Zdarzyło się dziś: 3 VII 1976r. Operacja Entebbe
Dziś właśnie mija 30 lat od brawurowej akcji odbicia zakładników przez izraelskie siły zbrojne z rąk palestyńskich bojowników na międzynarodowym lotnisku Entebbe w Ugandzie.
Pierwszy akt dramatu rozpoczął się 27 VI, kiedy samolot Air France nr. 139 wyruszył z lotniska Ben Gubiona w stronę Paryża z międzylądowaniem w Atenach; na pokładzie było 246 pasażerów. Wkrótce po 12:30 czasu miejscowego Airbus A300 został opanowany przez czterech uzbrojonych mężczyzn, którzy wsiedli na pokład podczas postoju w Atenach. Porywacze, dwóch z Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny i dwóch z niemieckiej organizacji „Revolutionare Zellen”, rozkazali pilotom zmienić trasę i skierować maszynę na lotnisko Bezghazi w Libii.
Postój tam trwał blisko 7 godzin, w tym czasie uzupełniono zbiorniki paliwa i uwolniono jedną pasażerkę, kobietę w ciąży. Z Libii zamachowcy skierowali się na południe do Ugandy, gdzie przybyli o 3:15 nad ranem 28 VI. Na miejscu Palestyńczycy mogli skorzystać z gościnności Idi Amina, dyktatora Ugandy, który udostępnił im stary terminal na lotnisku Entebbe oraz przydzielił blisko setkę swych żołnierzy do zabezpieczenia terenu wokół portu. Dziś nie ma już wątpliwości co do tego, że porwanie było wspólnym przedsięwzięciem Palestyńczyków i Amina, który właśnie toczył swoją „wojnę gospodarczą” i uważał Izrael za ekspozyturę Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.
Na Entebbe do terrorystów dołączyło trzech kolejnych, przewodził im Wilfried Bose. Żądania zamachowców zostały przekazane 29 VI do Tel Awiwu przez Paryż, domagano się uwolnienia 40 palestyńskich bojowników odbywających swe wyroki w Izraelu i 13 innych uwięzionych w Niemczech, Szwajcarii, Francji i Kenii. Porywacze oczekiwali na odpowiedz do 14:00 1-go VII czasu izraelskiego. Tymczasem zakładnicy zostali podzieleni na Żydów (105 osób) i całą resztę; aby postawić Izrael w trudnej sytuacji „nie-Żydów” odesłano specjalnym lotem do Europy. W Tel Awiwie takie zachowanie musiało wzbudzić wściekłość, oto znów zaledwie 30 lat po Zagładzie ktoś oddziela Żydów od reszty ludzi, przetrzymując tych pierwszych tylko za to, że są Żydami, scena jak z Obozu Śmierci.
Rząd Izraela decyzję o uwolnieniu swych rodaków siłą podjął najprawdopodobniej 30 VI, odtąd ruszyły przygotowania do akcji zbrojnej a czas płynął nieubłaganie. Premier Rabin ogłosił, że nie będzie negocjacji z terrorystami ale jednocześnie próbowano skontaktować się z prezydentem Ugandy. Do dziś nikt nie potwierdził informacji o telefonie wykonanym do Amina przez generała Chaima Bar – Leviego; obu panów łączyła długoletnia znajomość, jednak Amin nie chciał słyszeć o uwolnieniu zakładników.
Aby zyskać na czasie zdecydowano się jednak rozpocząć wstępne negocjacje. Porywacze zgodzili się na wydłużenie czasu ultimatum do godziny 14:00, 4 VII.
Zdecydowano się więc na nagły atak lądowy sił specjalnych. Dowództwo nad akcją zbrojną objął generał brygady Dan Hormon. W czasie planowania akcji ratunkowej szczęście uśmiechnęło się do Izraelczyków, okazało się że stary terminal, w którym przetrzymywano zakładników został wybudowany przez izraelską firmę budowlaną w latach 60 – tych, a plany i cała dokumentacja techniczna obiektu znajdowała się w centrali firmy. Armia wykonała więc wierną replikę terminalu przy pomocy inżynierów ze wspomnianego przedsiębiorstwa, mówi się że do czasu zakończenia akcji ratunkowej budowniczy zostali zatrzymani w koszarach izraelskich, na wszelki wypadek.
Tymczasem plan operacyjny nabierał kształtów: pięć samolotów transportowych Herkules C-130 zabrało na swój pokład 200 żołnierzy z grupy uderzeniowej, na pokładzie dwóch Boeingów 707 znajdował się czarny Mercedes, kilka Land Roverów oraz lekarstwa. Krótko po świcie 3 VII rozpoczął się załadunek samolotów, o 13:20 grupa ratunkowa odleciała z lotniska Ophir na Półwyspie Synaj. Godzinę przed północą koła Herkulesów C-130 dotknęły pasa startowego na Entebbe. Tak rozpoczęła się najbardziej brawurowa antyterrorystyczna akcja w XX wieku. Żołnierze wsiedli do czarnego Mercedesa i Land Roverów, udali się w stronę starego terminalu. Kawalkada zaalarmowała dwóch ugandyjskich strażników, nie zdążyli oni jednak zaalarmować porywaczy, zostali zastrzeleni. Samochody przyspieszyły aby jak najszybciej dotrzeć do terminalu i dać wrogowi jak najmniej czasu na reakcję, kiedy znalazły się na 40 metrów od budynku z ich wnętrza wydobyły się grupy uderzeniowe, które natychmiast przystąpiły do akcji.
Zakładnicy siedzieli w holu głównym, gdy żołnierze wpadli do terminalu krzyczeli „na ziemie” po hebrajsku i angielsku. Trzej porywacze, którzy pilnowali uprowadzonych zostali zastrzeleni. W poszukiwaniu kolejnych Izraelczycy wpadli do sąsiedniego pomieszczenia - uprzednio rzucając tam granaty hukowe – zabijając trzech kolejnych Palestyńczyków. W trakcie ewakuacji zakładników ugandyjscy żołnierze otworzyli do nich ogień, zabijając dwóch. Żydzi odpowiedzieli ogniem i dokończyli załadunek swego cennego towaru. Przy załadunku zginął dowódca jednostki specjalnej podpułkownik Joni Netanyahu, brat późniejszego premiera Izraela Benjamina Netanyahu, była to jedyna wojskowa ofiara śmiertelna po stronie atakujących. Ze 105 zakładników 2 zostało zabitych przez ugandyjskich snajperów, natomiast 1 otrzymał postrzał od żołnierza sił specjalnych, oprócz sześciu Palestyńczyków śmierć poniosło ok. 45 żołnierzy Idi Amina. Akcja była zakończona, od wylądowania na Entebbe minęło 30 minut.
W ramach odwetu za współudział Amina w porwaniu Izraelczycy wysadzili w powietrze 11 myśliwców typu MiG, co stanowiło 25% wszystkich maszyn bojowych Ugandy. Ostatni Herkules C-130 wystartował z Entebbe 40 minut po północy 4 VII 1976 roku. Tego samego dnia premier Icchak Rabin powiedział w Knesecie: „Ta operacja z pewnością zapisze się w annałach naszej historii, w legendzie i narodowej tradycji”.
Tomasz Targański