Zeznań ws. seksafery w Samoobronie ciąg dalszy
Najbliższy współpracownik szefa
Samoobrony Andrzeja Leppera i b. poseł tej partii Janusz Maksymiuk
to kolejny świadek, który zeznawał przed sądem w Piotrkowie
Trybunalskim w procesie w tzw. seksaferze w Samoobronie.
Proces toczy się od maja tego roku za zamkniętymi drzwiami. Na ławie oskarżenia zasiadają: b. wiceszef partii Stanisław Łyżwiński, który oskarżony jest m.in. o zgwałcenie kobiety, oraz Lepper, któremu prokuratura zarzuca żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek Samoobrony.
Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu, który przebywa w areszcie od sierpnia ub. roku, do 10 lat więzienia.
Przed wejściem do sali sądowej Maksymiuk powiedział dziennikarzom, iż jego zdaniem areszt Łyżwińskiego to "areszt wydobywczy". - Stosowanie go w sytuacji, gdy sprawa miała miejsce pięć lat temu, jest bezzasadne, bo nie ma możliwości mataczenia - mówił.
Odniósł się również do zarzutów wobec Leppera. Jak twierdzi, są dokumenty, które świadczą o tym, że w tym czasie, w którym Lepper miałby dokonać tych czynów, lider partii był zupełnie gdzie indziej.
Komentując słowa Maksymiuka, prokurator Jarosław Chrzęst powiedział, że sąd zweryfikuje te daty. - Może pan Maksymiuk źle je zapisał, albo źle pamięta - mówił.
Po wyjściu z sali Maksymiuk nie chciał mówić o szczegółach swoich zeznań. - Choć sąd nie zabronił mi tego, to wiem, że sprawa jest tajna i nie będą nic mówił - powiedział dziennikarzom. Dodał jedynie, że powiedział to, co wiedział i złożył dwa dokumenty.
Zadowolony z zeznań Maksymiuka był szef Samoobrony. Jego zdaniem prawda ujrzała światło dzienne. - Fakty, które przedstawił pan Maksymiuk, całkowicie rujnują akt oskarżenia. Świadczą o tym niezadowolone miny, jakie mieli prokurator i pani Krawczyk - powiedział Lepper w przerwie rozprawy.
Wcześniej wchodząc do sali po raz kolejny powtórzył, iż ma żal do sądu, że sprawa jest utajniona. Przypomniał, że był oskarżany w świetle kamer, a teraz sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami i praktycznie nie może mówić o tym, co się dzieje w sali rozpraw.
Na proces przyjechała Aneta Krawczyk, główny świadek i oskarżyciel posiłkowy w tej sprawie. Nie pojawiła się natomiast Renata Beger, która miała w środę zeznawać. Choć jej nazwisko jest wymienione wśród środowych świadków, to jednak sąd nie otrzymał informacji zwrotnej, czy Beger została o terminie powiadomiona. Kolejnym świadkiem, który składał w środę zeznania, była Sandra Lewandowska.
"Seksaferę" w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.
Dotąd w procesie zeznania złożyły cztery z pięciu pokrzywdzonych; sąd przesłuchał także już kilkudziesięciu świadków.