Marfa Rabkova dostała wyrok 15 lat kolonii karnej w ramach prześladowań białoruskiej opozycji przez Alaksandra Łukaszenkę© archiwum prywatne

Zemsta Łukaszenki. Na opozycję czekają areszt, kolonia karna i praca przymusowa

9 października 2022

Marfa Rabkova dostała 15 lat. To najwyższy wyrok dla kobiety w sprawie politycznej w Białorusi. Razem z nią za kraty idzie 9 osób. To opozycjoniści, obrońcy praw człowieka, także działacze anarchistyczni - młodzi ludzie, którzy byli motorem protestów w 2020 roku. Artystka i działaczka społeczna Jana Shostak opowiada WP, jak dyktator się mści na tych, którzy rzucili mu wyzwanie, jak Marfa.

Alaksandr Franckiewicz – 17 lat kolonii karnej.

Akihira Hajeuski-Hanada – 16 lat kolonii karnej.

Marfa Rabkowa – 15 lat kolonii karnej.

Alaksiej Hałauki – 12 lat kolonii karnej.

Andrej Czapiuk – 6 lat kolonii karnej.

Paweł Szpietny – 6 lat kolonii karnej.

Mikita Draniec – 6 lat kolonii karnej.

Alaksandr Kazlanka – 6 lat kolonii karnej.

Andrej Maracz – 5 lat kolonii karnej.

Daniła Czul – 5 lat kolonii karnej.

To pełna lista skazanych w procesie, który zakończył się 6 września w Białorusi. Dołączą do rzeszy białoruskich opozycjonistów, którymi Alaksandr Łukaszenka zapełnił więzienia i kolonie karne. Jeden z więźniów systemu, Alaksandr Bialacki, otrzymał 6 października Pokojową Nagrodę Nobla.

Marfa Rabkova, zatrzymana 17 września 2020 roku, spędziła w areszcie śledczym niemal dwa lata. Teraz idzie w miejsce, gdzie jest jeszcze gorzej. O tym, co czeka skazanych i o zemście dyktatora na opozycji opowiada białoruska artystka i aktywistka działająca na rzecz uchodźców oraz więźniów politycznych w Białorusi - Jana Shostak.

Jana Shostak
Jana Shostak© East News | Paweł Wodzyński

Bartosz Rumieńczyk: Co teraz stanie się z Marfą Rabkovą i pozostałymi skazanymi?

Jana Shostak*: Trafią do kolonii karnych, gdzie zostaną oznaczeni żółtymi łatkami, jako więźniarki i więźniowie polityczni.

Oznaczanie ludzi kolorowymi latkami na więziennych ubraniach budzi bardzo ponure skojarzenia.

I słusznie. Gdy masz taką łatkę, masz mniej praw, jesteś gorzej traktowany, poddawany prowokacjom, podrzucają ci żyletki czy inne zakazane przedmioty. Masz też mniej czasu na spacerniaku. Blokują ci paczki, korespondencję. Robią wszystko, byś był w jak najgorszej sytuacji.

Warto też powiedzieć, czym jest więzienie w Białorusi. Na wypadek, gdyby większość ludzi myślała, że jest to budynek gdzieś w centrum miasta, w którym siedzą więźniowie polityczni z normalnymi celami.

To są całe miasteczka zamknięte za murami. Kolonie karne. Łagry XXI wieku. Całą kolonią rządzi komendant i to od niego zależy, czy więzień dostanie paczkę, list, pozwolenie na widzenie z najbliższymi.

W koloniach są też zakłady pracy, w których więźniowie odbywają tzw. chemię, czyli prace przymusowe. Nazwa wzięła się od zsyłek z czasów sowieckich do zakładów chemicznych.

Chemię można odbywać albo w miejscu zamieszkania, albo w kolonii. Swoją drogą to ciekawe, kto korzysta z efektów pracy więźniów. W niektórych koloniach są szwalnie, gdzie szyje się mundury dla milicji, w innych są zakłady obróbki drewna, ale komu reżim sprzedaje surowiec? Jeszcze do niedawna to była IKEA, o czym swego czasu było głośno w mediach.

