Zaskakujące przecieki z Niemiec. Chcieli wymienić się z Polską Nord Stream 2 za reparacje?

Niemcy chcieli zaproponować, że zrezygnują z budowy gazociągu Nord Stream 2, jeśli Polacy wycofaliby się z ubiegania o reparacje wojenne - donosi portal Politico, powołując się na źródła dyplomatyczne. - Niemcy mają pełną świadomość, jak wiele Rzeczpospolita straciła podczas II w.ś. - komentuje Arkadiusz Mularczyk (PiS).

Zaskakujące przecieki z Niemiec. Chcieli wymienić się z Polską Nord Stream 2 za reparacje?
Źródło zdjęć: © East News | AFP PHOTO/John MACDOUGALL
Patryk Osowski

15.12.2017 16:30

Za naszą zachodnią granicą trwa poważny kryzys. Od około 3 miesięcy Niemcy nie potrafią się dogadać ws. utworzenia większościowego rządu. Jeszcze niedawno wydawało się, że koalicję stworzą chadecy, liberałowie i zieloni. To frakcje w większości przeciwne powstaniu kolejnego gazociągu z Rosji. Politico, powołując się na urzędników z otoczenia Angeli Merkel, pisze, że byli oni gotowi zaproponować Polsce układ: "My rezygnujemy z Nord Stream 2, wy odpuszczacie temat reparacji za II w.ś.". Ostatecznie, do głosu zaczynają jednak dochodzić socjaldemokraci, którzy inwestycję jak najbardziej popierają.

RP straciła 12 mln obywateli, z czego 6 mln zostało zamordowanych

- Podchodzę do takich informacji spokojnie i z dystansem. Nie mamy pewności, że są one prawdziwe, ale różne sygnały dowodzą, że Niemcy traktują temat reparacji poważnie - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk. Czy politycy w Berlinie poważnie traktują ten temat, a uzyskanie odszkodowań po tylu latach jest jeszcze możliwe? - Niemcy mają pełną świadomość tego, że w II w.ś. Rzeczpospolita straciła 12 mln obywateli, w tym 6 mln zostało zamordowanych, dużą część terytorium, przemysłu, dzieł sztuki i dóbr kultury. 3 mln osób wykonywało prace niewolniczą dla III Rzeszy i niemieckich firm, a około 13 mln osób zostało poszkodowanych (ranni, inwalidzi, sieroty i chorzy) - ocenia poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Dodaje, że uzyskanie reparacji jest jak najbardziej realne. - Niemiecka klasa polityczna dobrze o tym wie, ale oczywiście co innego mówi w mediach. W Polsce też pewna grupa społeczna czerpała przez lata korzyści z niemieckiej obecności w naszym kraju. Większość ma jednak świadomość tego, że temat reparacji jest otwarty prawnie i politycznie - stwierdza Mularczyk.

Wokół NS2 toczą się poważne prace

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Ma biec obok już istniejącego gazociągu Nord Stream 1 i mieć moc przesyłową 55 mld metrów sześciennych rocznie, czyli tyle samo, ile istniejący już gazociąg. Czy projekt budowy takiej konstrukcji jest w ogóle realny, czy na razie pozostaje raczej w sferze marzeń ewentualnych inwestorów?

- Konsorcjum, które chce go zbudować, stara się zgromadzić zgody środowiskowe i pozwolenia państw, przez które Nord Stream 2 miałby przechodzić. Z drugiej strony w Unii Europejskiej trwa cały czas dyskusja, jak ten projekt potraktować od strony legislacyjnej. Czy jest to gazociąg eksterytorialny, czy instalowany w ramach UE i podlegający pod brukselski reżim prawny. Tak czy inaczej widać, że toczą się poważne prace nad jego urzeczywistnieniem – mówi WP dr Robert Zajdler z Instytut Sobieskiego.

Czy zdaniem eksperta, wymiana Nord Stream 2 za reparacje wydaje się w ogóle realna? Zajdler przyznaje, że wygląda mu to raczej na sondowanie i sprawdzanie nastawienia drugiej strony. – Przede wszystkim należy podkreślić, że za projektem gazociągu, oprócz kapitału rosyjskiego Gazpromu, stoją prywatne pieniądze kilku niemieckich firm. Temat reparacji ma z kolei charakter rozstrzygnięcia na linii państwo-państwo. Pytanie więc, na ile politycy niemieccy mogliby w ogóle przehandlować Nord Strem 2 za reparacje – podkreśla.

Coraz mniej prawdopodobne jest, by budowa gazociągu zakończyła się zgodnie z planem, czyli w 2019 r. Z jednej strony Rosjanie już zaczęli transportować komponenty potrzebne do budowy, a zachodnioeuropejskie koncerny paliwowe pompują w inwestycję setki milionów euro. Z drugiej jednak są państwa wschodnioeuropejskie, które głośno sprzeciwiają się budowie. Parlament Europejski i organizacje ekologiczne, które również są przeciwne, wykorzystują wszelkie sposoby, by zablokować inwestycję.

Zobacz także
Komentarze (310)