Zbrodnia w Nemmersdorf. Co naprawdę zdarzyło się w Prusach Wschodnich?
• Wkraczająca do Prus Wschodnich Armia Czerwona dopuszczała się licznych zbrodni
• Jedna z masakr miała miejsce w Nemmersdorf i została nagłośniona przez nazistowską propagandę
• Po latach badania pokazały, że rozmiary masakry zostały celowo wyolbrzymione
30.03.2016 14:25
Na początku 1945 r. przez dzisiejsze ziemie północnej i zachodniej Polski, które wówczas wchodziły w skład walącej się w gruzy III Rzeszy Niemieckiej, przetoczył się walec dyszącej żądzą zemsty Armii Czerwonej. W połowie stycznia, w ramach potężnej zimowej ofensywy sowieckiej armii Prusy Wschodnie dostały się w kleszcze dwóch frontów. 13 stycznia operację wschodniopruską rozpoczął 3 Front Białoruski dowodzony przez generała Iwana Czerniachowskiego - najmłodszego generała Armii Czerwonej, późniejszego kata polskiego podziemia niepodległościowego. W wydanym dla swoich podwładnych rozkazie Czerniachowski napisał m.in.: ''Teraz stoimy przed jaskinią, z której napadł na nas faszystowski agresor. Zatrzymamy się dopiero wtedy, gdy zrobimy porządek. Nie będzie litości dla nikogo. Kraj faszystów musi przemienić się w pustynię''.
Dzień później, 14 stycznia, od południa przeszły do ofensywy wojska 2 Frontu Białoruskiego pod dowództwem marszałka Konstantego Rokossowskiego. Choć oddziały Wehrmachtu i formacje Volkssturmu spodziewały się sowieckiego natarcia, to impet uderzenia bardzo je zaskoczył. W panice opuszczały swoje dobrze ufortyfikowane posterunki, rzucając się do ucieczki przed nacierającymi czerwonoarmistami.
Drang nach…Westen
Wraz z mundurowymi w panice uciekała ludność cywilna Prus Wschodnich. Niemcy byli w większości świadomi drzemiącego w Rosjanach pragnienia odwetu za niemieckie barbarzyństwa w okupowanej Polsce i terenach ZSRS. Ucieczka odbywała się w katastrofalnych warunkach, podczas wyjątkowo ostrej zimy. Temperatury spadały w nocy do -30 stopni Celsjusza, zaś przybierające na sile śnieżyce tworzyły na drogach zaspy o wysokości niespotykanej nawet w Prusach Wschodnich. A przecież tam łagodne zimy były pogodowym unikatem.
Kolumny uciekinierów ze wschodu, często wymieszane z wycofującymi się oddziałami niemieckimi, bez pardonu były atakowane przez sowieckie lotnictwo. Na przemarzniętych ludzi, którzy ostatnimi siłami taszczyli worki, torby i walizki z odzieżą oraz najpotrzebniejszymi rzeczami, sypały się bomby i grad pocisków. Mówiąc o grozie 1945 roku, nie możemy jednak zapominać, iż taki sam los spotykał Polaków uciekających przez nawałą niemiecką we wrześniu 1939 r. Tysiące naszych rodaków zginęło na drogach i otwartej przestrzeni, gdy nad ich konwojami pojawiła się Luftwaffe. Ale nieco ponad pięć lat później, to Niemcy ginęli od kul i odłamków, umierali z zimna i wycieńczenia. Dziesiątki tysięcy zamarzniętych trupów gęsto wyścielało drogi i pobocza niemieckich Prus Wschodnich, Pomorza i Śląska. Odwieczne niemieckie ''Drang nach Osten'' (pol. ''parcie na Wschód'') i chęć dominacji nad Słowianami, zamieniły się w bezładne i rozpaczliwe ''Drang nach Westen'' (pol. ''parcie na Zachód''). Odbywało się ono przy nieustannych,
pełnych przerażenia okrzykach ''Die Russen kommen!'' - ''Rosjanie nadchodzą!''.
