Zatrzymani polscy dziennikarze filmujący wrak Tu‑154
Polscy dziennikarze Arleta Bojke z TVP, Przemysław Marzec z radia RMF, Marek Osiecimski z TVN24 oraz ich operatorzy zostali zatrzymani przez wojsko w Smoleńsku. Wojsko uważa, że wkroczyli na teren jednostki wojskowej, podczas gdy TVN24 i RMF FM podają, że do zatrzymania doszło poza płytą lotniska. - Według władz rosyjskich polscy dziennikarze dwukrotnie, najpierw w mniejszej grupie, potem większej, weszli na tereny, gdzie nie powinni wchodzić, na tereny wojskowe - poinformował rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Dziennikarze zostali już przewiezieni na posterunek milicji.
Dziennikarzom kazano napisać wyjaśnienia, gdyż podejrzewano ich o wejście na teren wojskowy. Arleta Bojke, korespondentka Telewizji Polskiej, powiedziała Polskiemu Radiu, ze czekają na decyzję rosyjskich funkcjonariuszy.- Milicjant, który jeszcze raz nas przesłuchał powiedział, że trwa spotkanie szefów milicji i wojska i po tym spotkaniu prawdopodobnie zostaniemy wypuszczeni - powiedziała dziennikarka. Bojke dodała, że do zatrzymania doszło w miejscu, gdzie nie było żadnych oznaczeń, dotyczących zakazu wstępu.
Marcin Bosacki z MSZ zapewnił, że sprawa jest monitorowana przez resort spraw zagranicznych. - Nasi konsulowie, zarówno w Smoleńsku, jak i w Moskwie, są w kontakcie z władzami rosyjskimi - powiedział.
Podkreślił, że tak jak w przypadku wszystkich polskich obywateli, zatrzymani dziennikarze otrzymają wszelką pomoc prawną od polskich służb. Zapewnił, że w Smoleńsku rozmowy ws. zatrzymania Polaków prowadzi konsul, a w Moskwie - szef wydziału konsularnego, który dzwonił m.in. do gubernatora obwodu smoleńskiego.
Bojke przekazała też, że dziennikarzom zwrócono już wszystkie dokumenty - paszporty i akredytacje.
Z władzami w Smoleńsku skontaktowała się konsul Regina Putka, która przebywa tam wraz z polskimi archeologami. - W Moskwie natomiast sprawą zajmuje się szef tamtejszej placówki konsularnej, który telefonował do zastępcy gubernatora obwodu - powiedział Wirtualnej Polsce, rzecznik resortu Marcin Bosacki, podkreślając, iż polscy dziennikarze nie zostali aresztowani, ale jedynie zatrzymani przez wojsko. Zdaniem strony rosyjskiej dwukrotnie usiłowali dostać się na teren chroniony - najpierw od strony zakładów lotniczych, znajdujących się przy lotnisku a kilka godzin później już na terenie samego lotniska. Pytany o to, jakie konsekwencje mogą grozić polskim dziennikarzom, rzecznik MSZ odpowiedział: - Nie chce spekulować. Mam nadzieję, że jak najszybciej zostaną wypuszczeni.
"To była pułapka"
Dziennikarze twierdzą, że podczas zatrzymania byli poza ogrodzeniem lotniska. - Byliśmy w miejscu, z którego widać było wrak samolotu, kiedy podeszło do nas dwóch żołnierzy - mówi Marek Osiecimski z TVN24. Wojskowi powiedzieli, że zaprowadzą nas do miejsca, w którym znajdzie się człowiek – władny, by powiedzieć, w jaki sposób możemy sfilmować wrak. Okazało się, że jest forma pułapki, zostaliśmy zatrzymani, pytano nas dlaczego znaleźliśmy się na terenie lotniska.
Zatrzymani przebywają na terenie jednostki wojskowej koło lotniska. Zabrano im dokumenty, informując, że zostaną skopiowane. Najpierw byli kolejno przepytywani przez wojskowych. - Spisywany jest protokół, z którego można wywnioskować, że popełniliśmy przestępstwo administracyjne, że chcieliśmy się dostać na teren jednostki wojskowej - mówi Marzec, relacjonowany przez rmf24.pl. Dziennikarze nie wiedzą, jak długo będą przesłuchiwani.
"Dziwna, niezrozumiała sytuacja"
Wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski z PO nie kryje zaskoczenia z powodu zatrzymania polskich dziennikarzy. - To dziwna, niezrozumiała sytuacja, incydent całkowicie niepotrzebny, szkodliwy dla stosunków polsko-rosyjskich - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Niesiołowski oczekuje na wyjaśnienia i przeprosiny ze strony rosyjskiej. - Będzie interwencja MSZ i myślę, że za chwilę dziennikarze zostaną zwolnieni. Nie widzę żadnych podstaw do ich zatrzymania - komentuje polityk PO.
Prace nad zadaszeniem miejsca, gdzie na lotnisku Siewiernyj leżą szczątki polskiego Tu-154M, rozpoczną się w "najbliższych dniach", może już w sobotę - poinformował rzecznik smoleńskiego gubernatora Andriej Jewsiejenkow.