Więźniowie polityczni to znacząca siła robocza. Dziś oceniamy ich liczbę na około 1600. To liczba niedoszacowana, bo niektórzy boją się zgłaszać. I też nie każda rodzina jest zgodna w swoich poglądach. Cały czas się zdarza, choć coraz rzadziej, że nikt w domu na "politycznego" po wyjściu nie czeka, nikt nie uważa go za bohatera.

 Od męża Rabkovej usłyszałem, że życie rodzin więźniów politycznych to życie "na pauzie".

To nie życie, a przetrwanie, przeczekanie. To niekończące się nerwy i stres, bo przecież krewni często nie mają żadnego kontaktu z uwięzionymi. Ostatnio jedna z nieformalnych grup, która koordynowała wysyłanie listów do więzień, zawiesiła swoją działalność, gdy zorientowała się, że te listy w ogóle nie dochodzą. To jest kolejny rodzaj tortury, jakiej uwięzieni są poddawani - odcinanie nie tylko od bliskich, ale i od świata zewnętrznego. A dla rodzin skazanych to dramat – nie wiedzą nawet, czy ich krewny w ogóle żyje.

Najstraszniejsze jest to, że reżim tych wspaniałych, niewinnych ludzi po prostu zabiera. Na uchodźstwie w Polsce wraz z wnukami przebywa moja serdeczna przyjaciółka Anna Kanawałowa. Jej córka Antonina wraz z mężem odsiadują wyrok w kolonii karnej. Antonina przez pewien czas siedziała w areszcie śledczym w jednej celi z Rabkovą. Opowiadała o Marfie, że to wyjątkowo niezłomna kobieta, która nie poddawała się żadnym prowokacjom. To jest taki typ człowieka, jak Masza Kalesnikawa…

 …czyli jedna z liderek białoruskiej opozycji. Maria Kalesnikawa odsiaduje 11 lat kolonii karnej. Często pozowała do zdjęć ze złożonymi w kształt serca dłońmi, także już po zatrzymaniu i za kratami na sali sądowej.

To musi być strasznie wkurzające dla reżimu, gdy więźniowie, będący przecież w strasznej sytuacji, cały czas potrafią się uśmiechać. W jednej z mów sądowych Marfa Rabkova podziękowała pracownikom służby więziennej za to, że traktowali ją po ludzku.

A w ostatniej mowie powiedziała, że "im częściej okazujemy sobie solidarność i pomagamy sobie nawzajem, tym bliżej jesteśmy naszej Białorusi". Trudno chyba o większy wyraz solidarności niż podziękowania dla pracowników aresztu, w którym spędziła niemal dwa lata.

To świadczy o jej wielkiej sile. A te dwa lata wyglądają tak, jakby nie bardzo wiedzieli, co z nią zrobić. Przecież ona nie brała udziału w kampanii wyborczej. Pracowała niecały rok w Centrum Praw Człowieka Wiasna, gdzie koordynowała pracę wolontariuszy. Ale sama Wiasna prawa nie łamała. Prowadziła jedynie obserwacje kampanii wyborczej.

Dalszy ciąg wywiadu pod podcastem:

Ale gdy już wybuchły protesty, Wiasna dokumentowała naruszenia praw człowieka, a to na pewno reżimowi się nie podobało. Sama Rabkova wywodzi się z ruchu anarchistycznego, wraz z innymi działaczami usłyszała głównie zarzuty organizowania zamieszek, nawoływania do nienawiści oraz tworzenia i kierowania grupą przestępczą, co ja odczytuję jako organizowanie się oraz udział w protestach. Na liście zarzutów pojawia się też usiłowanie podpalenia budynku skarbówki w Homlu. Nawet jeśli rzeczywiście by to zrobiła, to czy za taki czyn należy się 15 lat więzienia?

Dla porównania, w ostatnim czasie w Białorusi 3 lata więzienia dostał mężczyzna, który popełnił 62 przestępstwa pedofilii.

Zarzuty, które usłyszała cała dziewiątka skazana wraz z Marfą, sięgają roku 2016. Działacze organizacji anarchistycznej Pramień uważają, że to nie jest wyrok tylko dla 10 osób, a dla całego ruchu. Dlaczego Łukaszenka tak bardzo nienawidzi anarchistów?