Krwawa orgia w Nemmersdorf
Atak na Prusy Wschodnie zaczął się jeszcze w 1944 r. 9 października Sowieci przypuścili kolejny szturm. Natarcie skoncentrowało się głównie na miastach Goldap (pol. Gołdap) oraz Gumbinnen (ros. Gusiew w obwodzie kaliningradzkim). Przez mniej więcej tydzień pomiędzy Rosjanami a Niemcami trwała zażarta walka o Goldap, zakończona klęską Niemców. Zwycięstwo Sowietów nie było jednak długotrwałe. Po kilku dniach oddziały Wehrmachtu ponownie odbiły opanowane przez Sowietów tereny, zmuszając radzieckie jednostki do wycofania się z Prus Wschodnich.
Przez całe dziesięciolecia, który upłynęły od zakończenia II wojny światowej w niemieckich opracowaniach historycznych, przytaczano relacje członków Volkssturmu z Köningsberg (dzisiejszy Kaliningrad), którzy pod koniec października znaleźli się we wsi Nemmersdorf (dzisiejsza wieś Majkowskoje w obwodzie kaliningradzkim). Czytamy w nich m.in.: ''Przy pierwszej zagrodzie, na lewo, stał wóz drabiniasty. Do niego przybito za ręce w pozycji ukrzyżowanej cztery nagie ciała młodych kobiet. Na drzwiach stodoły przybito w pozycji ukrzyżowanej dwie nagie kobiety. W mieszkaniach znaleźliśmy w sumie 72 kobiety i dzieci oraz jednego starszego mężczyznę. Wszyscy byli martwi. Widać było, że przed śmiercią torturowano ich w bestialski sposób, z wyjątkiem kilkorga, których zabito strzałem w potylicę. Wśród zabitych były nawet niemowlęta ze strzaskanymi czaszkami. Wszystkie kobiety, od dziewczynek, po staruszki, nosiły na ciałach ślady gwałtów (…)''.
Całe powojenne dekady historiografia mówiła, że propaganda niemiecka nie kłamała odnośnie bestialskich zbrodni krasnoarmiejców. Dzisiaj, po znacznie bliższym zbadaniu tej sprawy, możemy powiedzieć jasno i dobitnie – w przypadku Nemmersdorf było inaczej.
''To było łgarstwo Goebbelsa!''
W 2008 r. na polskim rynku wydawniczym ukazała się książka brytyjskiej dziennikarki i wykładowcy akademickiego Isabel Denny zatytułowana: ''Upadek twierdzy Hitlera. Bitwa o Królewiec''. Czytamy w niej, że ''21 października 1944 r. Rosjanie zaatakowali wieś Majakowskoje. Była to pierwsza niemiecka wieś, której ludność cywilna w większości dostała się w ręce Rosjan. Ataku dokonały siły 25 pułku, nacierające od strony Gusiewa.(…) Schwytano i zgwałcono wszystkie kobiety, a część z nich zostało ukrzyżowanych na drzwiach domostw i wrotach stodół. Dzieci zabijano ciosami kijów i pałek, a do starszych strzelano z zimną krwią. Wojska niemiecka odbiły wieś po dwóch dniach. Znaleziono tam ciała prawie wszystkich 635 mieszkańców''. Prawda okazało się jednak nieco inna.
Owszem, oddziały 11 Gwardyjskiej Armii 3 Frontu Białoruskiego (25 Gwardyjska Brygada Pancerna) wkroczyły do Nemmersdorf 21 października 1944 r., jednakże wtargnęły do niemal opustoszałej wsi. Z ok. 650 Niemców zamieszkujących Nemmersdorf w tamtym czasie, w swoich domostwach pozostało ok. 100. Sowieci przetrząsali domy oraz budynki gospodarcze, grabiąc i niszcząc dosłownie wszystko co weszło im w ręce. W ciągu kilku godzin zabili od 65 do 73 mieszkańców Nemmersdorf. Część z nich przeżyła masakrę. Była wśród nich nastoletnia – wówczas – Gerda Meczulat, która po ponad sześćdziesięciu latach opowiedziała w serialu dokumentalnym ''Exodus ze Wschodu'' co naprawdę wydarzyło się w tym dniu w Nemmersdorf. ''Tego dnia były urodziny mojego ojca, a my zmuszeni byliśmy ukryć się w schronie. Oprócz moich bliskich, przebywało tam również 27 innych osób z naszej wsi. Późnym popołudniem wioskę zaczęło ostrzeliwać nasze lotnictwo i artyleria, więc w schronie ukryli się również Rosjanie. I w tym schronie, któryś z oficerów
nakazał swoim podwładnym zabicie wszystkich cywilów. Po nalocie Rosjanie ustawili się na zboczu z bronią maszynową. Wypędzali nas ze schronu krzycząc 'Paszoł Won!'. Wychodziłam jako ostatnia. Upadłam. I w tym momencie, któryś z Rosjan do mnie strzelił''.
