Zegarki i zagraniczne wakacje - tak państwowa spółka wspiera szefów związków zawodowych
Testowanie zagranicznych ośrodków wczasowych oraz "oddelegowanie na wielodniowe wyjazdy do atrakcyjnych zagranicznych miejscowości wypoczynkowych" - na takie przywileje mogą liczyć szefowie związków zawodowych w Katowickim Holdingu Węglowym - wynika z raportu NIK. Państwowa spółka wykupiła też usługę reklamową pokrywającą 100 proc. kosztów związkowej imprezy. Za 440 tys. zł związkowcy kupili m.in. 204 butelki wódki, zamówili catering i tysiąc zegarków, z których połowa zaginęła. Co się z nimi stało? Odpowiedzi na to pytanie nie zna, ani prokuratura, ani sąd, które jednak nie dopatrzyły się w tej sprawie przestępstwa.
Dla zewnętrznego obserwatora niezorientowanego w sytuacji, obraz związków zawodowych działających w Katowickim Holdingu Węglowym, jaki wyłania się z raportu Najwyższej Izby Kontroli jest zatrważający. W państwowej spółce dzieją się rzeczy dziwne. Na etatach związkowców pracuje aż 49 pracowników, a część działaczy może liczyć na wyjątkowe przywileje, m.in. na zagraniczne wyjazdy odbywające się w czasie pracy.
- Zarząd KHW S.A. delegował czterech pracowników na czternastodniowy wyjazd służbowy do Kambodży, którego organizatorem była jedna z organizacji związkowych. Prezes i Wiceprezes Zarządu KHW S.A. w złożonych wyjaśnieniach nie wskazali celu gospodarczego, jaki planowała osiągnąć spółka poprzez delegowanie pracowników do udziału w tym wyjeździe, jak również prowadzonych działań gospodarczych związanych z jego programem. Nie wskazali także programu tematycznego, ani ewentualnych dyrektyw, zaleceń, czy przekazanych delegowanym osobom upoważnień do zajmowania stanowiska w sprawach merytorycznych. W „Sprawozdaniu z wizyty w Kambodży”, poza podaniem kilku powszechnie dostępnych informacji o tym kraju oraz wspomnieniem o poszukiwaniu przez Kambodżę partnerów zainteresowanych udzieleniem pomocy w odbudowie przemysłu górniczego, nie przedstawiono żadnych wymiernych efektów wynikających z tego wyjazdu - czytamy w raporcie NIK "Koszty pozaprodukcyjne w spółkach z udziałem Skarbu Państwa".
Najwyższa Izba Kontroli wskazuje, że koszty związane z wyjazdem wyniosły 21,1 tys. zł. - Biorąc pod uwagę jego przebieg oraz rezultat, jaki wynika z powyższego sprawozdania, NIK krytycznie pod względem celowości i gospodarności oceniła oddelegowanie wyżej wymienionych osób na liczący aż 14 dni wyjazd - stwierdza Izba w swoim raporcie.
Jak wykazała kontrola NIK, wyjazd do Kambodży nie był jedynym takim wydatkiem spółki. Kontrolerzy piszą również o "sfinansowaniu 34 pracownikom, w tym 26 przewodniczącym i wiceprzewodniczącym organizacji związkowych KHW S.A. kosztów seminarium szkoleniowego w Anglii, które w rzeczywistości, w większości (83 proc. łącznego czasu tego seminarium) stanowiło wyjazd o charakterze turystycznym".
Z analizy przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli wynika, że wysyłanie szefów związków na zagraniczne wycieczki na koszt firmy było standardową praktyką. Na liście uchybień stwierdzonych przez NIK znajdujemy m.in. "finansowanie w latach 2009-2011 przewodniczącym związków zawodowych w jednej z kopalń, na ich wniosek, pięciu wielodniowych wyjazdów zagranicznych, przeprowadzanych formalnie w celu dokonania wizytacji ośrodków wakacyjnych przed ewentualnym zawarciem umowy na zorganizowanie w nich kolonii i obozów lub w ich trakcie". - Nadmienić należy, że ocena wizytowanych ośrodków nie była brana pod uwagę przez Komisję Przetargową - czytamy w raporcie.
Zegarki za 305 tys. zł.
