Trwa ładowanie...
d3ukwc1
05-04-2004 09:37

Zbigiew Ziobro: raport Nałęcza to mniejsze zło

W komisji ukształtowała się określona większość, która stwarzała możliwość (czy dwie potencjalne większości) poparcia jednego z dwóch raportów. Z jednej strony pani poseł Błochowiak, która twierdziła, że Lew Rywin był faktycznie szalony i przyszedł sam, miała pani poseł poparcie swoich kolegów partyjnych; z drugiej strony drugim takim raportem, który mógł zyskać poparcie i wygrać ewentualnie z raportem pani poseł Błochowiak, był właśnie raport pana Tomasza Nałęcza - powiedział poseł PiS, członek komisji śledczej Zbigniew Ziobro w radiowych "Sygnałach Dnia".

d3ukwc1
d3ukwc1

„Sygnały Dnia”: „Rywin był tylko posłańcem grupy trzymającej władzę” albo: „Rywin nie był niczyim posłańcem, sam był autorem korupcyjnej propozycji”. Wszyscy słyszeli to samo, a wnioski są różne.

Zbigniew Ziobro: No tak. Przez cały okres pracy Komisji Śledczej dało się zauważyć, że w Komisji istnieje rozdźwięk pomiędzy poszczególnymi posłami i, niestety, ten rozdźwięk rozkładał się niejako partyjnie, politycznie. Ci posłowie, którzy byli członkami Sojuszu Lewicy Demokratycznej (mówię: byli, bo dzisiaj nie wszyscy są) wyraźnie zmierzali w swoich działaniach, pytania, formułowanych wnioskach do wykazania, że Lew Rywin działał sam, że był zwykłym oszustem. Natomiast pozostała część Komisji starała się jednak badać rozległe kontakty Lwa Rywina z przedstawicielami władz państwowych, z najwyższymi funkcjonariuszami tychże władz i wykazywać, że nie było możliwe, aby Lew Rywin złożył taką propozycję redaktorowi Michnikowi bez udziału tychże wysokich funkcjonariuszy państwowych w sprawie zmian ustawy, nad którymi on nie miał ani kontroli, ani co do których procedowania nie miał żadnej wiedzy, a więc mógł czerpać tylko właśnie od tych, którzy go wysłali.

„Sygnały Dnia”: Ale posłanka Błochowiak dowodziła, że nie było żadnych związków między Rywinem, Kwiatkowskim. Nie widziała też między propozycją Rywina a pracami nad ustawą o radiofonii i telewizji żadnego związku. Te wnioski wysnuła na podstawie tych samych faktów, którymi zajmowali się pozostali członkowie Komisji Śledczej. Te same fakty, wnioski inne.

Zbigniew Ziobro: Panie redaktorze, na pewno fakty są te same, natomiast jeżeli ktoś chce, może sobie wnioski zupełnie dowolne wysnuwać. Jest taki członek Komisji Śledczej, który stwierdził, że Rywina wysłał Ałganow, czyli obce służby specjalne. Więc, wie pan, można w ogóle z księżyca wnioski wysnuwać, tylko rzecz w tym, które wnioski są wiarygodne, a które wiarygodne nie są.

d3ukwc1

Wielką wartością pracy Komisji Śledczej było to, że jej działania toczyły się w świetle jupiterów, każdy mógł wyrobić sobie zdanie, czy Lew Rywin rzeczywiście jest szaleńcem, wariatem, który stracił zmysły i nagle poszedł złożyć propozycję korupcyjną, powołując się na premiera, Roberta Kwiatkowskiego, czy też przeciwnie, czy udało się Komisji wykazać szereg działań najwyższych funkcjonariuszy państwa, które były w ścisłym związku z propozycją korupcyjną. Moim zdaniem, udało się to bardzo precyzyjnie wykazać, czy udało się wykazać, że wysocy funkcjonariusze państwa na czele z premierem Leszkiem Millerem wielokrotnie składali fałszywe zeznania przed Komisją właśnie w takich fragmentach, które mogłyby obciążać ich, czy w tym wypadku premiera Millera, udziałem w propozycji korupcyjnej Lwa Rywina.

