Wojciech Sumliński. W tle grupa żydowskich dzieci z nauczycielam © Domena publiczna, East News, Yad Vashem | Michał Wożniak

Zbierać jak Sumliński na Jedwabne. 800 tys. na kłamstwie, nienawiści do Żydów i naiwności Polaków

Ponad 800 tys. zł zebrał prawicowy autor Wojciech Sumliński na działalność związaną z podważaniem prawdy historycznej o pogromie Żydów w Jedwabnem. Nie wiadomo, na co dokładnie poszły te pieniądze. Część zbiórek zniknęła z sieci, a Sumliński dotychczas nie zrobił tego, do czego się w nich zobowiązał. Wciąż można mu jednak wpłacić pieniądze na budowę pomnika na działce, która do niego nie należy.

  • Internetową zbiórkę Wojciecha Sumlińskiego na zakup działki w Jedwabnem i postawienie na niej pomnika wsparło niemal cztery tysiące osób.
  • TVN24+ i Wirtualna Polska potwierdziły w kilku źródłach, że Sumliński nie jest właścicielem ziemi, której dotyczy zbiórka i zapowiadane na niej akcje.
  • Sprawą "pomnika" w Jedwabnem zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Łomży.
  • W pewnych kręgach antysemityzm stał się paliwem do budowania kariery i zarabiania pieniędzy. Dr Mirosław Tryczyk, badacz Zagłady, komentuje: - W internecie brylują "kłamcy jedwabieńscy".

"Miejsce pamięci w Jedwabnem: 'Ziemia nie kłamie!'" - to nazwa zbiórki rozpoczętej jesienią ubiegłego roku na portalu Zrzutka.pl. Niemal cztery tysiące osób wpłaciło dotychczas 415 tys. zł (stan na 16 września 2025 r.). "Wierzę w uczciwość i dobre intencje Pana Wojciecha Sumlińskiego. Uważam, że jest człowiekiem wiarygodnym i posiada ogromną wiedzę" - napisała jedna z wpłacających.

Na próbę "wiary" wystawia ją, ale i innych wpłacających, sam Sumliński.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Polski patriotyzm ma wiele twarzy". Desperacko broni Bąkiewicza

Od plagiatu do manipulacji

Wojciech Sumliński pracował w mediach od lat 90., ale od dawna jest poza głównym obiegiem. W 2016 r. Jakub Korus z "Newsweeka" ujawnił, że w książce "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego" Sumliński w ponad 30 miejscach przepisał całe fragmenty z kryminałów Alistaira MacLeana oraz Raymonda Chandlera, a także całe zdania z powieści Johna Steinbecka, Mitcha Alboma czy Paulo Coelho.

Z kolei Ewa Winnicka zarzuciła mu, że splagiatował w "Słowie Podlasia" fragment jej reportażu z tygodnika "Polityka".

Na fanach Sumlińskiego te zarzuty nie robiły wrażenia. Oglądają jego filmy na YouTube, wspierają zbiórki i kupują książki. Ta o Komorowskim trafiła na listy bestsellerów - sprzedało się ponad 150 tys. egzemplarzy. Sam Sumliński w przesłanym nam mailu chwali się, że sprzedał blisko półtora miliona książek.

Prawicowy autor radzi sobie więc świetnie poza głównymi redakcjami. Jego sympatykom nie przeszkadzają plagiaty, teorie spiskowe i powielanie faktów sprzecznych z wiedzą naukową. Przykład? W kwietniu 2021 r. opublikował film "Spowiedź ratownika", w którym anonimowa postać mówiąca zmienionym głosem, podważała dane dotyczące pandemii COVID-19. Po miesiącu, gdy już nawet Ministerstwo Zdrowia wytknęło kłamstwa i manipulacje w nagraniu Sumlińskiego, YouTube je usunął. Ale wcześniej obejrzało je 2,5 mln ludzi. Autor zapowiedział drugą część "Spowiedzi ratownika". Nie opublikował jej nigdy.

Antysemityzm po raz pierwszy

Za to w październiku 2021 r. opublikował film "Powrót do Jedwabnego". Na jego stronie, na której z niewiadomych powodów płyta z filmem figuruje w kategorii "osprzęt budowlany", czytamy, że to "kulminacyjna praca Wojciecha Sumlińskiego". Wcześniej wydał trzy książki pod tym samym tytułem, reklamowane hasłem "Żydowski Rozbiór Polski".

