Zemsta po mazursku na kajakach
Ktoś postawił płot nad samą Krutynią w wiosce Zielony Lasek (gm. Piecki) i uniemożliwił turystom przeprawę kajakami - zaalarmował "Gazetę Olsztyńską" jeden z Czytelników. - A kajaki trzeba w tym miejscu wynieść na brzeg, bo tu rzekę zagradza młyn.
09.06.2005 | aktual.: 09.06.2005 08:35
Prawo wodne mówi wyraźnie: jezior i rzek odgradzać nie wolno. Płot może stać co najmniej półtora metra od brzegu. A u nas stoi akurat w miejscu, gdzie turyści kończą spływ - buntuje się Roman Prusiński z Zielonego Lasu, prezes stowarzyszenia Szlak Krutynia. - Sezon się zaczął, ludzie z całej Europy zjeżdżają, co sobie o nas pomyślą? Może i prawdę, że w Polsce wszystko dozwolone...
Okazało się, że Krutynię ogrodził Jerzy Waszkiewicz, były sołtys Zielonego Lasku. Tłumaczy, że zdenerwował go sąsiad Waldemar Wasilewski, który nad feralnym brzegiem prowadzi bar.
- Czyja ta ziemia? Moja. To i będę tam stawiał, co będę chciał. Nic Wasilewskiemu do tego, zaperza się Waszkiewicz. - Ten Wasilewski wchodził na mój brzeg, kamienie mi stamtąd zabierał, na swój teren kładł. No to się wkurzyłem, geodetę wezwałem, słupki postawiłem i co moje, zagrodziłem.
Waszkiewicz wie dobrze, że płot powinien stać półtora metra od brzegu. Uważa jednak, że prawo go nie dotyczy. - Od kiedy są te przepisy? Od 2001 roku. A moja rodzina kupiła ziemię w roku 1965, na starych zasadach. To i stare prawo nas obowiązuje!
- Przepisy są jednoznaczne, rzek i jezior ogradzać nie wolno. Ten pan będzie musiał swój płot rozebrać, stawia sprawę jasno Andrzej Piwoński, starosta mrągowski. - Jeśli tego nie zrobi, rozbierzemy płot sami, a jego obciążymy kosztami.