężczyzna wraz z synem byli w wodzie, podczas gdy na plaży powiewały żółte flagi (wskazujące, że chociaż kąpiel jest dozwolona, należy zachować ostrożność).
Woda sięgała im do pasa - podają amerykańskie media. W pewnym momencie chłopca porwał prąd wsteczny. Ojciec rzucił się na ratunek dziecku, ale i jego zabrał silny prąd. Obaj zaczęli tonąć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rekin tuż przy plaży. Ludzie uciekali z wody przerażeni
Zginął, ratując syna
Do tonących podpłynął mężczyzna na desce. Zaraz też pojawili się ratownicy. Nieprzytomnego 49-latka i jego syna wyciągnięto na brzeg. Chłopiec przeżył, ale jego ojca, pomimo reanimacji, nie udało się uratować. W szpitalu lekarz stwierdził zgon. - To najgorszy koszmar, jaki mógł się wydarzyć - powiedzieli policjanci.
Przyjaciele założyli internetową zbiórkę na stronie Go Fund Me, by pomóc wdowie po 49-latku w pokryciu kosztów pogrzebu.
Zagraniczne media podkreślają natomiast, że było to już drugie utonięcie w Alabamie w ciągu zaledwie 24 godzin. Z kolei kilka dni wcześniej turysta z Oklahomy również zginął podczas pływania w Zatoce Meksykańskiej. Amerykańskie służby apelują o ostrożność w czasie wysokich fal i silnych prądów.