Sumliński neguje ustalenia historyków, w tym tych z Instytutu Pamięci Narodowej. Przypomnijmy: po śledztwie prowadzonym w latach 2000-2003 w sprawie zbrodni w Jedwabnem, IPN jednoznacznie stwierdził, że mord z 10 lipca 1941 r. został dokonany przy współudziale części miejscowej ludności polskiej, działającej z inspiracji i pod nadzorem Niemców. W pogromie co najmniej 340 Żydów zostało spalonych żywcem w stodole. IPN podkreślił, że bez aktywnego udziału Polaków tragedia w Jedwabnem nie miałaby takiego przebiegu.

Tymczasem autor sugeruje, że Polacy nie byli współsprawcami zbrodni z 1941 roku, a całość winy spoczywa na Niemcach. Na tamten film Sumliński zebrał od internautów prawie 450 tys. zł. Historycy i badacze Holokaustu ocenili obraz jako manipulację faktami i próbę podważenia ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej oraz relacji ocalałych.

Po jego publikacji YouTube usunął całe konto autora. Powody tej decyzji biuro prasowe YouTube przekazało serwisowi Press.pl:

"Na YouTube nie ma miejsca na antysemityzm. Mamy jasne wytyczne dla społeczności i rygorystyczne zasady, które zabraniają szerzenia nienawiści. (...) Po dokładnym przeanalizowaniu zgłoszonych nam treści znaleźliśmy na tym kanale więcej filmów, które naruszały nasze zasady dotyczące szerzenia nienawiści, zawierając twierdzenia, że pewne grupy osób są złe, niemoralne lub podstępne na podstawie cech takich jak np. narodowość, religia, przynależność etniczna. W rezultacie kanał został zamknięty".

Wojciech Sumliński przy instalacji, którą postawił
Wojciech Sumliński przy instalacji, którą postawił w Jedwabnem. 10 lipca 2025 roku © East News | Marek Maliszewski

Gdzie się podziało 290 tysięcy złotych?

Ale Sumliński założył nowy kanał, który działa do dziś. Promuje na nim kolejne zbiórki na realizację swoich projektów związanych z negowaniem udziału Polaków w zbrodni w Jedwabnem.

Jeszcze w 2021 roku założył zbiórkę pod nazwą "STOP cenzurze wolnych mediów! #Powrót_do_Jedwabnego i proces z YouTube!". Zebrał w sumie ponad 290 tys., ale mimo zapowiedzi, nigdy nie pozwał YouTube, co potwierdziło nam biuro prasowe Google Poland.

Nie zbudował też profesjonalnej strony, "która będzie trwać, nawet jeśli znikniemy zewsząd i gdzie zawsze znajdziecie Państwo nasze filmy i programy z możliwością pobierania linków".

Strona ze zbiórką w serwisie Zrzutka.pl zniknęła. Zachowały się jedynie jej archiwalne wersje. Dzięki nim wiemy, że do 10 lipca 2023 r. zebrano dokładnie 292 274 zł, a zbiórka miała zakończyć się cztery dni później.

Jak czytamy w zachowanych opisach zbiórki, "dysponując niezależnym serwerem, niezależnym interfejsem wyświetlania, niezależnym miejscem, które przetrwa każdą cenzurę - dzięki pomocy Państwa mamy szansę podjąć realną walkę o prawdę i przełamać totalitarne metody kłamców oraz ich popleczników".

Zamiast tego na swojej stronie Sumliński dalej linkuje do YouTube, któremu zarzucał cenzurę i do CDA, innego portalu zamieszczającego materiały video.

Patriotyzm w warunkach recydywy

22 lipca 2024 roku Wojciech Sumliński wrzuca na swój kanał youtubowy nagranie z Hubertem K., właścicielem działki znajdującej się niedaleko miejsca pamięci. Stoją na tle pomnika poświęconego tragedii jedwabieńskich Żydów. Filmik jest zatytułowany: "PILNE! Zastraszanie i nękanie wspierających powstanie POMNIKA PAMIĘCI w JEDWABNEM!".

Wojciech Sumliński: "Na ziemi, którą nam sprzedajesz właśnie po to, byśmy mogli kultywować prawdę i walczyć o tę prawdę… I od tamtej pory jesteś szykanowany".

Hubert K.: "Tak, dokładnie, po prostu sprzedaję tę ziemię dla was z tego powodu, żebyście mieli tę prawdę wyjawić. Co było dokładnie. Ale jestem nękany przez policję, policja mnie zatrzymuje. Przechodziłem ostatnio przez pasy. Dostałem za to mandat. Że trochę przyszedłem obok pasów. Jak stąd do ciebie przechodziłem. Taki skosik malutki zrobiłem. A jeszcze nie było dokładnie pasów narysowanych".