Bo się ich boi. Od 2020 roku społeczeństwo białoruskie nie mówi pejoratywnie o anarchistach, mówi o nich jak o bohaterach, jak o członkach ruchu oporu, którzy przeciwstawili się reżimowi w 2020 roku. Białoruski ruch anarchistyczny tworzą ludzie, którzy mieli już wcześniej do czynienia z represjami, gdy rozbijano im spotkania, manifestacje, czy koncerty. Wiedzieli więc jak zachowywać się na protestach, wiedzieli jak zachowywać się w kontakcie ze służbami, nie uciekali z placu boju, stali i byli gotowi na konfrontację, a gdy już musieli uciekać, to wiedzieli jak uciekać i gdzie. I za to społeczeństwo białoruskie ruch anarchistyczny uszanowało i doceniło, a reżim dostrzegł, jaka wybuchowa siła w nim drzemie.

Mimo, że to przecież ruch liczebnie marginalny.

Ale działający sprawnie i w sposób dobrze zorganizowany. Kojarzysz pewnie Dissidentby – to organizacja, która wspiera więźniów politycznych i w pewnym sensie zastępuje zlikwidowaną w Białorusi Wiasnę. Dissidentby prowadzą osoby wywodzące się z ruchu anarchistycznego.

Przez dwa lata w areszcie śledczym Rabkova miała jedno widzenie z mężem. Na pierwszej sprawie zobaczył ją przez szparę w drzwiach na sali sądowej.

Znam wiele rodzin więźniów politycznych i każda ma problemy ze snem, a także objawy charakterystyczne dla PTSD, jak np. zaniki pamięci. Wspieram Annę Kanawałową i jej wnuki Nastję i Wanię. W tym roku dzieci pierwszy raz poszły do szkoły. I wiesz, na rozpoczęciu roku zachowywały się jak na pogrzebie.

Co to znaczy?

Na co dzień mogą tego aż tak bardzo nie dostrzegać, ale na rozpoczęciu roku szkolnego widziały wyraźnie, że nie ma z nimi rodziców. Mama Nastii i Wani odsiaduje wyrok 5,5 roku kolonii karnej, ojciec 5,5 lat kolonii o zaostrzonym rygorze. Prowadzimy dla nich album ze zdjęciami, by gdy już wyjdą, choć tak mogli zrekonstruować sobie dzieciństwo Nastii i Wani.

Próbowałam je rozbawić, by uśmiechnęły się do zdjęcia z rozpoczęcia roku szkolnego, ale Nastia powiedziała wprost: nie mogę się śmiać, gdy myślę o rodzicach.

W oparciu o dane BySolu, organizacji wspierającej rodziny więźniów politycznych w Białorusi, szacuje się, że takich dzieci, czyli nieletnich pozbawionych przez reżim przynajmniej jednego z rodziców, może być ponad 500. I to te dzieci potrafią najszczerzej powiedzieć, czym jest życie na pauzie. Dorośli potrafią grać i udawać, ale dzieci są szczere.

Dorośli trzymają gardę. Mąż Rabkovej w dniu jej skazania powiedział mi, że to bardzo trudny dzień, ale nie można się poddawać. Ty napisałaś, że bardzo ten wyrok przeżywasz, ale póki oni są tam, trzeba walczyć. Ale dodałaś też, że masz już coraz mniej siły.

Ponieważ od chwili wybuchu wojny w Ukrainie jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji. Nagle z bohaterskiego narodu staliśmy się zdrajcami.

Zdrajcami? Dla kogo?

Czuję, jak to wisi w powietrzu. Wojna to emocje, a gdzie dominują emocje, tam brakuje racjonalnego myślenia, wszystko się spłaszcza i zaczynamy widzieć świat w czarno-białych barwach. Poczułam to wyraźnie, gdy z terytorium Białorusi poleciały na Ukrainę rakiety. Wtedy Ukraińcy się od nas odwrócili.

Wszyscy? Przecież wiele osób zdaje sobie chyba sprawę, że naród białoruski to jedno, a dyktator i jego ludzie to drugie.

