Zemke o MON: zdolność bojowa nie wzrosła
Antoni Macierewicz powiedział, że zakończy w tym roku procedury przetargowe dotyczące obrony powietrznej kraju, śmigłowców szturmowych i okrętów podwodnych. Mamy coś? Nic nie mamy - powiedział w TVN 24 Janusz Zemke, eurodeputowany SLD.
Janusz Zemke pytany był o perspektywy zmiany ministra obrony w nadchodzącej rekonstrukcji rządu, przy uwzględnieniu tego, że wiosną 2018 roku opublikowany ma zostać raport podkomisji smoleńskiej.
- Niestety, pan minister (Antoni Macierewicz)
może na urzędzie swoim trwać do kwietnia, bo ktoś będzie musiał dać twarz ustaleniom tej komisji smoleńskiej - ocenił eurodeputowany SLD. - Na pewno PiS będzie chciał stwierdzić, że ta komisja nareszcie pokazała, jakie przyczyny katastrofy były, że ta komisja odniosła sukces, że pan minister po takim wielkim sukcesie może z podniesioną głową odejść - stwierdził.
Jednak zdaniem Janusza Zemkego "z punktu widzenia wojska to będą zmarnowane kolejne miesiące sporów między ministrem a prezydentem". Nie przekonały go również zapewnienia Antoniego Macierewicza, że wydaje on więcej niż poprzednicy na modernizację armii. - To są fajne zabiegi MON polegające na tym, że kierownictwo MON organizuje konferencje, pokazuje plansze, mówi, że wydało pieniądze. A chciałbym zadać proste pytanie: co za te pieniądze wpłynęło do wojska? - dociekał w TVN24.
Eurodeputowany przypomniał, co minister Macierewicz mówił na początku roku 2017. - Powiedział, że na pewno w tym roku zakończy trzy wielkie procedury przetargowe - stwierdził Zemke. - Pierwsza procedura miała dotyczyć obrony powietrznej kraju. Mamy coś? Nic nie mamy, mamy listy i negocjacje - ocenił. Dwie pozostałe przytoczone przez Janusza Zemkego procedury dotyczyć miały śmigłowców szturmowych i okrętów podwodnych. - Rok się kończy, wydano pieniądze, a zdolność bojowa wojska - czyli to, co jest sensem istnienia i funkcjonowania wojska - nie wydaje mi się, żeby była wyraźnie większa. Mimo tego, że wydano na technikę około 10 miliardów złotych - powiedział.
Janusz Zemke odniósł się do informacji o domniemanych kłopotach ze znalezieniem wojskowego samolotu potrzebnego do zabezpieczenia wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Kuwejcie. Na kłopoty te złożyć się miało m.in. zajęcie części wojskowych maszyn na potrzeby jednoczesnej podróży szefa MON do Afganistanu.
- To, co się stało, pokazuje jak w soczewce problemy jakie ma dzisiaj MON - stwierdził. - Pierwszy problem dotyczy niestety techniki. Warto zwrócić uwagę, że w ostatnim czasie to są kolejne problemy z samolotami - zauważył, wymieniając niedawną katastrofę myśliwca MiG-29, zapalenie się śmigłowca, wypadek na lotnisku w Radomiu.
Drugim problemem, który wskazał Janusz Zemke, było "traktowanie prezydenta". - Można prezydenta lubić albo nie, natomiast prezydent udał się do żołnierzy oficjalnie, a osoby towarzyszące mu z MON były nie najwyższej rangi, tak delikatnie powiem - ocenił. - Uważam za zupełnie zdumiewającą rzecz, że nie było ani jednego członka ani kierownictwa MON, nie było szefa Sztabu Generalnego, dowódcy operacyjnego, który w tym czasie towarzyszył panu ministrowi w Afganistanie - zauważył.
- Inaczej mówiąc, minister Macierewicz chciał pokazać wojsku że prezydent to tam może sobie być, może do panów latać, ale to ja decyduję, co się będzie w wojsku działo i kto będzie prezydentowi towarzyszył - stwierdził Janusz Zemke. - To są takie paskudne rozgrywki polityczne między ministrem i prezydentem na terenie wojska, najgorsza rzecz jaka może się zdarzyć - dodał.