Autor kiwa głową ze zrozumieniem. Nie dopytuje o szczegóły konfliktów z prawem Huberta K. My dopytaliśmy. Okazuje się, że problemy mężczyzny nie mają nic wspólnego ze sporem o historię mordu w Jedwabnem. Z wyroków, do których udało nam się dotrzeć w sądzie w Łomży, wynika, że już w czerwcu 2021 r. K. był karany za jazdę pod wpływem alkoholu - pół roku więzienia. Sąd podkreślał, że był już wcześniej karany za tego typu przestępstwo.

W styczniu 2025 r. uprawomocnił się z kolei wyrok za kradzież rozbójniczą. To pół roku pozbawienia wolności, wyrok też w warunkach recydywy, czyli mężczyzna popełnił w ciągu pięciu lat po odbyciu co najmniej 6 miesięcy kary umyślne przestępstwo podobne do przestępstwa, za które był już skazany.

To nie koniec. W czerwcu zapadł prawomocny wyrok za łamanie poprzednich zakazów jazdy po alkoholu - osiem miesięcy pozbawienia wolności i dożywotni zakaz kierowania pojazdami. Hubert K. dowiedział się o nim będąc w zakładzie karnym, gdzie przebywa od pół roku.

W przywoływanym przez nas filmiku dziewięć razy pojawia się link do kolejnej zbiórki, po której nie ma już śladu. Sumliński utworzył ją w czerwcu 2024 r., a zebrane pieniądze miały posłużyć "organizacji wydarzenia - rocznicy niemieckiej zbrodni" oraz "RZECZ ABSOLUTNIE KLUCZOWA: wykupienie tego terenu, tak by w tym miejscu powstała ALEJA PAMIĘCI uwieczniona POMNIKIEM".

Strona tej zrzutki została usunięta, w archiwalnych zapisach (ostatni z 30 lipca 2024 r.) nie ma informacji o zebranej kwocie. Orientacyjnie możemy poznać ją dzięki samemu Sumlińskiemu, który podał dalej wpis jednej z krytykujących go osób, w której wymieniona była kwota 107 tys. zł.

Obchody 81. rocznicy mordu na ludnoćci żydowskiej w Jedwabnem.
Obchody 81. rocznicy mordu na ludnoćci żydowskiej w Jedwabnem. 10 lipca 2022 roku © East News | Marek Maliszewski

Żydzi, Żydzi, Żydzi. To wszystko ich wina

Jesienią 2024 r. Wojciech Sumliński ruszył z kolejną zbiórką, tym razem pod nazwą "Miejsce pamięci w Jedwabnem: ‘Ziemia nie kłamie!’". Cel wyznaczono na 370 tys. zł, ale już dawno został przekroczony. Aktualnie to 415 tys. zł.

Z upływem czasu zmieniał się opis zbiórki. W pierwszym pisał o szkalowaniu Polski przez Żydów, Przedsiębiorstwie Holokaust i przejmowaniu Polski na podstawie wydumanych roszczeń żydowskich. Powoływał się m.in. na prezesa Ordo Iuris Jerzego Kwaśniewskiego. Te wszystkie wątki z czasem zniknęły z opisu.

Jedno się nie zmieniało. Sumliński znowu prosił o pieniądze, by obok istniejącego pomnika upamiętniającego śmierć Żydów z Jedwabnego postawić swój pomnik. A do tego aleję pamięci i pawilon wystawowy.

W tym roku - podczas lipcowych obchodów rocznicy zbrodni - Sumliński odsłonił siedem kamieni z tablicami, ustawionych na działce obok oficjalnego miejsca pamięci. Czytamy na nich, że źródłem niechęci Polaków do Żydów był ich pozytywny stosunek do rozbiorów Polski, na polskich terenach okupowanych przez Niemców Żydzi cieszyli się z uzyskanej - jak uwierzyli - autonomii i żyli z Niemcami w symbiozie, zamknięcie w gettach też było powodem do radości, a mordu w Jedwabnem dokonali Niemcy. Oczywiście z okupacji sowieckiej Żydzi też się cieszyli.

Zbiórki przeprowadzone w ostatnich latach przez Wojciecha Sumliń
Zbiórki przeprowadzone w ostatnich latach przez Wojciecha Sumlińskiego © WP | Paweł Wiejas

Kłamstwo ma krótkie nogi

Według zapowiedzi wkrótce obok kamieni ma stanąć pawilon, a w nim całoroczna wystawa prezentująca prawdę historyczną według Wojciecha Sumlińskiego. W opisie zbiórki czytamy, że teren został "wydzierżawiony, a następnie kupiony".

To nieprawda.