Sama straciłam kilkoro przyjaciół z Ukrainy. Gdy pomagałam na granicy polsko-ukraińskiej, słyszałam od nich komentarze, że powinnam jechać z pomocą tam, gdzie spadały rakiety z Białorusi.

W 2020 roku wszyscy z zachwytem patrzyliśmy na Białoruś.

A dwa lata później moi przyjaciele ze świata sztuki mają odwoływane zaproszenia na wystawy do Niemiec, czy Francji. Słyszą, że dziś nie jest dobry czas, by mówić o Białorusi.

Uważasz, że dziś jesteście właściwie traktowani jak przedłużenie putinowskiej Rosji? Ale Białorusini nie byli bierni. Przecież były na przykład akcje sabotujące linie kolejowe, którymi z Białorusi dostarczano amunicję i broń rosyjskiej armii.

Mimo, że zatrzymanym grozi za to kara śmierci, bo reżim wprowadził karę najwyższą za próbę zamachu terrorystycznego w odpowiedzi na te działania tak, aby nikomu nie przyszło do głowy sięgać po akcję bezpośrednią.

Ale czuję że to jest wielka niesprawiedliwość, tak samo, jak czułam ją działając na granicy polsko-ukraińskiej, gdzie wraz ze Stewardesami Pokoju niesiemy pomoc uchodźcom. Przyjęliśmy zasadę, że najpierw pomagamy, a potem mówimy, że jesteśmy z Białorusi, żeby działać także edukacyjnie i zapobiegać tej dyskryminacji, którą coraz mocniej odczuwamy.

Co prawda tych najostrzejszych reakcji nie było wiele. Ale większości ludzi, z którymi miałam kontakt, musiałam tłumaczyć sytuację w Białorusi – choćby to, że ja nie mogę wrócić do kraju i walczyć o obalenie Łukaszenki, bo grozi mi tam 18 lat więzienia za pomaganie uchodźcom politycznym z Białorusi w Polsce.

Ludzie z Ukrainy nie do końca wiedzą, kim są białoruscy więźniowie polityczni. Dla nich to są jakieś bajki, gdy słyszą, że w Białorusi można iść do więzienia za kolor skarpetek. A pierwszy argument, jaki słyszę, to: a czemu nie zrobiliście Majdanu?

Zrobiliście, ale pokojowy.

No bo i skąd mieliśmy wziąć broń? Poza tym rok 2014 w Ukrainie to nie rok 2020 w Białorusi. W Ukrainie, w porównaniu z Białorusią, była względna demokracja! Tu wychodzi ten brak zrozumienia, czym jest życie w dyktaturze. To wyśmiewanie Białorusinów, że szli w stronę OMONu z kwiatami...

Mówią nam, że byliśmy naiwni. Ale z perspektywy czasu widać wyraźnie, że nawet gdybyśmy zdobyli broń, to już wtedy wybuchłaby wojna, tylko nie rosyjsko-białorusko-ukraińska, a rosyjsko-białoruska.

Wychodzi też brak zrozumienia, że to Putin rządzi Łukaszenką, a Białoruś w 2020 roku była dla niego polem testowym, jak daleko może się posunąć. Uważam, że gdyby dwa lata temu Zachód wprowadził potężne sankcje na Rosję, włącznie z odcięciem się od gazu i ropy, to dziś mogłoby do wojny w Ukrainie w ogóle nie dojść. Ale świat nasz protest po prostu przegapił. Tak samo jak przegapił atak Rosji na Ukrainę w 2014 roku, bo przecież nikt nie chciał ryzykować swoim dobrobytem i gospodarką za jakieś kraje położone na obrzeżach Unii Europejskiej

Strasznie trudno jest znaleźć język, którym moglibyśmy skutecznie tłumaczyć, czym jest życie w reżimie i jak wielkiej trzeba siły w sobie, aby móc stawiać opór, jak Marfa Rabkova i dziewięcioro skazanych oraz niemal 1600 innych więźniów politycznych. Łatwiej to wszystko spłaszczyć i stwierdzić, że skoro te rakiety wyleciały z terytorium Białorusi, to znaczy, że wszyscy Białorusini popierają wojnę. A skoro tak, to pozostaje nam tylko pójść i np. skopać auto na białoruskich blachach, by pokazać swoją solidarność z Ukrainą. I do takich ataków niestety dochodziło.

