Zespół Laska odpowiada tygodnikowi "w Sieci": pod Smoleńskiem nie było wybuchu
Nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że w samolocie Tu-154M, jego skrzydle i innych miejscach doszło do wybuchu lub ich serii - tak zespół Macieja Laska ds. wyjaśniania przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem, odpowiada na informacje, które pojawiły się w tygodniku "w Sieci".
27.01.2014 | aktual.: 27.01.2014 13:58
"Co najmniej 20 tys. elementów samolotu. Szczątki maszyny niczym śnieg pokrywające teren przed smoleńskim lotniskiem. Tak naprawdę wyglądało miejsce katastrofy Tu-154M. Czy można to wytłumaczyć inaczej niż potężną eksplozją?" - napisał w tygodniku "W Sieci" Marek Pyza. Dziennikarz powołuje się na raport polskich archeologów, którzy w październiku 2010 roku badali teren, na którym doszło do katastrofy. Czytaj więcej: "w Sieci": ukryty dowód na wybuch w Smoleńsku
Na te informacje szybko zareagował zespół Macieja Laska ds. wyjaśniania przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem. "Przypominamy, że w zapisie rejestratorów lotu nie ma jakichkolwiek śladów, które świadczyłyby o zaistnieniu wybuchu/wybuchów na pokładzie Tu-154M, takich jak skok ciśnienia różnicowego lub odgłosów wybuchu/wybuchów na zapisie rejestratora dźwięków w kabinie" - czytamy w komunikacie zespołu. "Wrak samolotu Tu-154M analizowali bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku wojskowi specjaliści, (członkowie Komisji Millera), którzy niejednokrotnie mieli okazję badać wypadki związane z działaniem materiałów wybuchowych. Nie mieli oni wątpliwości, że wybuchu/wybuchów nie było" - podkreślają eksperci zespołu.
"Samolot był całkowicie sprawny do momentu zderzeń z przeszkodami terenowymi, żaden z systemów, instalacji czy agregatów nie spowodował wystąpienia zapisu nieprawidłowości w rejestratorach lotu. Przeprowadzono także badania (ekspertyza Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii), które wykluczyły możliwość działania środków wybuchowych, toksycznych czy promieniotwórczych" - napisali eksperci zespołu Laska. "Jednocześnie należy podkreślić, że dotychczasowe ustalenia prokuratury wojskowej również wykluczają wybuch jako przyczynę katastrofy samolotu Tu-154M, co było wielokrotnie przedstawiane w oświadczeniach z prowadzonego przez prokuraturę wojskową śledztwa" - dodają.
Zespół Laska przedstawił także dowody na brak wybuchu:
1. Brak charakterystycznych śladów wybuchu, takich jak osmalenia i nadtopienia, na szczątkach samolotu. Przy eksplozji materiałów wybuchowych powstają gazy o temperaturze sięgającej 3000 stopni Celsjusza, które powodują nadtopienia i osmalenia powierzchni znajdujących się w ich zasięgu. Tego rodzaju śladów nie stwierdzono na żadnych szczątkach samolotu Tu-154M i jego wyposażenia, ani na ciałach ofiar i należących do nich przedmiotach. Stwierdzone ślady w tym zakresie spowodowane przez powstały po katastrofie pożar mają zupełnie inny charakter. Natomiast wskazywane przez Antoniego Macierewicza rzekomo "osmolone" części samolotu jak np. wewnętrzna cześć zbiornika pod skrzydłem to nic innego jak materiał izolacyjny w czarnym kolorze.
2. Brak śladów mechanicznego działania fali uderzeniowej czy wzrostu ciśnienia na szczątkach samolotu. Oderwana końcówka skrzydła nie nosi śladów spowodowanego wybuchem rozdęcia, zaś poszarpanie miejsca urwania końcówki jest typowe dla rozerwania w zderzeniu z przeszkodą.
3. Krawędzie części kadłuba są powyginane zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz, co świadczy o tym, że ich deformacja nie jest efektem wybuchu, a zderzeń z przeszkodami terenowymi.
4. Brak pionowego wygięcia elementów podłogi kabiny, które powstałoby w przypadku wybuchu. Dowodem na to są oględziny szczątków samolotu przeprowadzone przez specjalistów z Komisji Millera pracujących na miejscu wypadku. Ich wyniki są udokumentowane np. na stronie faktysmolensk.gov.pl w galerii zdjęć wykonanych przez polskich specjalistów na miejscu wypadku.
5. Wzdłuż toru lotu samolotu aż do punktu jego zderzenia z ziemią nie było szczątków pochodzących z wnętrza kadłuba, co świadczy o tym, że do zderzenia z ziemią kadłub maszyny był cały i wyklucza możliwość rozerwania go w powietrzu przez eksplozję.,
6. Pracujące aż do zderzenia z ziemią rejestratory rozmów i parametrów lotu Tu-154M 101 nie odnotowały objawów eksplozji takich jak wzrost ciśnienia w kabinie czy dźwięk, który musiałby towarzyszyć wybuchowi. Podczas badania katastrofy lotu TWA 800 (spowodowanej wybuchem oparów paliwa w zbiorniku) stwierdzono, że we wszystkich wypadkach związanych z wybuchem na pokładzie samolotu lub w jego bezpośredniej bliskości, odgłos eksplozji zawsze był zarejestrowany przez rejestrator rozmów.