Najpewniejszym źródłem wiedzy o właścicielu nieruchomości są w Polsce księgi wieczyste. W tej założonej dla działki obok pomnika w Jedwabnem nie ma śladu po Wojciechu Sumlińskim. Nie ma też żadnej wzmianki, która sugerowałaby, że sąd aktualnie rozpatruje jakikolwiek wpis dotyczący zmiany właściciela. A jest nim pan Tomasz, rolnik spod Łomży i jego żona. Działkę kupili w listopadzie 2024 r. od znanego nam już Huberta K. Nie znamy szczegółów transakcji, ale posługując się serwisami zbierającymi ceny nieruchomości w okolicy, ustaliliśmy, że działka była warta ok. 11 tys. zł.

Kontaktujemy się też z panem Tomaszem. Rozmawialiśmy z nim kilkukrotnie. Po raz pierwszy jeszcze w lipcu.

- Użyczyłem mu [Wojciechowi Sumlińskiemu - red.] działkę, ale to ja jestem właścicielem. Jak mi się coś nie spodoba, to wypowiem umowę. Na razie to tylko użyczenie, żadnej sprzedaży nie było - mówił wtedy rolnik. W rozmowie zapytaliśmy wprost, czy to on kupił działkę, bo przecież Sumliński twierdzi, że to jego własność. - Ja też mogę twierdzić, że kupiłem pana samochód. Właścicielem działki jestem ja - zapewniał.

Nasz rozmówca twierdził, że kupił działkę z własnych środków. Traktuje ją jako inwestycję. Tu ważna uwaga - Wojciech Sumliński nie mógłby ot tak kupić jej od pana Tomasza. Pierwszeństwo mają bowiem okoliczni rolnicy, w innej sytuacji trzeba uzyskać zgodę Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. No i przed upływem pięciu lat od nabycia nie można zbyć działki rolnej bez zgody Dyrektora Generalnego KOWR, a żeby ją dostać, musi za tym przemawiać ważny interes publiczny lub właściciela.

Pan Tomasz twierdził, że Sumliński pojawił się u niego za sprawą jego teścia, który sympatyzuje z poglądami prawicowego autora. Podpisali umowę bezpłatnego użyczenia. Przyznaje, że nie pamięta szczegółów projektu "Miejsce pamięci w Jedwabnem: 'Ziemia nie kłamie!'". Tłumaczy: - Ja jestem kibicem, nie uczestnikiem. Nie chcę się w to angażować.

Informację o tym, że działka nie należy do Sumlińskiego, potwierdziliśmy również w Prokuraturze Okręgowej w Łomży, która zajmuje się sprawą pomnika i innych zdarzeń w Jedwabnem. Sumliński też został przez nią przesłuchany (do tego wątku jeszcze wrócimy).

Grupa żydowskich dzieci z nauczycielami, Jedwabne 1938
Grupa żydowskich dzieci z nauczycielami, Jedwabne 1938 © Yad Vashem

Pod okiem kamery

We wrześniu na działce pojawił się słup z kamerą, a w umieszczonym obok regulaminie monitoringu wizyjnego przeczytaliśmy:

"Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Wojciech Sumliński (dalej Administrator) będący właścicielem nieruchomości stanowiącej działkę ewidencyjną o numerze XXX, obręb Jedwabne, identyfikator działki: XXX w województwie podlaskim, powiat łomżyński, o powierzchni 0,3687 ha stanowiącej miejsce pamięci mordu męczeństwa żydowskich mieszkańców".

Wtedy ponownie zadzwoniliśmy do pana Tomasza, żeby zapytać, kto tu się mija z prawdą. - Mijać to się można z samochodem na drodze. Albo ktoś mówi prawdę, albo kłamie. Ja jestem właścicielem tej działki. Dobrze, że mi pan o tym mówi. Muszę się zastanowić, co z tym zrobić. Wyjaśnię to sobie - stwierdził pan Tomasz.

Po rozmowie z nami pojechał na swoje pole i na własne oczy przekonał się, że nie wprowadzamy go w błąd.

- Rzeczywiście napisał, że jest właścicielem. Nawet zdjęcie zrobiłem - przyznał nam rolnik. I zaczął tłumaczyć, że za bardzo zaufał w tej sprawie teściowi. Zapowiedział, że ma pomysł na rozwiązanie sprawy. Nie chciał zdradzić jaki. Nie potrafił też powiedzieć, jaką umowę i do kiedy obowiązującą, podpisał z Sumlińskim. Miał odszukać dokument i dać nam znać. Ale już nigdy nie odebrał od nas telefonu. Za chwilę wyjaśnimy dlaczego.