Jeszcze większe wątpliwości NIK wzbudziło sfinansowanie przez zarząd KHW 30-lecia zakładowej "Solidarności" w sierpniu 2010 roku. NIK uznał, że 440 tys. zł wydano niezgodnie z prawem, dlatego kontrolerzy złożyli doniesienie do prokuratury.
24 sierpnia 2010 roku prezes i wiceprezes KHW podpisali z Zakładową Organizacją Koordynacyjną NSZZ "Solidarność" umowę o świadczenie usług reklamowych i promowanie marki spółki. Za 440 tys. zł (536,8 tys. zł z VAT) "Solidarność" zobowiązała się do pokazania na uroczystości 30-lecia związku, 27 sierpnia 2010 roku, "banerów i roll-up'ów reklamowych, przekazanie przez konferansjera ze sceny informacji o KHW S. A. oraz zamieszczenie logo spółki na zaproszeniach, wejściówkach i gadżetach rozdawanych w trakcie imprezy" - dowiadujemy się z zawiadomienia złożonego przez NIK w Prokuraturze Rejonowej Katowice-Południe.
NIK miał wątpliwości co do ekonomicznej zasadności podpisania takiej umowy, ponieważ 17 sierpnia KHW zawarł podobny kontrakt z zarządem śląsko-dąbrowskiego regionu "Solidarności". Za podobną reklamę na uroczystości odbywającej się w tym samym miesiącu holding węglowy zapłacił tylko 3 tys. zł.
Kontrakt z "Solidarnością" z KHW został zawarty w trybie z wolnej ręki z inicjatywy dwóch przedstawicieli związku zawodowego. Z decyzji sądu w tej sprawie można dowiedzieć się, że "z zeznań poszczególnych świadków wynika, że przedstawiciele zakładowej organizacji związkowej początkowo ustnie zwrócili się do zarządu KHW S. A. z propozycją świadczenia takiej usługi, w zamian oczekując zapłaty kwoty, wynikającej z kosztów organizacji imprezy".
25 sierpnia zakładowa "Solidarność" upoważniła do realizacji umowy - prywatną firmę z Mysłowic. Kwota zawarta w umowie holdingu ze związkiem odpowiadała kosztom zorganizowania uroczystości. Dodatkowo, poza umową, KHW zapłacił 13 tys. zł za wynajęcie Sali Koncertowej Akademii Muzycznej w Katowicach dla 480 osób.
Gdzie są zegarki?
Za pieniądze uzyskane z umowy z państwową spółką kupiono 204 butelki wódki (0,7 litra) za 9,2 tys. zł i inne napoje za 1 tys. zł. 5 tys. zł wydano na koncert zespołu muzycznego, a 40,9 tys. zł na catering - dowiadujemy się z akt prokuratury dotyczących tej sprawy. O ile sfinansowanie ważnej uroczystości związku zawodowego może znaleźć uzasadnienie, znacznie więcej kontrowersji budzi przeznaczenie większości pieniędzy uzyskanych z kontraktu - 305 tys. zł, na zakup tysiąca zegarków, które miały być przekazane gościom.
Jak ustaliła Najwyższa Izba Kontroli, dostawca sprowadzonych z Chin zegarków poniósł koszt w wysokości 63,4 tys. zł. Co więcej, na uroczystości rozdano tylko połowę z nich, ponieważ pozostałe 500 sztuk szefowie związku zawodowego odebrali dopiero 4 października, ponad miesiąc po uroczystości. Ani prokuratura, ani sąd, ani nawet sami związkowcy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie: co stało się z pozostałymi 500 zegarkami.
Przewodniczący i wiceprzewodniczący "Solidarności" w KHW S. A. "nienależycie wykonali umowę z dnia 24 sierpnia 2010 roku i złożyli nierzetelne sprawozdanie z realizacji tej umowy, ponieważ 500 sztuk zegarków odebrali dopiero 4 października 2010 roku i nie wiadomo, komu je rozdano. Nawet, jeśli uznać, że zegarek był gadżetem reklamowym, to 500 sztuk zegarków nie rozreklamowało KHW S. A. podczas obchodów, ponieważ nie zostały jeszcze dostarczone" - czytamy w uzasadnieniu decyzji prokuratury, która umorzyła śledztwo w sprawie kontraktu reklamowego.