O Gerdzie Meczulat z całą pewnością można powiedzieć, że przeżyła własną śmierć. Dzień później niemiecki kontratak zmusił Rosjan do wycofania się ze wsi. W poniedziałek 23 października do Nemmersdorf wkroczyły niemieckie jednostki wojskowe. Jednym z żołnierzy był Helmut Hoffmann, który po latach przed kamerą telerizji ZDF powiedział: ''W ciągu zaledwie kilku dni, wieść o masakrze, lotem błyskawicy rozniosła się po całych Niemczech. Pisały o niej wszystkie gazety, pokazywano we wszystkich niemieckich kinach, w których wyświetlano kronikę wojenną. Mówiono o całych setkach zabitych, zgwałconych i ukrzyżowanych kobietach, o dzieciach nabijanych na sztachety. To czysty nonsens! To było łgarstwo Goebbelsa! Żadnej z zabitych kobiet nie zgwałcono! To co pokazywano w kronikach i gazetach zostało sprytnie zaaranżowane. Zabitym kobietom zadzierano spódnice i zdzierano z nich ubranie. Ciała dodatkowo okaleczano''.
Propaganda goebbelsowska w akcji
Gdy pochowano zwłoki zamordowanych przez Rosjan cywilów, Goebbels wydał polecenie, by wyolbrzymić skalę zbrodni dokonanej przez Sowietów w taki sposób, aby wryła się ona w świadomość każdego Niemca. I - tym samym - utwierdziła go w przekonaniu, że Niemcy i ich führer są ostoją europejskiej cywilizacji walczącej ze zdziczałym azjatyckim komunistycznym satrapą.
Z rozkazu nazistowskiej wierchuszki zorganizowano przyprawiającą o mdłości i budzącą przerażenie sesję fotograficzną. Z grobów ponownie wydobyto zwłoki zamordowanych Niemców, dodatkowo je zbezczeszczono kłując bagnetami, ćwiartując, obcinając ręce i głowy. Aby spotęgować wrażenie zbrodni, z okolicznych cmentarzy ekshumowano zwłoki zmarłych w ciągu ostatnich kilku miesięcy osób. Z ciał kobiet zrywano ubrania i zadzierano spódnice, aby pokazać, że przed śmiercią były brutalnie gwałcone. Ta swoista porażająca ''wystawa'' była organizowana pod specjalnym nadzorem profesora medycyny i Gruppenführera SS Karla Gebhardta. Zadanie przygotowania i kierowania ekshumacji zlecił mu sam Heinrich Himmler. Gdy widowisko zostało już przygotowane, do Nemmersdorfu zjechali niemieccy dziennikarze, fotografowie oraz operatorzy niemieckiej kroniki ''Die Deutsche Wochenschau''. Wieść o radzieckich zbrodniach na niemieckich cywilach zaczęła żyć własnym życiem.
Informacje o Nemmersdorfie trafiły do gazet i niemieckich kin, a w całej sypiącej się III Rzeszy (zwł. na niemieckich Kresach) zapanowała istna psychoza strachu. Zimą i wiosną 1945 r. na okrzyk ''Die Russen kommen!'' pustoszały całe wsie i miasteczka. Tysiące ludzi w popłochu rzucało się w kierunku centralnych i zachodnich Niemiec. Tysiące ludzi popełniało samobójstwa wiedząc, co czeka ich z rąk Sowietów.
###Dr Paweł Więckowski dla Wirtualnej Polski