Zdrowotne skutki kataklizmu w Azji
Zdrowotne skutki klęski żywiołowej w basenie Oceanu Indyjskiego będą długo odczuwalne - powiedział epidemiolog, wieloletni pracownik Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w regionie Azji Południowo-Wschodniej, prof. Mirosław J. Wysocki. Ofiarom tsunami grozi cholera, biegunki i żółtaczka.
28.12.2004 | aktual.: 11.06.2018 15:14
Według prof. Wysockiego, zastępcy dyrektora Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, pierwszym zadaniem międzynarodowej akcji ratunkowej w tamtym rejonie musi być dostarczenie miejscowej ludności wody pitnej i żywności oraz usunięcie zwłok ofiar z terenów zalanych wodą.
Akcję trzeba prowadzić szybko, gdyż tym, którzy przeżyli klęskę żywiołową grożą jeszcze epidemie cholery, chorób biegunkowych, duru brzusznego, żółtaczki - zaznacza epidemiolog.
Woda na tych terenach, a także żywność, która z tą wodą miała styczność, są w tej chwili skażone i niezdatne do spożycia. Dodatkowo wodę zakażają bakteriami leżące w niej i rozkładające się zwłoki. Picie takiej wody może być źródłem chorób biegunkowych, wskutek zakażenia pałeczkami salmonelli - mówi Wysocki.
Prof. Wysocki podkreśla, że leczenie biegunki i cholery jest dość łatwe, jeśli zostanie odpowiednio wcześnie zastosowane. Chorym podaje się doustnie lub dożylnie płyny, aby nie ulegli odwodnieniu. Jeśli dojdzie do odwodnienia - któremu sprzyja tropikalny klimat - u chorego może nastąpić zapaść i szybki zgon - tłumaczy.
Nie wszystkie zachorowania będą miały miejsce w ciągu najbliższych dni po powodzi. Za kilka tygodni może nastąpić znaczny wzrost zachorowań na żółtaczkę typu A - przypuszcza profesor.
Jak wyjaśnia Wysocki, pracujący na terenie Azji Południowo- Wschodniej w latach 1989-2000, klęski na tych terenach i spowodowane przez nie epidemie nie są wcale rzadkością. W Delhi i wielu innych indyjskich miastach do epidemii cholery, wskutek picia skażonej przez fekalia wody, dochodzi co roku. W Bangladeszu każdego roku powodzie pochłaniają tysiące istnień ludzkich - mówi.
Jak donoszą światowe agencje, wojsko i tysiące ratowników walczą z czasem, by nie dopuścić do wybuchu epidemii na terenach dziesięciu państw Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Liczba śmiertelnych ofiar kataklizmu, według zestawień władz i mediów, przekracza już 28 tys. Zdaniem mediów, może ostatecznie wynieść od 57 tys. do nawet 100 tysięcy.
Dziesiątki tysięcy osób nadal uważane są za zaginione - miliony utraciły dach nad głową. Wysiłki pracujących w miejscach tragedii ratowników komplikuje tropikalna pogoda. Na ulicach zdewastowanych tsunami miast zalegają stosy ciał - w większości niezidentyfikowanych. Do wielu miast służby ratownicze nadal nie mogą dotrzeć. W całym regionie ludziom, którzy przeżyli uderzenie tsunami, brakuje wody pitnej i leków.