Oprócz wyjaśnienia sprawy z teściem i Sumlińskim rolnik Tomasz będzie musiał wyjaśnić sprawę kamieni z tablicami na swojej działce. Bo stanowią one pomnik. A ten wymaga pozwolenia na budowę. Zapytaliśmy w Starostwie Powiatowym w Łomży, czy ktoś składał wniosek o takowe dla działki XXX. Urzędnicy z Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Budownictwa wyjaśnili, że zanim dostaliby taki wniosek, najpierw trzeba uzyskać w gminie warunki zabudowy dla działki, bo dla tego obszaru nie ma obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego.

W gminie Jedwabne poinformowano nas, że dla działki nie wydawano decyzji o warunkach zabudowy oraz nie wydawano zgody na żadną zabudowę lub inwestycję. O sprawie poinformowaliśmy Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Łomży. Urzędnicy przeprowadzili oględziny, mają powiadomić nas o dalszych czynnościach.

11 stron tuż przed północą

Po naszej pierwszej rozmowie z rolnikiem Tomaszem Sumliński zamieścił wpis na portalu X, w którym stwierdził, że niżej podpisany autor tego tekstu "podobno obdzwania osoby biorące udział w powstawaniu Miejsca Pamięci w Jedwabnem - mówiąc o międzynarodowym skandalu".

To dwa kłamstwa w jednym zdaniu. Dzwoniliśmy tylko do pana Tomasza, który w niczym nie bierze udziału i nie mówiliśmy o skandalu, tylko pytaliśmy o stan prawny działki.

W dalszej części wpisu Sumliński zachęcał nas do kontaktu: "gdybym nie odbierał, proszę o sms, oddzwonię". Odebrał. Ale rozmawiać nie chciał. A gdy zapytaliśmy, dlaczego kłamie w sprawie działki w Jedwabnem, odparł, że jesteśmy niegrzeczni. Poprosił o przesłanie pytań mailem i się rozłączył.

Pytania dostał w poniedziałek 8 września. Zapytaliśmy m.in. na jakiej podstawie przedstawia się jako właściciel spornej działki i jak chce cokolwiek tam budować, skoro nie ma do niej praw. Dopytywaliśmy też, co się stało z pieniędzmi ze zbiórki "STOP cenzurze wolnych mediów! #Powrót_do_Jedwabnego i proces z YouTube!", które miały służyć pozwaniu platformy. Zaznaczyliśmy, że wiarygodność jego odpowiedzi wzmocniłyby rachunki, faktury i dokumenty potwierdzające sposób wydatkowania pieniędzy ze zbiórek.

Sumliński niemal natychmiast odpisał, że odpowiedzi prześle do środy 10 września. Jednak w środę odpisał: "pracując od rana nad odpowiedzią, widzę, że jeden dzień, to za mało". Tego dnia prawicowy autor od godz. 6:09 zdążył umieścić jednak 13 wpisów na portalu X (dawny Twitter), w których winą za wtargnięcie na polskie terytorium rosyjskich dronów próbował obarczać Ukrainę.

"A tak z ciekawości - Ukraina omyłkowo przeoczyła część dronów (nie pojedynczego, a w liczbie większej) i przepuściła je na teren RP - bez zestrzeliwania?" - napisał m.in. o godz. 6:23.

Jeden z internautów wytłumaczył mu, że Ukraińcy nie mają zdolności zestrzelenia wszystkich bomb, którymi atakuje ich Rosja. Wtedy Sumliński zaczął sugerować, że naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej jest wysoce korzystne dla Ukraińców. Ani słowem nie potępił Rosji. Kwestionował też, że część dronów nadleciała bezpośrednio znad Białorusi.

Choć zapracowany, to ponaglony przez nas, obiecał, że jednak przyśle odpowiedzi do końca dnia. I wysłał. Pół godziny przed północą dostaliśmy elaborat na 40 tys. znaków (to niemal dwukrotnie więcej niż nasz artykuł). Jest tam i wykład z historii powszechnej, i trochę przygód z życia Wojciecha Sumlińskiego i insynuacje pod naszym adresem ("kto Panu płaci za Pańskie kłamstwa i manipulacje?").

Brakuje za to jasnych odpowiedzi na konkretne pytania. Dlaczego nie pozwał YouTube? Bo w dwóch kancelariach prawnych i Ordo Iuris powiedzieli mu, że polskie prawo nie daje mu szans w takim procesie. Dlaczego nie zbudował alternatywy dla YouTube? Nie wiadomo. Twierdzi, że wyjaśniał to czytelnikom i widzom, ale w opisach zbiórki nie ma po tym śladu.

