Zbigniew Religa: służba zdrowia cierpi z powodu zadłużenia
Diagnoza jest jedna: państwo polskie przy tym sposobie finansowania, który jest, nie jest w stanie zabezpieczyć swoich obywateli, wszystkich obywateli, jeżeli chodzi o potrzeby zdrowotne - powiedział prof. Zbigniew Religa w radiowych "Sygnałach Dnia".
05.08.2003 | aktual.: 05.08.2003 10:04
Sygnały Dnia: Panie profesorze, czy pana Instytut w Aninie działa?
Zbigniew Religa: Działa.
Sygnały Dnia: Nie zamyka pan kliniki?
Zbigniew Religa: Jeszcze nie. Czekam na tę środę, na kolejne spotkanie z szefem Mazowieckiego Funduszu i w zależności od uzgodnień, które będą w środę albo dojdzie do ograniczeń wykonywania pewnych procedur, lub nie. To nie zależy ode mnie, zależy od decyzji finansowych, jakie zostaną [podjęte] w najbliższą środę. A dlatego mówię o środzie, bo jestem umówiony z szefem tego funduszu na środę.
Sygnały Dnia: Pan profesor mówi o ograniczeniu pewnych procedur. Co to znaczy, przekładając to na język zrozumiały?
Zbigniew Religa: Może być taka sytuacja na przykład, że jeżeli nie znajdą się pieniądze na wykonywanie przez nas podstawowego badania diagnostycznego, jakim jest koronarografia, no to po prostu nie ma pieniędzy — nie możemy wykonywać. Nie możemy wykonywać, bo musimy do każdej koronarografii (i to jest zła procedura) kupić sprzęt. A jak się nie ma pieniędzy, to się nie kupi sprzętu. Jak się nie ma sprzętu, to się nie wykona.
Sygnały Dnia: Skąd dług?
Zbigniew Religa: Skąd dług? Wie pan, to nie jest tylko wyjątkowa sytuacja Instytutu Kardiologii. Jak panowie wiecie, to cała służba zdrowia cierpi na to od wielu, wielu lat i te długi są w tej chwili olbrzymie, sięgające wielu miliardów złotych, ponieważ jest to związane wszystko z jednym naczelnym, istotnym problemem ochrony zdrowia w Polsce i Polaków. A diagnoza jest jedna: państwo polskie przy tym sposobie finansowania, który jest, nie jest w stanie zabezpieczyć swoich obywateli, wszystkich obywateli, jeżeli chodzi o potrzeby zdrowotne. To jest punkt wyjścia do dalszej dyskusji. Niestety, ogromnym problemem naszym jest to, że wielu polityków tego nie mówi, po prostu nie mówi, a czasami wręcz okłamuje ludzi. Przypomnę to, co mówił pan minister Łapiński, jak był ministrem: „Narodowy Fundusz Zdrowia zabezpieczy wszystkim równy dostęp do procedur medycznych”.
Sygnały Dnia: A tak nie jest.
Zbigniew Religa: Nie może być, po prostu nie może być. Jest za mało pieniędzy na to. I to jest problem, co dalej, jak się dalej zachować. Propozycje ostatnie ministra zdrowia, które są, do których ja podchodzę z szacunkiem [...], są to propozycje, które częściowo rozwiążą ten problem. Ale bez jasnej świadomości i bez jasnego stwierdzenia przez rząd, przez parlament, że to, co idzie na ochronę zdrowia nie zabezpiecza obywateli, bez jasnego tego stwierdzenia, poinformowania ludzi wiele w tej ochronie zdrowia na korzyść nie zmienimy.
Sygnały Dnia: Skoro pan wspomniał ministra Łapińskiego, dzisiaj „Trybuna” rozmawia z byłym ministrem zdrowia i byłym szefem Narodowego Funduszu Zdrowia. Dziennikarz „Trybuny” spytał obu panów, czy chcieliby jeszcze wrócić do pracy w resorcie zdrowia. Jakiej odpowiedzi pan profesor oczekuje? Bo nie wiem, czy nie czytał pan tego wywiadu.
Zbigniew Religa: Niestety, nie czytałem. Myślę, że dla lekarzy, a co najważniejsze — dla chorych byłoby dobrze, żeby ci panowie zajęli się czymś innym.
Sygnały Dnia: „Nigdy nie będę już ministrem zdrowia”, powiedział Mariusz Łapiński. Cytowaliśmy słowa pana profesora o tym, by nie wprowadzać, broń Boże, żadnych opłat z pobyt w szpitalu czy za leczenie w ogóle, bo to by nas cofnęło do XIX wieku, ale wczoraj minister Leszek Sikorski w Katowicach powiedział, że należy rozważyć wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Podoba się panu taki pomysł?
Zbigniew Religa: Jestem gorącym zwolennikiem tego i ta sprawa była... i to nie jest nowa sprawa, dyskusje w Parlamencie były wiele lat temu. Z tego, co ja pamiętam wtedy, to Unia Wolności zdecydowanie wystąpiła jakieś sześć, siedem lat temu przeciwko temu. Ja jestem gorącym zwolennikiem, jestem zdecydowanym przeciwnikiem, żeby żądać od człowieka, który przychodzi do szpitala dodatkowej opłaty od każdego, dlatego że są ludzie, którzy naprawdę nie mają pieniędzy i dla niego to może być za dużo, po prostu on nie da rady tego zapłacić. Natomiast są ludzie w Polsce, którzy mają pieniądze. Jeśli mają pieniądze, chętnie od nich weźmiemy do systemu na ochronę zdrowia, na zdrowie. To są właśnie te ubezpieczenia dodatkowe. Jestem gorącym zwolennikiem wprowadzenia ubezpieczeń dodatkowych dla tych, co mają pieniądze.