Zbigniew Siemaszko dla WP.PL: Gen. Władysław Anders nie mógł odmówić ataku na Monte Cassino
Gen. Władysław Anders na odpowiedź miał niewiele czasu. I de facto nie mógł odrzucić tej propozycji. Bo czym miałby to tłumaczyć? Niechęcią do walki, brakiem wyszkolenia? - mówi o kulisach bitwy pod Monte Cassino londyński historyk Zbigniew Siemaszko w rozmowie z Piotrem Gulbickim, korespondentem Wirtualnej Polski z Londynu.
16.05.2014 18:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
WP: Piotr Gulbicki, Wirtualna Polska: Bitwa pod Monte Cassino zakończyła się militarnym sukcesem, chociaż, według części historyków, plan ataku daleki był od idealnego.
Zbigniew Siemaszko: Dzisiaj można gdybać, rozpatrując różne wersje. Owszem, koncepcja była niebezpieczna, gdyż zakładała zdobycie klasztoru trudną, stromą drogą. Ale, z drugiej strony, krótszą niż próbowali poprzednicy. Pierwszy szturm w nocy z 11 na 12 maja 1944 r. został odparty, broniący się niemieccy żołnierze z elitarnej Dywizji Spadochronowej mieli świetne rozeznanie terenu i doświadczenie w tego typu walkach. Jednak ponowny atak z 17 na 18 maja zakończył się sukcesem, wzgórze zostało zdobyte. Polacy okupili to dużą daniną krwi - zginęło ok. 1000 żołnierzy. Polegli głównie młodzi ludzie, w wieku 20-27 lat, w większości ci, którzy wymknęli się śmierci w Związku Sowieckim. Nazywam ich pokoleniem, któremu wyrwano kły...
WP: 2. Korpus, który walczył we Włoszech, nie miał jednolitych korzeni...
Zbigniew Siemaszko fot. WP.PL/Piotr Gulbicki
Powstał z połączenia różnych jednostek, jednak jego trzon stanowili ludzie, którzy przeszli przez sowieckie łagry i zsyłki. Pierwsza grupa żołnierzy, ewakuowana z Rosji do Palestyny wiosną 1942 r., liczyła około 31 tys. żołnierzy. Następna, która wyjechała w sierpniu - 44 tys. W większości byli słabo wyszkoleni, pobyt na zesłaniu odcisnął na nich widoczne piętno. Jeszcze w Związku Sowieckim z przyjętych do wojska Polaków, którzy przeszli przez komisję lekarską, zmarło niemal 3 tys. Na tych, którzy przeżyli, opierał się później 2. Korpus, jednak stanowiska dowódcze sprawowali w nim w większości oficerowie Brygady Strzelców Karpackich. Ta formacja, dowodzona przez gen. Stanisława Kopańskiego, liczyła ok. 3-4 tysięcy żołnierzy i była najbardziej demokratyczną jednostką w całym wojsku polskim. Salutowało się w niej tylko znajomym oficerom, a procent osób wykształconych, czyli po maturze, był bardzo wysoki. Jednostka najpierw działała w Syrii, potem przeniosła się do Palestyny, a następnie walczyła pod Tobrukiem.
Do 2. Korpusu dołączyli też żołnierze stacjonujący w Szkocji. Tamto wojsko było oparte na przedwojennych tradycjach, gdzie dowództwo zajmowało się wyłącznie sprawami stricte wojskowymi, a nie np. dbaniem o rodziny, rozrywkę czy naukę - co było charakterystyczne dla żołnierzy przybyłych ze Wschodu.
WP: Punktem zbornym tych formacji był Irak...
...gdzie połączono siły i sformowano Armię Polską na Wschodzie. Właśnie w jej ramach zaczęto tworzyć 2. Korpus, w skład którego weszli żołnierze 3. Dywizji Strzelców Karpackich (przemianowanej z brygady), 5. Kresowej Dywizji Piechoty, 2. Warszawskiej Brygady Pancernej oraz 2. Grupy Artylerii.
