PolskaZarząd PO zajmie się sprawą mazowieckiej Platformy i Piskorskiego

Zarząd PO zajmie się sprawą mazowieckiej Platformy i Piskorskiego

W środę zarząd krajowy PO ma zająć się kwestiami związanymi z niedawnymi wyborami nowych władz mazowieckiej Platformy. Ma też rozmawiać o opisanej przez "Dziennik" sprawie inwestycji eurodeputowanego PO Pawła Piskorskiego.

25.04.2006 18:45

W sobotę odbył się zjazd mazowieckiej PO, na którym nowym szefem regionu został poseł Łukasz Abgarowicz. W mediach pojawiły się komentarze, że oznacza to powrót do wpływów w mazowieckiej PO "piskorczyków" - osób związanych z Piskorskim.

Abgarowicz był uważany za jednego z najbliższych współpracowników Piskorskiego z czasów, gdy był on prezydentem Warszawy oraz za postać związaną z tzw. układem warszawskim - czyli nieformalną siecią powiązań biznesu i władz, w okresie gdy stolicą rządziła koalicja SLD-UW, a później SLD-PO.

W podobny sposób wybór Abgarowicza odebrany został przez część działaczy mazowieckiej Platformy. Niektórzy uczestnicy sobotniego zjazdu skarżyli się dziennikarzom też na to, że rozdawano im kartki z nazwiskami osób, które powinny zostać wybrane na delegatów Mazowsza na majową konwencję krajową PO.

Po sobotnim zjeździe posłanka PO i b. warszawska radna Julia Pitera rozważała nawet wystąpienie - w proteście - z Platformy.

Według niej, wybór Abgarowicza przyniesie szkodę odbudowywanemu wizerunkowi mazowieckiej i warszawskiej PO, a w kampanii samorządowej Platforma będzie zmuszona do tłumaczenia się cały czas z rządzenia Warszawą w czasach, gdy we władzach stolicy zasiadali Piskorski i Abgarowicz.

Ostatecznie, po rozmowie z szefem PO Donaldem Tuskiem, Pitera pozostała w partii. Ale, jak zapowiedziała, zarząd PO podejmie działania mające sprawić, że zaufanie do PO, zbudowane na Mazowszu w wyborach parlamentarnych, zostanie utrzymane.

Zarząd ma też rozmawiać o sprawie opisanej przez wtorkowy "Dziennik". Gazeta napisała, że Piskorski - b. prezydent Warszawy i b. sekretarz generalny PO, a obecnie eurodeputowany partii - kupił wraz z żoną, w 2005 r. za 1.250 mln zł 320 ha po byłych PGR- ach na Pomorzu Zachodnim. Małżeństwo - napisała gazeta - sadzi tam teraz las i czeka na dopłaty z UE.

"Dziennik" pytał, skąd Piskorski wziął pieniądze. Według "Dz", z oświadczenia majątkowego, które Piskorski złożył w Kancelarii Sejmu w 2005 r., nie wynika, że mógł sobie na taką inwestycję pozwolić.

W liście otwartym do redaktora naczelnego "Dziennika" Piskorski przedstawił kwestie finansowe dotyczące opisanej przez gazetę inwestycji. Napisał, że jego żona kupiła w sumie 191,6 ha za łącznie 626 tys. Na kwotę tę złożyło się 520 tys. notarialnej pożyczki, jaką udzielił on żonie oraz 106 tys. jej własnych oszczędności i dochodów.

Sam Piskorski - jak napisał - na przełomie 2003/2004 r. miał ok. 200 tys. oszczędności, w 2004 r. sprzedał mieszkanie, a ponadto w latach 2004-2005 miał dochody najpierw jako poseł na Sejm RP, a od lipca 2004. jako eurodeputowany.

Z kwoty, na którą złożyły się pieniądze ze sprzedaży mieszkania, oszczędności i dochody w 2004r., za 186 tys. kupił 1/4 udziału w mieszkaniu spółdzielczym oraz pożyczył żonie te 520 tys. zł.

Pod koniec 2004 r. - napisał - zostało mu ok. 60 tys. zł oszczędności. W drugiej połowie 2005 r. kupił za 626 tys. zł 138,5 ha. Na kwotę tę złożyły się - wyjaśnia Piskorski - ok. 50 tys. własnych oszczędności, 217 zł kredytu zaciągniętego w PKO S.A. oraz 359 tys. zł z bieżących dochodów z 2005 r.

Piskorski napisał też, że odbytą w niedzielę wieczorem rozmowę z dziennikarzem "Dziennika" traktował jako wstępną i że umówili się na następny dzień na rozmowę, gdy będzie miał dostęp do wyciągów bankowych i kompletu dokumentów. Jednak, jak zaznaczył, dziennikarz nie zadzwonił.

Zdaniem Pitery - która znana jest z krytycznego stosunku do działań Piskorskiego i jego środowiska - jest coś nieprawidłowego w sytuacji, gdy polityk prowadzi tak rozległą działalność gospodarczą.

"Nawet jeśli nie ma tam niczego nieprawidłowego, to proszę mi pokazać jedną osobę odważną, która powie, że cała ta sprawa jest zgodna z interesem publicznym i nie rodzi w człowieku podejrzeń co do prawidłowości całej tej sytuacji, a w każdym razie co do etyki" - powiedział Pitera dziennikarzom.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)