Zgierz. Wpadka radnego. Protesty po słowach o urzędniczce
Radny KO w powiecie zgierskim w niewybredny sposób skomentował podczas sesji wystąpienie urzędniczki. Arkadiusz Cichecki próbuje tłumaczyć, że zapomniał wyłączyć mikrofon. Inni samorządowcy domagają się publicznych przeprosin.
Słowa Arkadiusza Cicheckiego, radnego klubu Koalicji Obywatelskiej w powiecie zgierskim padły podczas sesji rady online w ostatni piątek maja - informuje "gazeta Wyborcza". Samorządowiec skomentował wystąpienie dyrektorki Powiatowego Urzędu Pracy Marty Pietrak-Kędzierawskiej na temat sytuacji w zatrudnieniu w regionie.
Radny zapomniał wyłączyć mikrofon, więc wszyscy uczestnicy sesji usłyszeli obraźliwe zdanie. - Ta suka to zawsze przejdzie - powiedział radny Cichecki.
Już podczas przerwy w obradach inni radni poprosili przewodniczącego o reakcję. Mirosław Burzyński uznał słowa za naganne, ale stwierdził, że nie ma prawnych możliwości ukarania radnego KO.
- Słowa te zostały jednak wypowiedziane nie w oficjalnej wypowiedzi radnego podczas sesji, ale już po tym, jak ją zakończył, a więc była to prywatna wypowiedź - stwierdził w rozmowie z "GW" szef rady powiatu.
Zobacz też: Długi weekend. Najazd turystów na Pomorze. "Taniej wyszłyby Malediwy"
Również klub Koalicji Obywatelskiej nie zamierza wyciągać konsekwencji wobec kolegi, bo - jak powiedziała dziennikowi Bożena Palmowska, ten przeprosił i wyjaśnił, że słowa padły, kiedy mikrofon miał być wyłączony.
Takie tłumaczenie nie przekonało jednak szefa klubu PSL w zgierskim samorządzie, a także starosty powiatu - Bogdana Jaroty. Obaj w oświadczeniu stwierdzili, że zachowanie radnego Cicheckiego "przekroczyło wszelkie granice przyzwoitości, kultury osobistej" i zażądali przeprosin.
Radny tłumaczy: te słowa nie dotyczyły pani dyrektor
Podobnych publicznych przeprosin oczekuje dyrekcja PUP w Zgierzu. "Uwaga Pana Radnego wygłoszona poza oficjalnym wystąpieniem jest obraźliwa zarówno dla Dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy jako funkcjonariusza publicznego, ale też jako kobiety, jak również dla pracownic Urzędu, które współtworzyły omawiany na Radzie dokument" - napisali przedstawiciele urzędu w swoim stanowisku.
Tymczasem radny Arkadiusz Cichecki uważa sprawę za zakończoną, bo przeprosił dyrektorkę, wysyłając jej SMS. Wyjaśnienia przesłał też do przewodniczącego rady.
- Wiem, jak to wygląda, ale prawda jest taka, że te słowa nie dotyczyły pani dyrektor. Padły w zupełnie innym, prywatnym kontekście w prywatnej rozmowie - powiedział dziennikarzom "GW", przyznając, że zdaje sobie sprawy z tego, iż mało kto, uwierzy w takie tłumaczenie.