Przypomnę, że premier Miller (choćby dla przykładu) twierdził bardzo konsekwentnie, że kompromis pomiędzy Agorą a rządem był zawarty i nie było racjonalnych powodów, aby Lew Rywin składał propozycję korupcyjną. Na podstawie dokumentów, nie tylko zeznań świadków, ale dokumentów, bardzo precyzyjnie odtworzonych twardych dysków udało nam się wykazać, że to kłamstwo, że kompromisu nie było, że Lew Rywin wybrał optymalny, doskonały moment do złożenia propozycji korupcyjnej. Ba, premier Leszek Miller po miesiącach konfliktu z Agorą, gry swoistej, jaką prowadził z Agorą, właśnie 15 lipca, w dniu, kiedy Lew Rywin złożył propozycję korupcyjną, po złożeniu tej propozycji korupcyjnej, po telefonie do Adama Michnika, który mógł być odczytany, zdaniem wszystkich, na propozycję korupcyjną, polecił Aleksandrze Jakubowskiej, co zeznała, wprowadzić takie zmiany, które były po myśli Agory. Przecież to jest bardzo ścisły związek.

Ale to tylko niektóre fakty. Trudno mi tutaj przedstawiać wszystkie okoliczności...

„Sygnały Dnia”: Panie pośle, wspomniał pan o tych twardych dyskach. To miał być koronny dowód na między innymi pana tezę. Tymczasem w samym projekcie raportu Tomasza Nałęcza właściwie jest raptem kilka zdań na temat tego twardego dysku. Więc znowu fakty mówią co innego, niż interpretacja tych faktów.

d3ukwc1

Zbigniew Ziobro: Panie redaktorze, projekt Tomasza Nałęcza powstał przed odszyfrowaniem twardego dysku.

„Sygnały Dnia”: Ale to dlaczego został ten projekt przyjęty i właśnie na bazie tego projektu będzie werdykt Komisji Śledczej?

Zbigniew Ziobro: Słowo jeszcze, jeśli pan redaktor pozwoli. W raporcie przeze mnie przedstawionym czy w projekcie raportu było, bo to były projekty raportów poszczególnych członków, bardzo precyzyjne wykorzystanie wielu faktów, które udało się ustalić na podstawie twardego dysku.

d3ukwc1

Natomiast dlaczego został przyjęty projekt Tomasza Nałęcza? Dlatego, że w Komisji ukształtowała się określona większość, która stwarzała możliwość (czy dwie potencjalne większości) poparcia jednego z dwóch raportów. Z jednej strony pani poseł Błochowiak, która twierdziła, że Lew Rywin był faktycznie szalony i przyszedł sam, miała pani poseł poparcie swoich kolegów partyjnych; z drugiej strony drugim takim raportem, który mógł zyskać poparcie i wygrać ewentualnie z raportem pani poseł Błochowiak, był właśnie raport pana Tomasza Nałęcza. I tylko te prozaiczne względy, czyli wynik ewentualnego głosowania, który miał nastąpić, zadecydowały o tym, że oddałem głos na raport pana Tomasza Nałęcza. Nie dlatego, abym go popierał, tylko dlatego, że uznałem, że to jest mniejsze zło, że to jest pewien punkt wyjścia do pracy Komisji Śledczej. I ten raport to nie jest raport Komisji Śledczej, żeby to było jasne. Głosowanie za tym projektem raportu Tomasza Nałęcza nie było opowiedzeniem się za faktami...

„Sygnały Dnia”: Czyli ten raport nie będzie uwzględniał rzeczywistego stanu, jak to było, tylko będzie rzeczywisty układ sił politycznych w Komisji.

Zbigniew Ziobro: Nie, to jest pewien punkt wyjścia. Od któregoś raportu trzeba było rozpocząć prace. Innymi słowy, praca w Komisji polega na tym, że trzeba mieć jakiś materiał, do którego zgłasza się ewentualne wnioski. Komisja musiała się zdecydować, który będzie z tych raportów stanowił właśnie ten punkt wyjścia do dalszej pracy, tę bazę pracy. To nie znaczy, że ten ostateczny raport Komisji będzie odpowiadał temu, co napisał pan Tomasz Nałęcz. Wręcz przeciwnie, może być zupełnie różny wniosek. Od czegoś trzeba było zacząć prace. No i była szansa wybrania jednego z dwóch raportów. Komisja, niestety, jest obciążona bagażem klucza politycznego, tak została stworzona. To trzeba zmienić, to jest jeden chyba z głównych postulatów pracy Komisji Śledczej. I od tego nie udało się abstrahować i uciec. Mój raport czy raport posła Jana Rokity z uwagi na to, że jesteśmy w mniejszości, nie miał szansy na przegłosowanie.

Przeczytaj cały wywiad

d3ukwc1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ukwc1
Więcej tematów