Zbigniew Ziobro do dymisji? Giełda nazwisk do objęcia ministerialnej teki ruszyła
Kryzys w Zjednoczonej Prawicy trwa. Media spekulują, że pierwszą ofiarą politycznej kłótni zostanie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Giełda nazwisk do zajęcia jego funkcji w rządzie właśnie ruszyła.
W niedzielne popołudnie na medialnej agendzie pojawiła się nieoficjalna informacja, że Zbigniew Ziobro już w poniedziałek straci fotel ministra sprawiedliwości oraz prokuratora generalnego. Z doniesień tygodnika "Do Rzeczy" wynika, że jego następcą miałby zostać Przemysław Czarnek.
- Jestem członkiem partii rządzącej. Jeśli partia proponowałaby mi funkcję, która wakuje i ta funkcja byłaby zgodna z moimi kompetencjami, to trzeba by było propozycję rozważyć. Zaznaczam, że sama już propozycja jest zaszczytem. Powtarzam: dopiero jeśli funkcja będzie miała wakat, a partia zaproponuje mi funkcję, to wtedy będzie można mówić o konkretach - uciął spekulacje sam zainteresowany.
Na giełdzie nazwisk - jak przekazują "Wydarzenia" Polsat News - pojawiła się także kandydatura Małgorzaty Wasserman. To posłanka PiS z Krakowa i przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold. W 2019 roku starała się o urząd prezydenta miasta Krakowa (przegrała z urzędującym włodarzem prof. Jackiem Majchrowskim - red.). Z kolei "Super Express" wylicza, że schedę po Zbigniewie Ziobro mogliby objąć posłowie Marek Ast,, Bartosz Kownacki, czy Waldemar Buda.
Przypomnijmy, że konflikt w Zjednoczonej Prawicy wybuchł podczas ostatniego posiedzenia Sejmu. Przez opór koalicjantów PiS z agendy obrad po raz kolejny spadła nowelizacja ustawy znosząca odpowiedzialność urzędników podczas wydawania decyzji w trakcie pandemii (potocznie nazywana "bezkarność plus").
Z kolei drugi projekt zmieniał ustawę o ochronie zwierząt. Projekt wprowadzi m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych oraz trzymania psów na krótkim łańcuchu. "Przeciwko" głosowała Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro, a Porozumienie Jarosława Gowina w przeważającej większości "wstrzymało się". Po tych wydarzeniach decyzyjni politycy PiS mówili o "rozpadzie koalicji", czy wręcz "ekskoalicjantach".