Ranny żołnierz 2. Korpusu w czasie bitwy pod Monte Cassino fot. NAC
Trafiali tam również żołnierze, którzy z różnych przyczyn opuszczali Londyn. Znamienny jest tu przypadek oficera wywiadu mjr. Jana Żychonia, którego podejrzewano o współpracę z Niemcami. Nie było to potwierdzone dowodami, ale Żychoń uniósł się honorem i sam poprosił o przydział do służby liniowej. Zginął pod Monte Cassino.
WP: Całością wojska dowodził gen. Władysław Anders.
Stał na czele 2. Korpusu, formalnie utworzonego 21 lipca 1943 r., a jednocześnie podlegała mu Armia Polska na Wschodzie. To było bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż mógł czerpać stamtąd rezerwy.
WP: Uszczuplone o znaczną część żołnierzy żydowskiego pochodzenia...
W Palestynie zdezerterowała ich ponad połowa, czyli ok. 2 tys. ludzi - w tym wielu oficerów bądź podchorążych. Anders kazał żandarmerii sporządzić spis dezerterów i przekazać go Brytyjczykom, odmówił jednak szukania zbiegów na własną rękę - co było wbrew polskim przepisom.
WP: Nie chciał zaogniać sytuacji?
Podczas rozmowy ze mną w 1967 r. przyznał, że polscy Żydzi mieli podwójną lojalność - wobec Polski i Izraela, o który wówczas walczyli. A wobec tego musieli wybierać. "Co mi po takich żołnierzach, którzy nie chcą się bić i myślą tylko o ucieczce" - argumentował.
Co ciekawe, służący w polskim wojsku w stopniu kaprala Menachem Begin, który stanął na czele tajnej organizacji Irgun, a później został premierem Izraela, był na tyle ambitny, że oficjalnie nie zdezerterował, a postarał się o zwolnienie lekarskie.
WP: Polacy mieli czas na osiągnięcie gotowości bojowej do końca 1943 r.
I tak się stało. Zimą 2. Korpus został przerzucony do Włoch, gdzie miał walczyć w ramach sił alianckich. Sprzymierzeni w czasie całej kampanii włoskiej ponieśli ogromne straty, których można było uniknąć, gdyby doszło do porozumienia z Pietro Badoglio. Włoski premier wyszedł z taką propozycją po obaleniu Benito Mussoliniego, i negocjował warunki z Aliantami, jednak rozmowy się przedłużały, gdyż Stalin żądał bezwarunkowej kapitulacji. W efekcie Niemcy zajęli całe Włochy i trzeba było je odzyskiwać zbrojnie. A było to tym trudniejsze, że zbudowali system umocnień i fortyfikacji nazwany Linią Gustawa. Jednym z jego elementów był pochodzący z VI wieku klasztor na Monte Cassino.
WP: Anders zgodził się na jego szturmowanie, mimo że zadanie wydawało się karkołomne.
Taką propozycję złożył mu dowódca 8. Armii Brytyjskiej gen. Oliver Leese. Anders miał niewiele czasu na odpowiedź. I de facto nie mógł odrzucić tej propozycji. Bo czym miałby to tłumaczyć? Niechęcią do walki? Brakiem wyszkolenia? Owszem, mógł zasłaniać się tym, że musi mieć pozwolenie swoich londyńskich przełożonych, jednak to oznaczałoby, że chce zrzucić z siebie odpowiedzialność. A to nie leżało w jego charakterze. Przez całe życie miał łatwość podejmowania decyzji, wychodził z założenia, że wojsko jest po to, żeby walczyć, a działań nie ma co odwlekać.
WP: Nie było to rzucanie się z motyką na słońce? W końcu innym - Amerykanom, Hindusom, Nowozelandczykom i Brytyjczykom - wcześniej nie udało się zdobyć klasztoru.
