Zeszli z kursu za przyzwoleniem wieży
Podczas schodzenia do lądowania Tu-154 najpierw był za wysoko, później za nisko prawidłowego kursu, a mimo to załoga do ostatniej chwili otrzymywała z wieży uspokajający komunikat: "na kursie, na ścieżce". Dopiero gdy z mgły wyłoniły się pierwsze drzewa, piloci prezydenckiego samolotu zorientowali się, że są tuż nad ziemią. Padła komenda "odchodzimy", ale na ratunek było już za późno...
Godzina 8.39. Według raportu MAK, kontroler sprowadzał samolot ścieżką 3-12. Jednak - jak podkreśla major Robert Benedict - gdyby tak było, kontroler nie mógłby powiedzieć, że samolot jest 10 kilometrów od lotniska. Tu-154 byłby wtedy albo 75 m wyżej od ścieżki albo komenda z wieży powinna paść 13 sekund później, kiedy faktycznie byłby na tej ścieżce. - Tak jak jest w karcie podejścia, która została przesłana stronie polskiej i którą miała wieża, podejście przebiegało ścieżką oznaczoną jako 2-40 - tłumaczy Benedict.
Godzina 8.39 i 27 sekund. Samolot był o 130 m za wysoko i zszedł z osi kursu o 80 m. Tymczasem wieża, zamiast poinformować o tym załogę, dała komunikat: „na kursie i ścieżce”. Dwa kilometry przed lotniskiem odchylenie od kursu wynosiło już 20 m pod ścieżką i 80 m z boku, a mimo to wieża nadal nie reagowała.
Godzina 8.40 i 52 sekundy. Wieża wreszcie orientuje się, że coś jest nie tak. Pada komenda „horyzont, 101”. W tym momencie Tu-154 jest już 70 m pod ścieżką prawidłowego podejścia do lądowania. Komenda ta powinna paść ok. 11 sekund wcześniej, gdy samolot był na 100 metrach. Tak się jednak nie stało...
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Wojskowy meteorolog: Były dwa rodzaje mgły