Zarzut zabójstwa dla sanitariusza z łódzkiego pogotowia
Zarzut zabójstwa "z motywacji zasługującej na szczególne potępienie" postawiła prokuratura sanitariuszowi łódzkiego pogotowia Karolowi B. - poinformowała rzecznik Prokuratury Apelacyjnej Małgorzata Glapska-Dudkiewicz. To druga osoba, której w tzw. aferze w łódzkim pogotowiu postawiono najcięższe zarzuty.
36-letni sanitariusz z łódzkiego pogotowia, któremu prokuratura zarzuca m.in. zabójstwo pacjentki przez nieuzasadnione podanie "Pavulonu" prawdopodobnie zostanie dyscyplinarnie zwolniony z pracy - zapowiedział dyrektor pogotowia Bogusław Tyka.
To drugi sanitariusz, któremu w związku z aferą w łódzkim pogotowiu postawiono najcięższe zarzuty. Karol B. został zatrzymany w piątek. Przyznał się do winy; sąd aresztował go na trzy miesiące. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Dla dyrektora łódzkiego pogotowia Bogusława Tyki zatrzymanie i rodzaj stawianych zarzutów sanitariuszowi, który jeszcze w zeszłym tygodniu normalnie pracował, było zaskoczeniem. "Nie mieliśmy takiej wiedzy, która pozwalałaby nam go wcześniej odsunąć od pracy. Obecnie automatycznie zostanie zawieszony w obowiązkach. Prawdopodobnie zostanie dyscyplinarnie zwolniony z pracy" - powiedział Tyka.
W śledztwie w sprawie afery w łódzkim pogotowiu w sumie zarzuty przedstawiono 50 osobom. W tzw. wątku korupcyjnym dotyczącym przyjmowania lub wręczania łapówek w zamian za informacje o zgonach pacjentów podejrzane są 42 osoby. Sześciu lekarzom zarzuca się narażenia życia lub zdrowia pacjentów. Natomiast zatrzymanemu w czerwcu tego roku sanitariuszowi Andrzejowi N. przedstawiono najcięższe zarzuty - popełnienia dwóch zabójstw i jednego usiłowania zabójstwa.