PolskaZemke złoży wniosek o zmianę daty debaty Parlamentu Europejskiego na temat Polski. "Dramatyczny moment"

Zemke złoży wniosek o zmianę daty debaty Parlamentu Europejskiego na temat Polski. "Dramatyczny moment"

13 grudnia w Parlamencie Europejskim ma odbyć się debata na temat praworządności w Polsce. Europoseł SLD Janusz Zemke zapowiedział wniosek o zmianę jej terminu. Jego zdaniem 13 grudnia nie jest dobry, ponieważ był dla Polaków "dramatycznym momentem".

Zemke złoży wniosek o zmianę daty debaty Parlamentu Europejskiego na temat Polski. "Dramatyczny moment"
Źródło zdjęć: © newspix.pl | JACEK HEROK

O włączeniu do porządku obrad PE w Strasburgu debaty na temat praworządności w Polsce zdecydowała w czwartek po południu Konferencja Przewodniczących, czyli liderzy frakcji politycznych i przewodniczący europarlamentu. Będzie to czwarta w tym roku debata PE na temat Polski. Termin wyznaczono na wtorek, 13 grudnia, w 35. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W piątek rzecznik Parlamentu Europejskiego Jaume Duch podkreślił, że wybranie tej daty na debatę nie było zamierzone.

Politycy odnosili się do tego tematu w niedzielę we wspólnym programie radia Zet oraz Polsatu News.

"Na szczęście my mamy taki system pracy, że jeszcze w poniedziałek w parlamencie debata będzie, popołudniu o porządku obrad. I zaproponujemy, żeby ta debata odbyła się innego dnia" - zapowiedział Zemke. Uzasadniał to tym, że 13 grudnia był dla Polaków "dramatycznym momentem". "Jedni mówią, że to (wprowadzenie stanu wojennego - PAP) było słuszne (..), ale cały szereg osób wie, że wtedy je spotkała krzywda głęboka. Jesteśmy w związku z tą datą bardzo ciężko podzieleni i po co wtedy robić te dywagacje, tę debatę?" - pytał.

Zemke stwierdził, że debata o praworządności w Polsce jest "sygnałem (...), że Polska stała się państwem specjalnej troski i to jest oczywiście z punktu widzenia Polski bardzo złe".

Zdaniem europosła PiS Ryszarda Czarneckiego "o ile pierwsza debata była odbierana jako rzecz bardzo ważna, poważna, skupiła uwagę europejskiej opinii publicznej, polityków, sala była pełna, o tyle przy kolejnych - a teraz będzie tak samo - uznano, że jest to element pewnej walki ideologicznej czy politycznej". "To jest przykład tego, że jeżeli coś się mówi bardzo często, to po pewnym czasie przestaje to być poważne, a zaczyna być po prostu śmieszne" - ocenił.

Według Czarneckiego wybranie daty 13 grudnia nie było przypadkowe i może być odbierane przez "dawnych działaczy Solidarności, jako przykład pewnej wojny z Polską, z narodem polskim, nie z władzą, ze strony części establishmentu, tzw. elit europejskich". Europoseł wskazał, że "wielu ludzi w Polsce z rodowodem solidarnościowym, a także ich dzieci czy wnuki odbiorą to jako kolejny element presji na Polskę, takiej dosyć chamskiej presji" - dodał.

Z kolei b. poseł i b. eurodeputowany Paweł Zalewski (PO) ocenił, że debata jest efektem działania rządu PiS, który - jak mówił - "łamie standardy europejskie, praworządność oraz ogranicza prawa obywatelskie". "Takie debaty są czymś niestety normalnym wobec krajów, które łamią standardy europejskie, gdy są członkami Unii Europejskiej" - powiedział.

W ocenie b. senatora Józefa Piniora debata w PE pokazuje Polskę, jako "kraj, który w tej chwili staje się krajem należącym do obrzeży Unii Europejskich". "Stajemy się krajem peryferyjnym w stosunku do twardego rdzenia Unii Europejskiej i za tym idzie ton opinii publicznej, za tym idą także decyzje, które przenoszą się na sfery biznesowe, na sfery ekonomiczne. To nie jest tak, że z tego nic nie wynika" - przekonywał b. senator.

Na antenie TVP Info, w programie "Woronicza 17" do sprawy odniósł się także szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski, który stwierdził, że wybór daty 13 grudnia jest "niefortunny". "Nie wiem, kto zawinił i (...) nie chciałbym nikogo oskarżać tutaj, kto wskazał na tę datę (...), ale to jest mniej istotne. Ważne jest to, że to będzie kolejna, w moim przekonaniu jałowa, debata" - ocenił. "Pamiętamy te dwie poprzednie, szczególnie tę drugą, która odbyła się niemalże przy pustych fotelach europarlamentarzystów. Tym razem może być podobnie" - zaznaczył. Dodał, że nie sądzi, by ta debata zainteresowała szerszą opinię publiczną w Europie.

B. premier Waldemar Pawlak (PSL) powiedział, że pamięć o ofiarach stanu wojennego powinna zobowiązywać do "powagi i rozwagi w tym, co robimy, szczególnie w taką rocznicę". Pytany, czy europosłowie PSL wezmą udział w dyskusji nt. Polski, odpowiedział: "Nie sądzę, żeby tam europosłowie PSL-u uczestniczyli w tego typu debatach w tym dniu właśnie, bo myślę, że warto wspomnieć o tych wszystkich, którzy właśnie 13 grudnia przeżywali wielką tragedię". "Warto byłoby dzisiaj o tych ludzi, o te osoby, które wtedy zostały poszkodowane zadbać, a nie robić kolejne awantury, które (...) mogą doprowadzić do nieszczęść" - podkreślił.

Debata PE na temat praworządności w Polsce ma rozpocząć się we wtorek po południu od oświadczenia Komisji Europejskiej na ten temat. W piątek rzecznik KE Alexander Winterstein powiedział, że pierwszy wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans, który zajmuje się sprawą praworządności w Polsce, analizuje odpowiedź rządu w Warszawie na jego rekomendacje oraz "narzędzia, jakie ma do dyspozycji". Przedstawi on swą ocenę kolegium komisarzy, gdy uzna, ze nadszedł właściwy moment - oświadczył Winterstein.

Rekomendacje KE były drugim etapem procedury praworządności. Jeśli Komisja uzna, że odpowiedź polskiego rządu nie jest zadowalająca, mogłaby przejść do trzeciego etapu procedury, czyli uruchomienia artykułu 7 unijnego traktatu i wniosku do Rady UE o stwierdzenie zagrożenia dla praworządności w Polsce. Artykuł 7 umożliwia w ostateczności nałożenie sankcji na kraj członkowski, w tym zawieszenie prawa głosu tego kraju. Wymaga to jednak jednomyślnego uznania przez przywódców państw unijnych (bez kraju, którego dotyczy problem), że zasady rządów prawa są naruszane.

oprac. Monika Rozpędek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (141)