Dlaczego twierdzi, że jest właścicielem ziemi, chociaż jej nie kupił? Na to pytanie odpowiedział, że w regulaminie monitoringu błąd popełniła kancelaria prawna, która go przygotowała, a my się czepiamy słówek.

Prezes też przeciwko niemu

W ciekawy sposób Sumliński tłumaczy, kim są ci "my", którzy chcą kupić lub kupili ziemię w Jedwabnem. W opisach zbiórek tych istniejących, jak i usuniętych, Sumliński wprost powołuje się na Ruch Obrony Polaków, stowarzyszenie, w którym jest członkiem zarządu. Pisał: "Zamiarem naszym - przy współudziale Ruchu Obrony Polaków". Albo wprost: "Zamiarem naszym – Ruchu Obrony Polaków".

Jest problem - prezes stowarzyszenia Witold Gadowski, inny prawicowy influencer, przeczy słowom Sumlińskiego. W rozmowie z nami zaprzeczył, żeby jako stowarzyszenie kupowali działkę w Jedwabnem i wprost wskazał, że jest to projekt autorski Sumlińskiego. I ROP nie ma z tym formalnie nic wspólnego.

Sumlińskiego to nie zraziło. W odpowiedzi do nas nagle powołał do życia byt, o którym wpłacający na jego zrzutki nie mieli wcześniej pojęcia. Otóż według prawicowego autora pisząc "my" w opisach zbiórek miał na myśli Stowarzyszenie Jedwabne.

Kolejny problem - takie stowarzyszenie nie istnieje. I w internecie, i w oficjalnych rejestrach nie ma po nim śladu. Mimo to Sumliński pisze o sobie, że jest jego prezesem, a wiceprezesem jest teść opisywanego już rolnika Tomasza. W tej wersji ziemia została mu użyczona przez rodzinę rolnika, a docelowo ma trafić właśnie do stowarzyszenia. Jak, gdzie, kiedy? Nie wiadomo. Za to dowiedzieliśmy się, że rolnik Tomasz zablokował nasz numer i nie będzie z nami więcej rozmawiał. Mamy kontaktować się z samym Sumlińskim.

Dlaczego ludzie wpłacający mu swoje pieniądze nie byli informowani wcześniej o prawdziwych właścicielach nieruchomości? Dlaczego w odpowiedzi przywołane jest nieistniejące stowarzyszenie? Na ten temat nie ma ani słowa.

Skontaktowaliśmy się również z teściem rolnika Tomasza, którego Wojciech Sumliński przedstawia jako wiceprezesa stowarzyszenia. Chociaż Sumliński pisał, że rodzina czuje się przez nas zastraszana, pan Ryszard serdecznie się przywitał i stwierdził, że czekał na nasz telefon. Zapytaliśmy, czy jest wiceprezesem Stowarzyszenia Jedwabne. Stwierdził, że jest. A właściwie ma zamiar być. Pan Ryszard raz mówił, że stowarzyszenie istnieje, raz, że nie istnieje.

Miło przestało być, gdy dopytywaliśmy o szczegóły. - A co to pana obchodzi - stwierdził w końcu. Dowiedzieliśmy się jeszcze, że Aleksander Kwaśniewski był zdrajcą, obchody zbrodni to żydowska hucpa, a autorzy tego tekstu nie są Polakami. A w sprawie szczegółów mamy kontaktować się z Sumlińskim i jego prawnikami.

Mała architektura, mała znajomość prawa

Z kolei brak pozwolenia na budowę pomnika Sumliński tłumaczy faktem, że stawiane przez niego kamienie z płytami są obiektami małej architektury, a te nie wymagają pozwolenia na budowę, a na prywatnej posesji, umieszczenie obiektu małej architektury nie wymaga ani pozwolenia, ani zgłoszenia.

Tu znowu mija się z prawdą.

- Pomnik jest obiektem budowlanym i nie jest zwolniony z obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę. Nie ma znaczenia, czy powstaje na gruncie prywatnym, komunalnym lub Skarbu Państwa. A to oznacza, że inwestor budowy takiego pomnika powinien zlecić wykonanie projektu budowlanego. I powinien uzyskać pozwolenie na budowę od właściwego starostwa. Nie ma też znaczenia, czy ten pomnik jest przytwierdzony do ziemi. Bo to powiązanie rozumie się w ten sposób, że obiekt, który powstaje, jest w stanie przeciwstawić się negatywnym warunkom atmosferycznym. Mówiąc wprost: że wiatr go nie zdmuchnie - tłumaczy Paweł Łukaszewski, od niemal 20 lat szef Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Poznaniu.

