Zaatakowana w niedzielę przez ukraińskie drony baza paliw Rosjan w Proletarsku nieustannie płonie. To skutek niedzielnego ataku dronów na rosyjską infrastrukturę. Płonie obszar o powierzchni ponad 10 tys. mkw. Rosjanie mają problem, bo miliardy rubli idą z dymem, a strażacy od tylu dni nie mają pomysłu, co zrobić. Sprawy nie da się ukryć, bo czarny dym widać już z kosmosu na zdjęciach satelitarnych opublikowanych przez PLANET LABS PBC. Do walki z ogniem wysłano ponad 500 rosyjskich strażaków. 42 z nich trafiło do szpitali. Ataki Ukraińców na strategiczne obiekty w Rosji są częścią kontrofensywy w obwodzie kurskim, która zaskoczyła żołnierzy Putina. Ukraińcy prą naprzód, dlatego gubernator Aleksiej Smirnow polecił rozmieszczanie betonowych bloków w Kursku - m.in. w postaci osłon na przystankach komunikacji miejskiej.
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości