Zdalne nauczanie. Tysiące uczniów nadal bez sprzętu. Ratuje ich smartfon

- Nie mamy komputera. Od początku zdalna nauka odbywa się przez smartfona. Jest nam ciężko, ale musimy dawać radę. Nie jest też najgorzej - są takie osoby, które nawet tego telefonu nie mają - mówi nam Agnieszka, mama trójki dzieci.

Zdalne nauczanie. Wiele dzieci mimo trwającej od miesięcy nauki zdalnej nadal nie ma dostępu do laptopa czy komputera
Zdalne nauczanie. Wiele dzieci mimo trwającej od miesięcy nauki zdalnej nadal nie ma dostępu do laptopa czy komputera
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Agnieszka Wójcik, mama z woj. mazowieckiego samotnie wychowująca trójkę dzieci, nie ma w domu laptopa. Dzieci od wiosny uczestniczą w zdalnej nauce przez smartfona.

- Najmłodszy syn, w III klasie szkoły podstawowej, ma lekcje od 7:30 do 10:30. I codziennie loguje się przez telefon. To bardzo niewygodne, smartfon się przechyla i przewraca, gdy tylko go dotknie, wciskając łapkę do odpowiedzi - mówi WP pani Agnieszka.

Do tego telefon ma słabą baterię. - Nie wystarcza do końca lekcji i w trakcie zajęć rozładowuje się. Muszę go podłączać do ładowania, a przez to ustawiać w innej pozycji, co jest niewygodne. Od tego momentu muszę trzymać ten telefon synowi, bo nie ma go wtedy jak postawić - dodaje jego mama.

Zdalne nauczanie. "Cieszę się, że mam telefon"

Brak odpowiedniego sprzętu mama zgłaszała wychowawczyni. - Na razie bez odzewu - mówi pani Agnieszka. Laptopa próbowała też pozyskać, ogłaszając się na różnych grupach w sieci. Niestety nie miała szczęścia.

16-letnia córka pani Agnieszki chodzi co drugi weekend do szkoły, więc łączyć się przez smartfona nie musi. Najstarszy, 18-letni syn, ma swój telefon i dzięki niemu może uczestniczyć w zdalnej nauce.

Mimo całej sytuacji mama trójki dzieci pozostaje optymistką. - Jest nam bardzo ciężko, ale musimy dawać radę. Cieszę się, że jest telefon i mogą choć w ten sposób uczestniczyć w zajęciach lekcyjnych. Inni mają gorzej. Słyszałam o osobach, które nie mają nawet smartfona - mówi nam pani Agnieszka.

Nauka zdalna. Uwolnij Złomka

- Tak, takie osoby też wciąż się zdarzają - mówi nam Tomasz Staśkiewicz z inicjatywy Uwolnij Złomka. To grupa, która walczy z wykluczeniem cyfrowym od początku nauki zdalnej.

Wolontariusze z Uwolnij Złomka zachęcają ludzi dobrej woli z całego kraju do przekazania swojego sprzętu potrzebującym. Oni ten sprzęt odbierają i odpowiednio "odświeżają", czy też naprawiają w razie potrzeby. Później przekazują dalej.

- Od marca do czerwca mieliśmy bardzo duże zainteresowanie, lockdown wszystkich zaskoczył. Wówczas w polskich domach brakowało blisko pół miliona komputerów i laptopów, a 20 proc. tych braków zgłaszali sami nauczyciele. To było uzupełniane przez samorządy, firmy, ale także ludzi dobrej woli. Teraz obserwujemy "drugą falę" braków sprzętowych. Szacujemy, że od 100 do 200 tys. uczniów wciąż nie ma odpowiedniego sprzętu do nauki zdalnej - wylicza Staśkiewicz.

Zeszyty ćwiczeń, które trzeba przerysować

Do Uwolnij Złomka zgłaszają więc swoje potrzeby szkoły, ale także osoby indywidualne. Staśkiewicz przyznaje, że cały czas zdarzają się sytuacje, w których matka samotnie wychowująca nawet piątkę dzieci nie ma ani jednego laptopa, a wszystkie dzieci korzystają tylko z jednego smartfona. - To oczywiste, że wówczas żadne z nich w pełni nie uczestniczy w procesie edukacyjnym tak, jak powinno - ocenia nasz rozmówca.

Jak dodaje, problemem jest też kwestia wydruku potrzebnych dzieciom materiałów. - Mając smartfona, jest to niemożliwe, albo też mając komputer, a nie mając drukarki. Poznaliśmy matkę, która mając tylko telefon, przerysowywała zeszyty ćwiczeń dla dzieci. Kiedy one je wypełniły, robiła zdjęcie i wysyłała wykonaną pracę nauczycielom - opowiada.

Do Uwolnij Złomka może napisać każdy, kto tego sprzętu potrzebuje, ale także te osoby, które mają sprzęt do oddania. Odpowiednie formularze znajdują się na stronie internetowej inicjatywy.

Doposażanie może trwać lata

Przypomnijmy: rząd dostrzegł skalę problemu wykluczenia cyfrowego. W ramach programu "Zdalna szkoła" przeznaczył 187 mln złotych na doposażenie szkół. Później nadszedł czas na "Zdalną szkołę+", gdzie na dofinansowanie zakupu sprzętu przeznaczono 180 milionów złotych. Jak zapewniano, to równowartość 51 tysięcy laptopów lub 120 tysięcy tabletów. Ale, jak widać, to wciąż za mało.

- Myślę, że w takim tempie, jak dzieje się to obecnie, doposażanie uczniów, by nie byli wykluczeni cyfrowo, może trwać nawet kilka lat - mówi nam Tomasz Staśkiewicz.

Wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Edukacji i Nauki. Spytaliśmy, czy znany jest w resorcie problem dostępu do sprzętu do nauki zdalnej wśród uczniów. Czekamy na odpowiedź.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (262)