Miał wszystko, co trzeba - zaplecze sanitarne, zaopatrzenie, wyszkolonych żołnierzy. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że będą straty, ale z pewnością wierzył w powodzenie tej bitwy.
WP: I w jej polityczne następstwa?
Miał nadzieję, że będzie to argument przetargowy w późniejszych rozmowach z Aliantami. Zresztą, co trzeba podkreślić, ta wygrana została doceniona przez dowództwo sił sprzymierzonych i zachodnie media, które bardzo chwaliły męstwo polskich żołnierzy.
WP: Jednak karty w sprawie powojennej mapy Europy zostały już rozdane na konferencji w Teheranie.
Tyle, że o jej postanowieniach nikt nie wiedział. Co więcej, w styczniu 1944 r. w londyńskim "Dzienniku Polskim" premier Stanisław Mikołajczyk zapewniał, że w Teheranie zawarto porozumienie gwarantujące niepodległość Polski. I tak też powszechnie sądzono. Bodaj jedynym, który napisał jak było naprawdę, podkreślając, że Europa Wschodnia została oddana Sowietom, był Stanisław "Cat" Mackiewicz. Pamiętam jak czytałem jego artykuł w "Wiadomościach", ale nikt w to nie wierzył.
WP: Trudno przypuszczać, że Anders nie miał wiedzy na ten temat.
Plutonowy Emil Czech z 3. batalionu saperów 3. Dywizji Strzelców Karpackich, odgrywa po raz pierwszy hejnał mariacki pod klasztorem. fot. NAC
Mógł tak podejrzewać, ale zapewne stuprocentowej pewności nie miał. Zresztą dopóki wojna trwała, różne rzeczy mogły się zdarzyć. Gdyby np. marsz. Tito dogadał się z głównodowodzącym wojsk alianckich gen. Haroldem Alexandrem, a była taka koncepcja, drugi front nie zostałby otwarty we Francji, ale na Bałkanach. Poza tym wiele osób liczyło, że współpraca Sowietów i Anglosasów nie potrwa długo, a jej kulminacją będzie III wojna światowa.
WP: Jednak, po konferencji w Jałcie, część Polaków chciała zaprzestać walki.
Taki pomysł zrodził się wśród grupy oficerów 5. Kresowej Dywizji Piechoty, ale Anders szybko postawił temu tamę. To byłoby niedorzeczne, praktycznie zostalibyśmy sami, a cały dotychczasowy wysiłek wojenny zostałby przekreślony.
WP: Zdobycie klasztoru otworzyło Aliantom drogę na Rzym. Ale Polacy nie mieli z tego większych zysków.
Z punktu widzenia politycznego - praktycznie żadnych. Pozostała za to legenda. Ugruntowało ją wybudowanie cmentarza, bez którego pamięć o tamtych wydarzeniach zapewne by zaginęła, podobnie jak rozpłynęła się pamięć o żołnierzach polskich walczących w Hiszpanii za czasów Napoleona Bonaparte. Anders miał świadomość tego, dlatego wysłał swoich żołnierzy, którzy na przełomie 1944/45 r. zbudowali nekropolię na wzgórzu. To była zakrojona na dużą skalę operacja, zmarłych wykopywano z ziemi i chowano w grobach. Dla kolejnych pokoleń Polaków bitwa pod Monte Cassino stanowiła wzór męstwa i bohaterstwa naszych żołnierzy.
Rozmawiał Piotr Gulbicki, Wirtualna Polska
Zbigniew Siemaszko - historyk, pisarz, publicysta; od 1946 r. mieszka w Londynie. Wydał 18 książek, w tym biografię gen. Władysława Andersa i własną wieloletnią korespondencję z Jerzym Giedroyciem. Publikował w czasopismach krajowych i polonijnych, m.in. w paryskiej "Kulturze" oraz londyńskim "Dzienniku Polskim". Ma 90 lat.