W dalszej części postanowienia prokurator zwraca uwagę, że zarząd KHW nie powinien bezkrytycznie przyjmować sprawozdania związków zawodowych. "Spółka powinna rozważyć wystąpienie z pozwem cywilnym w związku z nienależytym wykonaniem umowy przez NSZZ "Solidarność" w zakresie dotyczącym usługi marketingowej, to jest umieszczeniem logo na 500 sztuk zegarków i rzekomym rozdaniem ich podczas obchodów, które to zegarki na pewno nie zostały rozdane podczas obchodów i nie wiadomo, komu zostały rozdane, ponieważ rozdawano je bez pokwitowania" - pisze prokurator. Przestępstwo dopiero od 200 tys. zł
Mimo argumentów NIK, prowadząca postępowanie w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Katowice Południe nie dopatrzyła się popełnienia przestępstwa. Po zaskarżeniu decyzji przez NIK, Sąd Rejonowy Katowice-Wschód przyznał rację prokuraturze i podtrzymał jej decyzję o umorzeniu śledztwa.
Prokuratura umorzyła postępowanie uzasadniając, że nie doszło do przestępstwa niegospodarności, ponieważ musiałoby ono "obejmować swoim zamiarem możliwości wystąpienia szkody w kwocie powyżej 200 tys. zł". W opinii prokuratury, nawet jeśli doszło do nieprawidłowości, to dotyczą one niższej kwoty. "Należałoby wykazać, że w dacie 24 sierpnia 2010 roku, to jest w dacie zawarcia umowy, mieli (prezes i wiceprezes KHW S. A. - przyp. red.) świadomość wystąpienia szkody w kwocie 200 tys. zł. Musieliby więc wiedzieć, że zostaną obciążeni usługą cateringową i że 500 sztuk zegarków nie zostanie dostarczona na uroczyste obchody" - twierdzi prokuratura.
W swojej decyzji, katowicka prokuratura stwierdza, że ma świadomość wystąpienia nieprawidłowości, nie są one jednak niezgodne z polskim prawem. "Ustawodawca zdepenalizował natomiast przestępstwo działania na szkodę spółki przewidziane wcześniej w art. 585 kodeksu spółek handlowych, które przewidywało samo narażenia spółki na możliwość wystąpienia szkody, a z taką sytuacją mamy do czynienia w niniejszej sprawie" - wyjaśnia prokurator. Zaznacza także, co potwierdził później sąd, że nie ma dowodów na działanie w zmowie, co byłoby już uznane za przestępstwo.
W skierowanym do sądu zażaleniu na decyzję prokuratury NIK stwierdził, że "w realiach niniejszej sprawy występuje oczywista wieź pomiędzy niedopełnieniem obowiązku przez wskazanych w zawiadomieniu o przestępstwie członków zarządu spółki, a wyrządzeniem szkody, przejawiająca się w tym, że szkoda jest następstwem niedochowania elementarnych zasad celowego i gospodarczego wydatkowania środków finansowych państwowej osoby prawnej".
NIK wskazywał nie tylko na kwotę 152 tys. zł za zegarki, które zostały odebrane dopiero ponad miesiąc po uroczystości, ale również na 120 tys. zł za usługi cateringowe, w których cenę wliczony był alkohol. "Obliczając wysokość szkody wyrządzonej przez członków zarządu spółki, którzy podpisali umowę z dnia 24 sierpnia 2010 roku, kwoty te nie tylko można, ale wręcz trzeba zsumować" - argumentował NIK w zażaleniu.
Sąd nie uznał tych argumentów stwierdzając, że zarządu KHW nie można rozliczać z pieniędzy, które po podpisaniu umowy trafiły w ręce związku zawodowego. Tak samo sprawę komentuje rzecznik prasowy KHW S. A. Wojciech Jaros pytany o 500 zegarków, które zostały dostarczone ponad miesiąc po rocznicy. - Nie jest sprawą zleceniodawcy sprawdzanie na jakie cele zleceniobiorca wykorzysta środki finansowe uzyskane w ramach umowy - odpowiada rzecznik.
- Błędem popełnionym po stronie KHW S. A. było ograniczenie się do zweryfikowania zgodności kwoty oraz danych rejestracyjnych wystawcy bez sprawdzenia przez osobę odpowiedzialną za umowę dokładnej treści przedstawionej faktury. Pracownik został ukarany, w spółce przypomniano o bezwzględnym obowiązku szczegółowej weryfikacji faktur dotyczących wszystkich umów - wyjaśnia Wojciech Jaros.