Nie masz wrażenia, że tak samo traktowani są Rosjanie? Od 24 lutego w polskich mediach często widoczna jest ostra antyrosyjska retoryka. Taka, która kojarzy mi się ze sposobem mówienia o narodach arabskich - jakoby byli to ludzie niezdolni do życia w demokracji, ludzie, którzy nie wiedzą, czym są prawa człowieka, trzeba więc ich zadusić sankcjami i wręcz zagłodzić. No i że wszyscy Rosjanie popierają Putina.

Zszokowało mnie, gdy opozycyjne rosyjskie media w samej Rosji potwierdziły, że duża część Rosjan faktycznie popiera Putina i tym samym popiera wojnę. Ale oczywiście to nie znaczy, że wszyscy mają takie poglądy. Jest jakaś grupa, może margines, który usiłuje coś zrobić.

Znów odwołam się do moich doświadczeń z granicy polsko-ukraińskiej. Działa tam grupa Russians for Ukraine. Jak są traktowani? Prosty przykład: w Przemyślu na dworcu PKP działa punkt recepcyjny wojewody. Stała pani z urzędu wojewódzkiego, która nie mówiła ani po ukraińsku, ani po rosyjsku, ale Rosjan o pomoc nie poprosiła. Widziałam, jak krzyczała do nich, że Ruskich tu nie trzeba i straszy ich policją.

Jeśli nie damy szansy małym, opozycyjnym grupom z Rosji, to popełnimy wielki błąd. Podam ci inny przykład – podczas mojego stand-upu "Krzykucha" staram się opowiadać w śmieszno-straszny sposób o tym, co się dzieje w Białorusi, aby znaleźć inny sposób mówienia o dyktaturze. Na jednym z występów postawiłam flagę ukraińską z napisem "Bogurodzico, przegoń Putina".

Cytat z Pussy Riot.

Po tym występie wywołała się wielka dyskusja, a jedna z osób z Ukrainy zażądała, abym usunęła ten napis, bo "ruskie mrazi", czyli "ruskie gnidy" nie powinny być na fladze ukraińskiej. I ja rozumiem oraz popieram potrzebę dekolonizacji i usuwania rosyjskich wpływów, tylko że traktowanie wszystkich Rosjan jako "gnid" przypomina mi mechanizmy, które prowadzą do nienawiści oraz wojen między narodami. Można oczywiście nie lubić Pussy Riot, ale to są osoby, które stoją po naszej stronie i od dawna wsadzają kij w putinowskie mrowisko. Nie możemy "scancelować" (ang. cancel - skasować, anulować, odwołać" – przyp. red.) wszystkich Rosjan. Jak mamy dawać jakąkolwiek nadzieję ludziom w Rosji, którzy nie zgadzają się z tym, co się dzieje? Nawet jeśli są mniejszością, to przecież są. Istnieją.


* * *

– Znasz dokładne okoliczności zatrzymania Marfy Rabkovej? – pytam Janę, gdy kończymy długą rozmowę w jednej z warszawskich kawiarni

– Wiem, że zgarnęli ją, gdy wracała z ceremonii wręczenia Nagrody Orła Jana Karskiego dla Centrum Praw Człowieka Wiasna

– A wiesz, że była wtedy w tej samej sukni, w której trzy lata wcześniej brała ślub

Jana chowa na chwilę twarz w dłoniach, a następnie kręci z niedowierzaniem głową

– Nasze życie zamieniło się w blockbuster.

* * *

Jana Shostak. Białoruska artystka i aktywistka działająca na rzecz uchodźców oraz więźniów politycznych w Białorusi. Tworzy sztukę społecznie zaangażowaną, najsłynniejszym jej performansem jest "Minuta krzyku dla Białorusi". Obecnie bierze udział w działaniach na rzecz uchodźców z Ukrainy, gdzie działa z grupą "Stewardessy Pokoju".

Źródło artykułu:WP magazyn