7. Przeprowadzone badania obrażeń ofiar wykluczyły możliwość ich powstania w wyniku wybuchu. W komunikacie Naczelnej Prokuratury Wojskowej z dnia 22.12.2011 czytamy "Wnioski biegłych pozwalają na jednoznaczne wykluczenie, że mechanizm powstania obrażeń ciała [] miał związek z działaniem materiałów pirotechnicznych, wysokiej temperatury lub tym podobnych czynników".
8. Zarówno świadkowie oczekujący na lotnisku w Smoleńsku jak i znajdujący się na trasie przelotu samolotu od bliższej radiolatarni do lotniska zgodnie zeznali, że nie słyszeli odgłosu wybuchu.
9. Dowody rzeczowe - zapisy rejestratorów oraz charakter uszkodzeń drzew wzdłuż trajektorii samolotu - świadczą jednoznacznie, że przyczyną katastrofy Tu-154M 101 w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, którego efektem było zderzenie z przeszkodami terenowymi w locie sterowanym i uszkodzenie samolotu prowadzące do utraty sterowności, a w konsekwencji zderzenie z ziemią w pozycji odwróconej przy prędkości ponad 260 km/h i jego całkowita destrukcja.
Eksperci zespołu podkreślili także, że w przestrzeni publicznej pojawia się bardzo dużo, często sprzecznych ze sobą teorii na temat przyczyn katastrofy (w sumie nasz Zespół zlokalizował ich ponad 150). Wymienili także te najbardziej popularne w kontekście wybuchu/wybuchów:
1. Jeszcze przed uderzeniem w brzozę nastąpił wybuch w silniku (lub awaria), która doprowadziła do rozpadu silnika/silników na skutek drgań. Wzrost wibracji zarejestrowany przez polski rejestrator ATM-QAR wynikał ze zderzenia samolotu z drzewami w rejonie bliższej radiolatarni i kolejnymi w wyniku czego do silnika prawego wpadły gałęzie z przycinanych drzew. Poziom tych wibracji nie przekroczył wartości alarmowych. Zderzenia z drzewami zostały zidentyfikowane i opisane w raporcie Komisji Millera
2. Przyczyną zniszczenia samolotu był wybuch w kadłubie. Kadłub samolotu nie został zniszczony przez wybuch - szczątki nie noszą śladów eksplozji, dźwięk wybuchu nie został też zapisany przez rejestrator rozmów, a taki dźwięk był rejestrowany we wszystkich znanych przypadkach eksplozji w locie. Przed punktem zderzenia samolotu z ziemią nie było szczątków z wnętrza kadłuba, które zostałyby wyrzucone w razie wybuchu.
3. Lewe skrzydło samolotu zostało zniszczone przez wybuch. Nic nie potwierdza takiej tezy. Na skrzydle brak śladów wybuchu, w tym charakterystycznych osmaleń. Gdyby skrzydło zostało zniszczone przez wybuch, doszłoby także do eksplozji i pożaru znajdującego się w nim paliwa - nic takiego nie miało miejsca. Deformacje miejsca odcięcia końcówki są charakterystyczne dla zderzenia z przeszkodą, którego potwierdzeniem są elementy skrzydła wbite w pień brzozy i kawałki drewna brzozy wbite w skrzydło.
Przypominamy, że żaden z ekspertów posła A. Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Skrupulatnie pomijany jest przez nich fakt, że sprawny samolot już półtora kilometra przed pasem znalazł się na wysokości kilku metrów nad terenem, poniżej poziomu pasa startowego, a załoga samolotu ignorowała ostrzeżenia systemu TAWS oraz nakazaną wymogami bezpieczeństwa minimalną wysokość do której mógł się zniżyć samolot, czyli 100 m nad poziom pasa - podkreślili eksperci zespołu.
Zaznaczyli jednocześnie, że członkowie zespołu, wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy przeanalizowali. "Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią" - czytamy w komunikacie.
Co na to Antoni Macierewicz?
Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy TU-154M Antoni Macierewicz (PiS) uważa, że najnowsze doniesienia przedstawione w tygodniku "w Sieci" potwierdzają hipotezę, że przyczyną katastrofy była eksplozja samolotu w powietrzu.
Macierewicz podczas konferencji w sejmie ocenił, że ilość szczątków, ich wielkość i rozmieszczenie wskazują na wybuch w powietrzu. Przypomniał, że jego zespół posługiwał się zdjęciami całego terenu po katastrofie, a analiza archeologiczna dotyczy fragmentu. Macierewicz uważa, że wojskowa prokuratura do tej pory ukrywała raport archeologów, co - jak uznał - jest działaniem na szkodę państwa.
Zdaniem Macierewicza zdjęcia terenu po katastrofie pokazują, że pierwsze szczątki znajdują się jeszcze przed brzozą, z którą miał się zderzyć Tu-154M, a kończą się około 400 metrów przed pasem lotniska.
- Prace zespołu parlamentarnego są komplementarne i dokładnie pokrywają się z danymi, które posiada rząd Donalda Tuska, tylko ukrywa je przed opinię publiczną.(...) Najwyższy czas, żeby prokuratura wojskowa przestała ukrywać prawdę i przestała zajmować się śledztwem - powiedział Macierewicz.