Zdzisław Krasnodębski wiceszefem Parlamentu Europejskiego. Kim jest profesor z Bremy?
Z jednej strony naukowiec o dużym dorobku, z drugiej polityk o ciętym języku i jeden z najbardziej eurosceptycznych ludzi obozu PiS. Oto nowy wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
01.03.2018 | aktual.: 01.03.2018 14:17
Od Ryszarda Czarneckiego odróżnia go wiele. Podczas gdy były wiceszef PE to typ partyjnego działacza, potrafiącego przystosować się do każdej sytuacji i partii, gorliwie trzymającego się partyjnej linii, Krasnodębski to raczej myśliciel. Umie patrzeć strategicznie, potrafi chodzić własnymi ścieżkami, a formalnie nie należy nawet do partii rządzącej. Ale jeśli po retorycznym wybryku Czarneckiego - został on usunięty z funkcji po porównaniu Róży Thun do szmalcownika - chodziło o wymianę na kogoś o bardziej powściągliwym języku, Krasnodębski nie jest tu optymalnym wyborem.
Wasal Tusk i niemieckie ośrodki
Kiedy Donald Tusk wbrew stanowisku polskiego rządu pozostał szefem Rady Europejskiej, profesor nazwał go "wasalem" Niemiec i sugerował, że powinien przyjąć niemieckie obywatelstwo. Wypowiadając się dla skrajnie prawicowej "Warszawskiej Gazety" stwierdził, że bez wsparcia z zagranicy "KOD i inne takie grupy zmniejszyłyby się do minimalnych rozmiarów". Sugerował przy tym, że za wsparciem dla opozycji stoją "ośrodki w Niemczech", lub nawet Rosja.
Dziś w rozmowie z WP wyjaśnia, że sugestia wobec Tuska padła "w pewnym kontekście", w sytuacji w której rząd jednego z państw członkowskich łamał unijne reguły. Jak dodaje, dziennikarzy powinno oburzać raczej to, że Tusk został wybrany z pogwałceniem podstawowych zasad. Jak dodał, nigdy nikogo osobiście nie obraził.
Ale niektórzy jego współpracownicy z bardziej umiarkowanych kręgów PiS są sceptyczni.
- Osobiście bardzo cenię profesora. To znakomity socjolog, ale jeśli chodzi o jego podejście do polityki, jego stosunek do Niemiec, to powiedzmy sobie szczerze: to jest wariat - mówi WP polityk obozu rządzącego. - Mam wrażenie, że on po prostu lubi czasami zamieszać - dodaje.
Brexit i Polexit
Zamieszał już nie raz. Na tle swoich kolegów z partii wyróżniał się przede wszystkim bardziej krytycznym - i bardziej wyrazistym - stosunkiem do Unii. Podczas gdy inni - nie bez powodu - mówili o negatywnych skutkach Brexitu dla Polski, profesor Uniwersytetu w Bremie widział w tym szansę. Jak mówił w rozmowie z WP, miał być to wstrząs, który odmieni Unię na lepsze. Lepsze, czyli luźniejszy związek państw narodowych.
- Jeśli Brytyjczycy pozostaną (...) tak naprawdę nic się nie zmieni, pętla integracyjna jeszcze się zacieśni. Bruksela będzie jeszcze bardziej ograniczać możliwość działania państw członkowskich, a tym samym demokrację. Jeżeli natomiast opowiedzą się za Brexitem, to może być wstrząs, który da impuls do zmian i przyniesie pozytywne skutki - mówił europoseł.
Potem publicznie flirtował też z ideą polskiego wyjścia z UE. W kwietniu 2016 napisał na Twitterze, że "jeśli politycy EU nadal będą działać z takim taktem politycznym i znajomością rzeczy, wkrótce i w Polsce staniemy przed koniecznością referendum". Dziś łagodzi stanowisko, ale wciąż nie wyklucza całkowicie takiej możliwości. W rozmowie z WP tłumaczy, że potrafi sobie wyobrazić czarny scenariusz - odebranie Polsce głosu, skrajnie niekorzystne decyzje w sprawie unijnego budżetu - kiedy referendum powinno się odbyć. Zaznacza jednak, że ma nadzieje, że do tego nie dojdzie
Polityczny nowicjusz
Awans Krasnodębskiego na wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego może zaskakiwać, biorąc pod uwagę, że na poważnie karierę polityczną zaczął dopiero 2014 roku, kiedy stał się "jedynką" na liście PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wcześniej przez długie lata, jako konserwatywny myśliciel i publicysta orbitował w okolicach PiS. Był częstym gościem mediów Tadeusza Rydzyka, od początku uczestniczył w konferencjach "Polska Wielki Projekt", inicjatywie intelektualnego zaplecza prawicy. Angażował się też w poparcie dla Lecha Kaczyńskiego, a po katastrofie smoleńskiej często zabierał głos na jej temat.
- Nasuwają się skojarzenia z Gibraltarem (…) Jeśli ktoś chce wierzyć w przypadek, niech wierzy, ja nie jestem w stanie uwierzyć - mówił w "Naszym Dzienniku" dwa dni po katastrofie. Dziś twierdzi, że prawda ujrzy światło dzienne dopiero po zmianie władzy w Rosji - i jest to "moment, którego niektórzy ludzie w Polsce się niezwykle obawiają" .
Jego wejście do polityki - i to jako kandydata numer 1 w Warszawie - było jednak zaskoczeniem. Kluczowe miały tu być jego znajomość z Lechem Kaczyńskim oraz wrażenie, jakie wywarł na prezesie PiS. Krasnodębski był wówczas jednym z kilku kojarzonych z PiS profesorów, którzy dostali się na listy.
Jakim teraz będzie wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego? Jak zapewnił w rozmowie z WP, będzie dbał o lepszą komunikację z grupami parlamentarnymi w UE, szczególnie z największą frakcją, Europejską Partią Ludową. Zamierza też lepiej tłumaczyć swoim kolegom zmiany zachodzące w Polsce. Ma mu w tym pomóc doskonała znajomość niemieckiego. Jak podkreślił, chce też oraz dbać o to, by lepiej informować w kraju o tym, co dzieje się w Brukseli, gdzie PiS odgrywa "konstruktywną rolę".