Zdruzgotani rodzice: kto jest winny śmierci naszego synka?
Rodzice niespełna rocznego chłopczyka czekają na wyjaśnienie, kto odpowiada za śmierć ich dziecka. Poparzenia, jakim uległ maluch nie były na tyle poważne, aby mogli spodziewać się takiej tragedii. Zdaniem specjalistów, pacjent w tym wieku powinien od razu trafić na szpitalny oddział. Dochodzenie prowadzi prokuratura w Gostyniu.
12.02.2010 | aktual.: 12.02.2010 15:49
Do tragedii doszło w lipcu 2008 roku. Maluch ściągnął ze stołu szklankę z wrzątkiem. Ponieważ był weekend, rodzice, mieszkańcy gminy Krzemieniewo po pomoc udali się do szpitala w Lesznie. Tam na oddziale ratunkowym zostali przyjęci przez lekarza, który uspokoił ich, że poparzenia nie są rozległe. Rodzice z synkiem wrócili do domu. Jednak następnego dnia jego stan zaczął się pogarszać. W tej sytuacji matka i ojciec zaczęli szukać ratunku w gabinetach lekarskich. Ostatecznie maluch został skierowany na oddział chirurgii dziecięcej w szpitalu w Gostyniu. Tu zaczęło się już standardowe leczenie tego typu przypadków. W pewnym momencie lekarze stwierdzili jednak, że stan chłopczyka jest tak poważny, że musi on trafić na oddział intensywnej terapii dla dzieci. Maluch został przewieziony do Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej dla Matki i Dziecka w Poznaniu, gdzie zmarł. To właśnie lekarz tej lecznicy powiadomił o sprawie Prokuraturę Rejonową w Gostyniu.
– Zdecydowałem się na taki krok, gdyż uważam, że należy wyjaśnić kto odpowiada za to, co się stało – wyjaśnia dr Przemysław Augustyniak, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii poznańskiego ośrodka. – Poparzenie, któremu uległo to dziecko nie było tak poważne, aby zagrażało jego życiu. Przy normalnym leczeniu powinno przeżyć.
Podobnie uważa ordynator oddziału chirurgii dziecięcej szpitala w Gostyniu. Chłopczyk został przyjęty na jego oddział w kilka dni po wypadku, co ma ogromne znaczenie.
– W każdym przypadku, gdy do lekarza zgłaszają się rodzice z poparzonym dzieckiem, które nie przekroczyło dwóch lat, taki pacjent powinien być zatrzymany na obserwacji w szpitalu, gdyż może dojść do powikłań – podkreśla lekarz Włodzimierz Krzewiński.
Dlaczego zatem chłopczyk nie został zatrzymany na takiej obserwacji w szpitalu w Lesznie, bądź też nie skierowano go na oddział chirurgii dziecięcej w Gostyniu, która to placówka ma największe w tej części Wielkopolski doświadczenie w leczeniu małych pacjentów? Czy także pozostali lekarze i placówki medyczne, do których zgłosili się rodzice we właściwy sposób udzielały dziecku pomocy – na to pytanie szuka teraz odpowiedzi Prokuratura Rejonowa w Gostyniu. Po uzyskaniu wyników sekcji zwłok potwierdzających przyczynę śmierci w wyniku wstrząsu termicznego, przesłuchaniu świadków i zabezpieczeniu dokumentacji medycznej, śledztwo zostało na jakiś czas zawieszone.
– Czekamy na opinię biegłych sądowych, na podstawie której będziemy mogli stwierdzić, czy doszło do błędu w sztuce lekarskiej i kto za niego odpowiada. Spodziewamy się jej w marcu – tłumaczy prokurator Roch Waszak.
Być może wtedy rodzice poznają prawdę, na którą czekają od półtora roku. Śmierć synka jest dla nich nadal niezabliźnioną raną.
Polecamy w wydaniu internetowym: Ujawniono film z zatrzymania 16 pseudokibiców