A dlaczego dwie zbiórki na łączną sumę niemal 400 tys. zł zniknęły z profilu Sumlińskiego? Tu autor zrzuca winę na portal Zrzutka.pl, twierdząc, że zbiórkę jako skończoną i nieaktywną wycofał odgórnie sam portal. Dlaczego? Sumliński odesłał nas do Zrzutka.pl.

Zapytaliśmy. Joanna Jakubicka, marketing manager portalu wyjaśniła nam zasady postępowania z zakończonymi zbiórkami i linkami do nich: po zakończeniu zrzutki link do niej pozostaje aktywny, można wciąż zobaczyć opis, aktualizacje czy komentarze, ale nie ma już możliwości wpłat. Usunięcie zrzutki powoduje, że strona przestaje być dostępna, ale pozostaje czerwony pasek z komunikatem "zrzutka została usunięta". Nie ma możliwości podglądu opisu, zdjęć ani innych treści związanych z usuniętą zrzutką. Organizator samodzielnie może zarówno wyłączyć zrzutkę, jak i trwale ją usunąć.

Po dwóch zrzutkach Sumlińskiego pozostał jedynie komunikat, że zostały usunięte.

Na szczegółowe pytania dotyczące zbiórek Sumlińskiego Jakubicka nie odpowiedziała, zasłaniając się tajemnicą zawodową, obowiązującą firmę jako dostawcę usług płatniczych. Zapewniła jednak, że "przedmiotowa sprawa jest przez nas traktowana z najwyższą starannością. Choć nie możemy przekazać Panu szczegółów dotyczących podejmowanych działań, pragniemy podkreślić, że mają one na celu wszechstronne zbadanie zaistniałej sytuacji".

We wtorek 16 września wysłaliśmy do Wojciecha Sumlińskiego dodatkowe pytania, z prośbą o wyjaśnienie wszystkich opisanych wyżej wątpliwości i niezgodności z faktami. Zapewnił, że odpowie, tyle że do poniedziałku 22 września.

Wkrótce po wysłaniu pytań, zaczęliśmy otrzymywać z anonimowych kont w mediach społecznościowych antysemickie wyzwiska.

Prokuratura wszczyna śledztwo

W połowie lipca Prokuratura Rejonowa w Łomży wszczęła śledztwo w sprawie treści tablic na nowym "miejscu pamięci", a konkretnie tego, czy tablice zawierają "treści obrażające uczucia religijne innych osób oraz nawołujące do nienawiści na tle wyznaniowym i narodowościowym".

Oburzenie z powodu umieszczenia nowych treści w Jedwabnem wyraziły środowiska żydowskie. Instytut Yad Vashem nazywał postawienie nowych kamieni z tablicami "profanacją prawdy historycznej i pamięci, które najwyraźniej mają zniekształcić historię zamordowanych tam Żydów". Wezwano polskie władze do usunięcia kamieni oraz zapewnienia, że historyczne znaczenie miejsca w Jedwabnem zostanie zachowane i uszanowane.

Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie napisała w oświadczeniu, że jest "oburzona postawieniem obok pomnika w Jedwabnem kamieni z inskrypcjami fałszującymi historię". "Wzywamy IPN do natychmiastowego sprostowania tych zafałszowań" - podkreśliła gmina.

Sprawa w prokuraturze trwa. Z informacji przekazanych nam 9 września przez Dorotę Leszczyńską, rzeczniczkę Prokuratury Okręgowej w Łomży, wynika, że w charakterze świadków przesłuchano m.in. właścicieli problematycznej działki i właściciela działki sąsiedniej, a także osoby, które "uczestniczyły w zorganizowaniu instalacji, której celem miało być, według nich, ‘odkłamywanie historii’". Potwierdziliśmy, że wśród tych osób był Sumliński. I że Sumliński nie jest właścicielem spornej działki.

Tak się szerzy mroczną ideologię

W sprawie "pomnika" zwróciliśmy się też do dr. Mirosława Tryczyka, filozofa i badacza Zagłady, autora m.in. książki "Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów".

Chcieliśmy się dowiedzieć, jak według niego jest możliwe, że w 2025 roku, mając obszerną wiedzę naukową i historyczną, ponad trzy tysiące osób decyduje się wspierać inicjatywę Wojciecha Sumlińskiego. Zapytaliśmy także, czy jego zdaniem - w pewnych kręgach - antysemityzm stał się sposobem na budowanie kariery i zarabianie pieniędzy?