Teoria względności kosztów
O to, co stało się z zegarkami, zapytaliśmy samych szefów "Solidarności" z KHW, którzy organizowali uroczystość. Wiceprzewodniczący organizacji, twierdzi, że nie pamięta z czyjej inicjatywy podpisano umowę na usługi reklamowe, pytany o to, co stało się z 500 zaginionych zegarków, odłożył słuchawkę.
W czerwcu 2012 roku o sprawie pisał dziennikarz katowickiej "Gazety Wyborczej" Marcin Pietraszewski. Zapytał zastępcę szefa "Solidarności" w KHW o 241 tys. zł różnicy między kosztem sprowadzenia zegarków, a kwotę na fakturze. Związkowiec nie chciał rozmawiać z nim o tej sprawie. - Nie ma sensu się czepiać - było minęło. Zresztą czuję, że to ludzie złej woli stoją za twoim telefonem. Odpuść sobie. Tacy ludzie jak Adaś Michnik walczyli o wolną Polskę, żebyś teraz mógł pracować w gazecie - mówił wiceprzewodniczący (wszystkie wypowiedzi znalazły się w artykule "Gazety Wyborczej" opublikowanym 25 czerwca 2012 roku - przyp. red.).
Na pytanie dziennikarza: kto zarobił na czterokrotnej przebitce ceny zegarków, związkowiec odpowiedział: - nie znam się na cenach zegarków. Gdy dziennikarz "Wyborczej" dociekał, co stało się z połową z tysiąca zegarków, skoro na uroczystości rocznicowej było tylko 500 osób, wiceprzewodniczący związku mówił: "nie pamiętam. A ty pamiętasz, z kim ostatnio spałeś (śmiech)?" Po czym zaprosił redaktora na obchody 32-lecia związku.
Wiceprzewodniczący "Solidarności" w KHW nie jest przeciętnym górnikiem, który został związkowcem. W Krajowym Rejestrze Sądowym figuruje jako członek rady nadzorczej jednej z największych w Polsce Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo Kredytowych. W przeciwieństwie do niego, szef "Solidarności" w KHW Ryszard Baczyński chce rozmawiać o sprawie. W dłuższej rozmowie zaznacza, że jest górnikiem, który pracował pod ziemią jeszcze w latach 80. Opowiada m.in. o kontekście społecznym całej uroczystości.
- Są pewne rzeczy niezbędne, które w szanującym się przedsiębiorstwie muszą być. Są to m.in. uroczystości barbórkowe i rocznicowe. 30. rocznica "Solidarności" to wielkie wydarzenie w tym kraju. Nie można tego pominąć nie robiąc nic. Nawet państwo chce uznać to za dzień wolny od pracy, być może dzień świąteczny, bo przyniósł Polsce wolność. Jeżeli zrobiło się uroczystość w okrągłą rocznicę, jeżeli dysponent funduszu reklamowego uznał, że to jest zasadny cel, to nie moja jest rola, żeby to oceniać - mówi w rozmowie z WP.PL Ryszard Baczyński.
Szef związku deklaruje, że sprawa jest definitywnie załatwiona, ponieważ wszystkie zegarki zostały rozdane. - Być może nie w tym miejscu i o tej godzinie (na uroczystości rocznicowej - przy. red.), ale zostały rozdzielone później tym osobom, które nie mogły przyjść. Poza tym były jeszcze lokalne imprezy, które organizowały poszczególne komisje zakładowe w kopalniach i one również dysponowały tym materiałem reklamowym (zegarkami z logo KHW S. A. i NSZZ "Solidarność" - przyp. red.) - wyjaśnia Baczyński. Jest zdziwiony, że połowa zegarków dotarła dopiero w październiku.
- Nie wiem, nie mam żadnej wiedzy na temat tego, kiedy one zostały dostarczone. Nie znam tej historii, myślę, że to wszystko jest w jakichś oficjalnych dokumentach. Nie wiem kiedy te zegarki zostały przywiezione, pan pierwszy mówi mi, że taka sytuacja była. Nie potrafię wypowiedzieć się na ten temat. Wiem, że praktycznie wszystko zostało rozdysponowane w całości - twierdzi przewodniczący "Solidarności" z KHW. Wyjaśnia też, że nie wie, czy była jakaś lista osób, które otrzymały zegarki, miał je dostać każdy z zaproszonych gości, a na uroczystości nikt nie kwitował odbioru.
