Zatrzymano podejrzanych o przygotowanie zamachów w Stambule
Siedem osób, podejrzanych o udział w atakach zatrzymano po czwartkowych zamachach w Stambule - podał turecki dziennik "Hurriyet". Jak do tej pory
brak szczegółów na temat zatrzymań.
Informację o aresztowaniach potwierdził szef dyplomacji tureckiej Abdullah Gul, mówiąc, że zatrzymano "kilka" osób.
Według "Hurriyet", zidentyfikowano dwu terrorystów - są to obywatele tureccy w wieku dwudziestu kilku lat: Azad Ekinci i Feridun Ugurlu. Obaj w ostatnich dniach października odwiedzili Dubaj w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie wiadomo, jaki był cel ich podróży ani też z kim nawiązali kontakt. Ekinci był kolegą szkolnym jednego z podejrzanych o udział w sobotnich zamachach na synagogi w Stambule.
Na miejscu w Stambule przebywa od czwartku wieczorem brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw. Po przybyciu odwiedził miejsce zdewastowanego przez wybuch konsulatu - w piątek rano był w rejonie budynku banku HSBC. W Stambule zapowiedziano przyjazd grupy 16 brytyjskich ekspertów ds. walki z terroryzmem, mających wesprzeć działania tureckich służb, wyjaśniających okoliczności ataków.
Straw powtórzył w piątek w Stambule słowa premiera Tony'ego Blaira, że akcje terrorystów w niczym nie wpłyną na zdecydowanie światowej opinii publicznej w walce z terroryzmem. Dodał, że zamachy wyraźnie noszą znamiona Al-Kaidy. Był to "atak wymierzony w cywilizację", dokonany przez "pozbawionych skrupułów fanatyków" - powiedział Straw.
Brytyjski minister kategorycznie zaprzeczył, jakoby zamachy w Stambule były w jakikolwiek sposób związane z sytuacją w Iraku czy też udziałem Brytyjczyków w interwencji wojskowej w tym kraju.
Jack Straw zaznaczył też, iż ataki terrorystyczne w Stambule raczej wzmocnią, niż osłabią pozycję Turcji w rokowaniach na temat członkostwa w Unii Europejskiej.
W Stambule w dwóch wybuchach w czwartek rano - koło brytyjskiego konsulatu i brytyjskiego banku HSBC - zginęło co najmniej 27 osób, w tym brytyjski konsul generalny Roger Short. Ponad 450 osób zostało rannych. Terroryści użyli do zamachów półciężarówek wyładowanych materiałem wybuchowym.
Zamachy pogłębiły wrażenie oblężonej twierdzy towarzyszące wizycie prezydenta Busha w Londynie - pisze dzisiejszy "New York Times". Zdaniem amerykańskich komentatorów nie ulega wątpliwości, że ataki stanowiły odwet za popieranie polityki obecnej administracji zarówno przez Wielką Brytanię jak i przez Turcję.