- Nie widzę w tym nic niezwykłego. Przecież jak mówią sondaże, 38 proc. Polaków uważa, że katastrofa smoleńska mogła być wynikiem zamachu zleconego przez Władimira Putina, mimo że powstał obszerny i wiarygodny raport poparty licznymi ekspertyzami autorytetów naukowych i sformułowany przez specjalną polską Komisję Badania Wypadków Lotniczych potwierdzający, że była to katastrofa - komentuje Tryczyk.

Zwraca uwagę, że "nie jest też dobrze, jeśli chodzi o dostępność wiedzy naukowej dotyczącej pogromów z 1941 w takich miejscowościach, jak Szczuczyn, Jasionówka, Wąsosz, Radziłów, Jedwabne oraz wielu innych dla szerokiego grona odbiorców".

Fakty te ginęły w "starciu z całym aparatem państwa i jego instytucji, który w latach 2015-2023 angażowały się w budowanie w Polsce narracji historycznej ‘dobrego samopoczucia’ pod hasłem tzw. wstawiania z kolan, czyli takiej, w której podkreślano czyny bohaterskie, godne naśladowania, a pomijano ciemne karty polskiej historii, moje książki nie miał szans".

- Tym bardziej że podstawowym źródłem informacji historycznych dla większości Polaków, zwłaszcza młodych, jest dziś internet, a tam brylują "kłamcy jedwabieńscy" - przypomina dr Tryczyk. I podsumowuje: - Zaprzeczamy. Nie publikujemy. Nie edukujemy. Nie stawiamy pomników. To czy może być lepiej, niż jest?

Dr Tryczyk zwraca też uwagę, że te same środowiska, które tak chętnie obciążają winą Niemców za pogromy z 1941 i głoszą, że "nie przepraszają za Jedwabne", równie chętnie propagują teorie o "zdradzie komunistów żydowskich", mimo że w zasadzie obie te narracje się wykluczają.

- Jednak nie o spójność logiczną tym ludziom chodzi, tylko o wywołanie negatywnych emocji wobec konkretnej grupy etnicznej, a to spełnia w zupełności definicję antysemityzmu - mówi badacz.

Zauważa też: - Narracje historyczne, które uprawiały kult polskiej endecji i ich przybudówek pozwoliły całej "nowej" grupie badaczy, historyków, entuzjastów, reżyserów wejść ze swoimi publikacjami do oficjalnego obiegu naukowego czy artystycznego i znaleźć w nim umocowanie oraz czerpać z tej obecności profity. Nie jest to oczywiście antysemityzm w klasycznym rozumieniu. Ale nie sposób nie zauważać faktu, że stworzono w ten sposób klimat przyzwolenia dla szerzenia się tej mrocznej ideologii.

Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Justyna Suchecka-Jadczak, dziennikarka TVN24

Wybrane dla Ciebie

Kapelan prezydenta: Politycy mogliby się uczyć od kibiców
Kapelan prezydenta: Politycy mogliby się uczyć od kibiców
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Marta Kaczyńska apeluje ws. edukacji zdrowotnej. "Wypisujcie dzieci"
Marta Kaczyńska apeluje ws. edukacji zdrowotnej. "Wypisujcie dzieci"
Sikorski z nowym stanowiskiem? "Donald stawia na szefa MSZ"
Sikorski z nowym stanowiskiem? "Donald stawia na szefa MSZ"
"Krzyczała, szarpała, kopała". 16-latka zaatakowała ratowników
"Krzyczała, szarpała, kopała". 16-latka zaatakowała ratowników
Kolejne drony nad Danią? Lotnisko w Aalborgu znów zamknięte
Kolejne drony nad Danią? Lotnisko w Aalborgu znów zamknięte
W sobotę Trump wymienił jego nazwisko. W czwartek został oskarżony
W sobotę Trump wymienił jego nazwisko. W czwartek został oskarżony
Atak trwa już cztery dni. Finlandia na celowniku hakerów
Atak trwa już cztery dni. Finlandia na celowniku hakerów
Trump: Turcja może zrezygnować z rosyjskiej ropy, ale Węgry i Słowacja nie
Trump: Turcja może zrezygnować z rosyjskiej ropy, ale Węgry i Słowacja nie
Sterczewski odpowiada Sikorskiemu. "Jako poseł mam obowiązek"
Sterczewski odpowiada Sikorskiemu. "Jako poseł mam obowiązek"
Nawrocki o słowach Trumpa: Przełom
Nawrocki o słowach Trumpa: Przełom
Trump: Nie pozwolę Izraelowi na aneksję Zachodniego Brzegu
Trump: Nie pozwolę Izraelowi na aneksję Zachodniego Brzegu