Na pytanie, czy w jego opinii impreza nie była za droga, związkowiec odpowiada, że "według gości i poziomu, to wszystko musi mieć jakieś ręce i nogi, nie można robić totalnej chałtury". - To takie pytanie, na które nie ma rzetelnej i mądrej odpowiedzi. Wszystko można, albo robić dobrze, albo nie robić wcale. Wszystko można zakwestionować, że bułka w sklepie kosztuje 50 gr, a powinna kosztować 10 gr. Wszystko można zrobić gorzej, lepiej, na to pytanie nie ma nigdy dobrej i właściwej odpowiedzi. Trudno to ocenić. Ja to zostawiam bez jakiegokolwiek komentarza, zostawiam tylko taką odpowiedź, że o wszystkim można powiedzieć, że albo jest za tanie, albo za drogie, albo złe, albo dobre, to jest tylko ocena subiektywna, a nie obiektywna - mówi Ryszard Baczyński. 917 zł za jednego odbiorcę reklamy
Co ciekawe, podobnie do sprawy podeszła również prokuratura. Prowadzący postępowanie stwierdzili, że trudno ocenić obiektywnie rzeczywistą wartość takiego kontraktu reklamowego. "Należy także zauważyć, że usługi marketingowe trudno wycenić. Na pewno w jakiś sposób KHW S. A. został wypromowany i rozreklamowany podczas obchodów 'Solidarności', ponieważ uroczystości były transmitowane przez media i w tym zakresie spółka dysponuje pozytywnymi opiniami, co do rodzaju wyboru reklamy" - czytamy w uzasadnieniu umorzenia śledztwa.
Sędzia rozpatrujący zażalenie zgodził się z argumentem NIK, że trudność w wycenie usług reklamowych nie może dawać zupełnej dowolności państwowej spółce w wydawaniu środków na ten cel. Jednak w uzasadnieniu swojej decyzji przyznał rację prokuraturze. "Usługi te zostały wycenione na kwotę 440 tys. zł, która znajduje uzasadnienie w powszechnie obowiązujących na rodzimym rynku usług reklamowych cenach. Jak bowiem wynika z przedłożonej opinii medioznawczej (która nie została przez skarżącego w żaden sposób zakwestionowana, czy podważona) stawki reklam na rozkładówkach poczytnych ogólnopolskich gazet liczone są w setkach tysięcy złotych, natomiast cena jednorazowej trzydziestosekundowej emisji reklamy telewizyjnej w godzinach największej oglądalności oscyluje w okolicach kilkudziesięciu tysięcy złotych. Charakter obchodów oraz treść zawartej umowy wskazują, że zamówiona usługa reklamowa nosiła cechy podobnej promocji" - czytamy w postanowieniu sądu.
Sąd argumentuje, że wysoka cena reklamy była uzasadniona z uwagi na fakt, że "nazwa 'Solidarność' ma niebagatelną wartość marketingową (choć trudno byłoby ją precyzyjnie oszacować) i już samo skojarzenie spółki KHW z tą nazwą pełni rolę marketingową". Zdaniem sądu, "Solidarność" miała prawo zażądać tak wysokiej zapłaty, ze względu na swoją historyczną legendę. "Z uwagi na tradycje historyczną związku, było to z oczywistych względów wydarzenie nagłośnione w mediach i brali w nim udział różni prominentni działacze branży górniczej" - twierdzi katowicki sąd. Podkreśla również, że zawarcie umowy było w pełni uzasadnione, ponieważ Katowicki Holding Węglowy jest "znaczącym podmiotem w branży górniczej, a regionalny i branżowy charakter obchodów pozostawał w związku z prowadzoną przez spółkę działalnością gospodarczą".
To samo uzasadnienie dla swojej decyzji podaje również państwowa spółka. Poza trudnością w oszacowaniu wartości usługi marketingowej na rocznicy "Solidarności", rzecznik holdingu wskazuje na obecność na imprezie ważnych osobistości. - W tym wypadku, ze względu na zakres uroczystości, listę osób zapraszanych z kręgów związkowych, samorządowych i politycznych nie tylko na szczeblu lokalnym, taka umowa została podpisana. Ponadto w obchodach uczestniczyli przedstawiciele nauki, nadzoru górniczego (WUG, OUG), Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, wojska, policji, producentów maszyn i urządzeń, klientów biznesowych spółki regularnie współpracujących z KHW S. A. - wyjaśnia Wojciech Jaros.
Biorąc pod uwagę, że KHW S. A. sam wynajmował salę dla 480 osób, zarząd musiał zdawać sobie sprawę z faktu, że na dotarcie z przekazem reklamowym do każdego z gości wyda 917 zł netto. W odpowiedzi na pytanie, czy z perspektywy czasu można ocenić umowę jako korzystną dla spółki, rzecznik KHW S. A. wyjaśnia, że "była to decyzja korzystna z punktu widzenia wizerunku spółki. Jednak obecnie nastawiamy się bardziej na działania rozproszone".
Ekspert widmo
Zarówno sąd, jak i prokuratura, w uzasadnieniu wyceny usługi reklamowej powołują się na opinię eksperta, przedstawioną przez holding. Jak wyjaśnia rzecznik spółki, na zamówienie KHW S. A. sporządził ją zespół naukowców pod kierunkiem kierownika Zakładu Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Opinia medioznawcy jest dla holdingu podstawą do prowadzenia działań marketingowo-reklamowych. Wojciech Jaros zaznacza, że "są to opinie o charakterze ogólnym, oparte o formy naszej aktywności, z odniesieniem do nich. Nie były one sporządzone pod potrzeby pojedynczego zdarzenia".
Co znajduje się w tej ekspertyzie? Tego KHW nie chce ujawnić. - Opinia ta jest naszym dokumentem wewnętrznym, zamówionym przez spółkę, nie przeznaczonym do upubliczniania lub przekazywania dalej - wyjaśnia rzecznik. KHW nie chce również zdradzić, ile zapłaciła za opinię medioznawczą.
Czy tę ekspertyzę można uznać za uzasadnienie zamówienia usługi reklamowej, w której dotarcie z przekazem do jednego klienta kosztuje 917 zł? Czy w przypadku spółki skarbu państwa zajmującej się wydobyciem węgla wybór takiej formy reklamy za taką kwotę znajduje ekonomiczne uzasadnienie? Te pytania zadaliśmy autorowi ekspertyzy w mailu wysłanym 27 sierpnia. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
W sekretariacie Instytutu Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UŚ wyjaśniono nam, że do 19 września profesor przebywa na urlopie. Również po tym terminie rozmowa z medioznawcą była niemożliwa, ponieważ sekretariat nie dysponuje innym kontaktem do profesora niż adres e-mail, a zaplanowany na 19 września dyżur wykładowcy został odwołany. Jak informuje obsługa sekretariatu, naukowiec pojawił się na wydziale 24 września. - Przekazałam numer telefonu i pana nazwisko, miał się z panem skontaktować - wyjaśnia pracownik sekretariatu. Profesor nie zadzwonił i nie odpowiedział na pytania przesłane pocztą elektroniczną.
Neutralizacja związków zawodowych
Nawet jeśli związkowcy z KHW nie złamali prawa, przyjmując nagrody, które nie przysługują przeciętnym górnikom, mogli się znaleźć w sytuacji konfliktu interesów. - Kontrola ujawniła fakty wskazujące na możliwość występowania mechanizmu o znamionach korupcjogennych, polegającego na umożliwianiu przez zarząd spółki uzyskiwania, przez część członków zarządów działających w tej spółce zakładowych organizacji związkowych, dodatkowych, nienależnych korzyści np. w formie udziału w ramach oddelegowania w wielodniowych wyjazdach do atrakcyjnych zagranicznych miejscowości wypoczynkowych, co mogło oddziaływać na postępowanie tych osób w ramach ich działalności związkowej - stwierdzają kontrolerzy NIK w podsumowaniu raportu.
Izba wskazuje na ratyfikowaną przez Polskę Konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy, dotyczącą stosowania zasad prawa organizowania się i rokowań zbiorowych. W art. 2 tego dokumentu wskazano, że organizacje pracowników powinny korzystać z ochrony przed wszelkimi aktami ingerencji pracodawców. - Z ust. 2 tego artykułu wynika, że będą szczególnie uznane za akty ingerencji w rozumieniu tego artykułu środki zmierzające do wspierania organizacji pracowników, finansowo lub w inny sposób, w celu podporządkowania tej organizacji kontroli pracodawcy - czytamy w raporcie NIK.
Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska